Ojciec – obrońca

Księga Wyjścia zawiera okrutną groźbę. Bóg za pośrednictwem Mojżesza zwrócił się z nią do faraona uciskającego naród wybrany: „Synem moim pierworodnym jest Izrael. Mówię ci: Wypuść mojego syna, aby mi cześć oddawał; bo jeśli zwlekać będziesz z wypuszczeniem go, to Ja zabiję twego syna pierworodnego” (Wj 4, 22-23). Słowa te ukazują Boga jako Ojca pałającego żarliwą miłością do swego dziecka. Żaden normalny ojciec nie akceptuje sytuacji, gdy ktoś wyrządza krzywdę jego dziecku. Również faraona musiała cechować podobna miłość do syna. Dlatego Bóg, który zna ludzkie uczucia, poprzez wizję śmierci potomka chce nakłonić władcę Egiptu do uwolnienia Izraela. Podobnie jak faraon nie byłby zadowolony z utraty pierworodnego, tak Bogu nie podoba się krzywda wyrządzana Izraelitom.

Słowa Boga brzmią bardzo twardo. Nie ma w nich miejsca na kompromis. Groźba ta pokazuje, że Stwórca jest w stanie odwołać się nawet do najbardziej radykalnych środków, jeśli tego będzie wymagać obrona pokrzywdzonych. Miłość nie jest obojętna na cierpienie kochanej osoby. Bóg, który jest Miłością, nie pozostał bierny, gdy umiłowany przez Niego lud cierpiał pod egipskim jarzmem. Niemniej jednak dopiero w ostateczności Bóg odwołał się do najdrastyczniejszego z środków. Po wielu plagach, które były narastającym w swej wymowie ostrzeżeniem, Władca świata posłużył się tajemniczym aniołem śmierci, by odebrać życie spadkobiercy egipskiego tronu. Dopiero wówczas rodzicielskie uczucia faraona wzięły górę nad pychą. Dopiero po tak bolesnym doświadczeniu faraon zgodził się wypuścić Izraela z niewoli.

Postawa Boga ukazana w Starym Testamencie wydaje się trudna do zrozumienia, dla niektórych nawet gorsząca. A jednak z takiej postawy Boga Ojca powinniśmy czerpać wzór do naśladowania także jako chrześcijanie XXI wieku. Powinnością mężczyzny jako ojca jest chronienie życia dziecka. Zadanie to należy wypełniać w duchu miłości chrześcijańskiej i z zastosowaniem zasady proporcjonalności środków obrony względem zagrożenia. Nie urządzamy szwoleżerskich szarży, kiedy koleżanka z piaskownicy obróci w ruinę zamek zbudowany przez córeczkę. Choć czasem nawet w takich drobnych sytuacjach łagodna reakcja może być wskazana. Tym bardziej w poważniejszych sprawach. Dzięki temu dziecko zyskuje bardzo ważne dla jego rozwoju poczucie bezpieczeństwa. Uczy się również poczucia własnej godności, zaczyna rozumieć potrzebę szanowania siebie i okazywania szacunku innym.

Wierzący powinni wiedzieć, że w kwestii prawa do obrony własnej Kościół przedstawił swoje stanowisko w Katechizmie. Można przeczytać tam, że obrona pokoju, jako dobra wspólnego, stanowi podstawę prawa do słusznej obrony osobistej i zbiorowej (por. KKK 1909). Pierwszym i zamierzonym skutkiem obrony jest zachowanie własnego życia. Może jednak pojawić się skutek drugi, niezamierzony, jak poszkodowanie napastnika. Dlatego Katechizm dodaje: „Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios” (KKK 2264). Poza tym stanowczo przypomina tym, którzy są odpowiedzialni za życie innych, że obrona staje się wtedy nie tyle prawem, co poważnym obowiązkiem (por. KKK 2265).

W związku z powyższym każdy ojciec powinien postawić sobie pytanie, czy gotów jest stawić czoła napastnikowi zagrażającemu najbliższym. Świadomi swej powinności, wpatrujmy się w przykład Boga Ojca i módlmy się, by w chwili próby nie zabrakło nam męstwa.

Piotr Pikuła