Tajna misja albertyna

Była ciemna, deszczowa noc 11 września 1904 roku. Dwaj misjonarze w świeckich ubraniach, gdzieś w okolicach Zamościa, pod osłoną mroku zmierzali do kolejnej miejscowości na ich szlaku. Jechali przemoczeni na wiejskim wozie grzęznącym w błocie leśnej drogi. Wtem z ciemności wyłoniły się postacie mężczyzn. W mdłym świetle ukazały się mundury i wycelowane w podróżujących rewolwery. Na rozkaz jednego ze strażników brat Marian zszedł z wozu, ukradkiem opuszczając pod nogi zwitki papieru. Zawierały one nazwiska unitów, którym misjonarze udzielili sakramentów. Miały być podstawą wystawienia bezcennych metryk potwierdzających ich więź z Rzymem. Wdeptując papiery w błoto ze wzrokiem utkwionym w rewolwer, albertyn miał nadzieję, że w ten sposób ocali przynajmniej swych pobratymców…

Misjonarzem, o którym tu mowa, był brat Marian Onufry Bucniewicz. On to z polecenia Brata Alberta w latach 1897-1904 odbył czternaście wypraw misyjnych, podczas których umacniał w wierze prześladowanych przez carską Rosję katolików obrządku wschodniego. Z ramienia Stolicy Apostolskiej w duchową posługę prześladowanym zaangażowali się jezuici. Jednym z nich był ks. Henryk Pydynkowski, który jako przyjaciel Brata Alberta postanowił zaangażować pochodzących z Podlasia członków Rodziny Albertyńskiej.

Wiadomości o życiu i działalności br. Mariana znajdują się w dokumentach przechowywanych w Archiwum Braci Albertynów w Krakowie. Najobszerniejszym z nich jest „Sprawozdanie”, zapisany odręcznie przez br. Mariana liczący 175 stron zeszyt. Można dowiedzieć się z niego, na czym polegała misja albertyna. Podróżując jako robotnik szukający zatrudnienia w rolnictwie, w poszczególnych miejscowościach nawiązywał kontakty z katolikami obrządku wschodniego, by przygotować ich na przyjazd księdza jezuity. Chrzcił i samych unitów uczył udzielania chrztu. Wygłaszał katechezy, ostrzegał przed przechodzeniem na prawosławie, brał udział w odprawianych potajemnie nabożeństwach i zachęcał do wstępowania do tercjarstwa. Następnie przywoził do danej miejscowości jezuitę, który już ściśle koncentrował się na sprawowaniu sakramentów.

Albertyn wędrował od wsi do wsi, w mrozie i śniegu, w letnim upale i przez błota roztopów. Przeszedł pieszo setki kilometrów, odwiedzając dziesiątki miejscowości na Podlasiu, Lubelszczyźnie, Podolu i Polesiu, docierając w ten sposób do tysięcy unitów. Pracował pod presją tropiącej go carskiej policji i donosicieli. W końcu wpadł w zasadzkę i został aresztowany. W celi na zamku w Lublinie przygotowywał się duchowo na zsyłkę i męczeństwo. Gdy jednak wypuszczono go z więzienia, powrócił do Krakowa.

Książka „Tajna misja albertyna” wydrukowana w tym roku przez Wydawnictwo Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy jest próbą ukazania szerszemu gronu czytelników niezwykle interesujących faktów z życia i działalności br. Mariana, który także w naszych czasach może być inspirującym przykładem apostolskiej gorliwości w trudnych czasach prześladowań.

Piotr Pikuła