Tajna misja albertyna
Była ciemna, deszczowa noc 11 września 1904 roku. Dwaj misjonarze w świeckich ubraniach, gdzieś w okolicach Zamościa, pod osłoną mroku zmierzali do kolejnej miejscowości na ich szlaku. Jechali przemoczeni na wiejskim wozie grzęznącym w błocie leśnej drogi. Wtem z ciemności wyłoniły się postacie mężczyzn. W mdłym świetle ukazały się mundury i wycelowane w podróżujących rewolwery. Na rozkaz jednego ze strażników brat Marian zszedł z wozu, ukradkiem opuszczając pod nogi zwitki papieru. Zawierały one nazwiska unitów, którym misjonarze udzielili sakramentów. Miały być podstawą wystawienia bezcennych metryk potwierdzających ich więź z Rzymem. Wdeptując papiery w błoto ze wzrokiem utkwionym w rewolwer, albertyn miał nadzieję, że w ten sposób ocali przynajmniej swych pobratymców…