Tag: Pratulin
Król Męczenników
Chryste, Królu Męczenników,
Któryś za nas cierpiał rany,
Po unickiej chodząc ziemi
Przez Moskali skatowany,
Mówisz, jak byś był tutejszy
I podlaską masz sukmanę,
Popu w cerkwi się nie kłaniasz,
A to srogo jest karane.
Za krzyżową w poście drogę,
Za śpiewanie gorzkich żali
Nahajkami Cię kozacy
Zgodnie z prawem wysmagali
I kazali nieść ogromny
Krzyż z pradawnej miedzy ścięty.
Niegdyś go pół wsi wznosiło,
Ty go niesiesz sam w pół zgięty.
Nieść go będziesz lat trzydzieści,
Aż Ci doń przyrosną dłonie,
Byś go uniósł na niebiosa
I przy swym postawił tronie.
Stamtąd będzie głosił światu,
Że zbawienie jest w tym znaku.
Chryste, Królu Męczenników,
Daj zwycięstwo dla Polaków.
(PP)
Bóg jest mocniejszy od cara
Prasa o męczeństwie w Pratulinie
W prasie polskiej w 1874 roku wielokrotnie podejmowany był temat carskich represji wymierzonych w podlaskich unitów. Lektura krótkich notatek prasowych, a czasem i dłużysz relacji, pokazuje wyraźnie, że sprawa męczeństwa ludności unickiej nie była obojętna Polakom zamieszkującym ziemie poszczególnych zaborów. Warto i dziś pochylić się choćby nad jednym z tekstów, gdyż może to pomóc nam przenieść się w tamte czasy i wyraźniej uświadomić sobie, co przeżywali Polacy pod zaborami.
Męczeństwo w Pratulinie
W 1875 roku w Krakowie ukazała się drukiem broszura zatytułowana „Schyzma i jej apostołowie z okoliczności ostatnich prześladowań Unitów Dyecezyi Chełmskiej”. Jest to bardzo wartościowe źródło wiedzy o wydarzeniach w Pratulinie, gdyż autor opisał je z perspektywy zaledwie kilku miesięcy od zajścia. Poza tym warto zauważyć, że autor odznaczał się dobrym przygotowaniem merytorycznym, co podnosi wartość źródłową „Schyzmy”. Broszura ma charakter polemiki z antyunickim artykułem z moskiewskiego „Gońca Urzędowego”, który ukazał się w marcu 1874 roku na łamach „Gazety Warszawskiej”.
Autor ukrył swoją tożsamość pod inicjałami A. P. L., a broszurę opublikował „na korzyść księży Unitów wygnanych”. Opracowanie wydrukowane zostało w Krakowie w drukarni W. Korneckiego nakładem A. Królikowskiego.
Męczeństwo parafian z Pratulina
Bardzo ważnym źródłem informacji o unitach z Pratulina jest książka pod tytułem „Martyrologium czyli Męczeństwo Unii na Podlasiu. Z wiarygodnych i autentycznych źródeł zebrał i napisał P. J. K. Podlasiak”. Jej autor był bezpośrednim świadkiem tragedii unitów z powiatu konstantynowskiego. Pełniąc funkcję dziekana w Janowie, mógł obserwować działania Rosjan wymierzone przeciw unitom. Wiele informacji docierało do niego za pośrednictwem darzonych zaufaniem osób. Podkreśla to niejednokrotnie w swojej książce. Miał też kontakt ze świadkami wydarzeń w Pratulinie, a wszystkie relacje pieczołowicie notował i archiwizował. W związku z tym jego dzieło stanowi istotne źródło wiedzy o prześladowaniach, którym poddani zostali pratulińscy unici.
Męczeństwo w Drelowie i Pratulinie
W tym roku obchodzimy kolejną rocznicę krwawych zajść w Drelowie i Pratulinie, kiedy to władze zaborcze w ramach rusyfikacji próbowały narzucić podlaskim Unitom prawosławie. Upamiętniając bohaterstwo obrońców jedności z Kościołem katolickim, pochylmy się nad fragmentem jednego z ówczesnych opracowań historycznych.
Wierny ojców wierze
Nakładem Wydawnictwa Unitas (Siedlce 2015)
ukazała się książka opisująca życie Pawła Pikuły z Derła.
Paweł Pikuła z Derła był jednym z przywódców oporu podlaskich unitów przeciw rusyfikacji. Przyszedł na świat 15 listopada 1836 roku w Polatyczach w gminie Kobylany koło Terespola, jako syn Misieja i Marianny z Buczyłów. Rodzina Pikułów mieszkała w Polatyczach już od co najmniej czterech pokoleń i trudniła się rolnictwem, jednak ojciec Pawła zdecydował się na przeniesienie do Derła, gdzie przez kilka lat prowadził karczmę.
Paweł Pikuła wyrósł na człowieka cieszącego się szacunkiem okolicznych włościan. W swoim domu organizował spotkania, podczas których dzielił się z sąsiadami wiedzą, doświadczeniem i wiarą. Angażował się społecznie i religijnie. Pełnił funkcję starosty cerkiewnego, czyli był odpowiedzialny za stronę materialną życia parafii. Jako zamożny chłop został dzierżawcą a później właścicielem folwarku w Derle, czym wyróżniał się w oczach sąsiadów i zwracał uwagę władz zaborczych.