Zarozumiałość

Wierzy w to, co słyszy, chwali, co sam czyni, nie zważa na to, do czego zmierza – w taki sposób św. Bernard z Clairvaux (1090-1153) rozpoczął charakterystykę człowieka znajdującego się na szóstym stopniu pychy. W dziele O stopniach pokory i pychy (WAM, Kraków 1991, s. 75-76) cysterski opat opisał dwanaście poziomów upadku duchowego człowieka. Jednym z nich jest zarozumiałość. We współczesnej polszczyźnie zarozumiałym nazywamy kogoś, kto uważa siebie za lepszego i mądrzejszego od innych, kto okazuje, że ma o sobie wygórowane mniemanie. Osoby troszczące się o doskonalenie swego charakteru powinny przyjrzeć się, jak w XII wieku postrzegał tę kwestię Biały Opat i zastanowić się, nad czym jeszcze warto popracować.

Św. Bernard z Clairvaux w następujący sposób opisał człowieka, którego cechuje zarozumiałość: Nie myśli o intencji działania, uzależnia się od ludzkiej opinii. I ten sam, który we wszystkim bardziej dowierza sobie niż komukolwiek – gdy chodzi o sprawy osobiste, więcej wierzy innym. Tak więc nie tylko w słowach oraz spełnianych dla wyróżnienia się i popisu uczynkach wynosi się swą pobożnością, ale całym sercem wierzy, iż rzeczywiście jest doskonalszy od wszystkich. Okazywanych mu względów nie przypisuje nieświadomości lub uprzejmości chwalącego, lecz swoim własnym zasługom (XV. 43).

Doktor Kościoła daje do zrozumienia, że problem sprowadza się do przeniesienia uwagi z troski o własny rozwój wewnętrzny na zainteresowanie opinią zewnętrzną. Szósty stopień pychy koncentruje człowieka na dobrym mniemaniu o sobie i zewnętrznej opinii, wskutek czego przestaje on dostrzegać długofalowe konsekwencje dokonywanych czynów – nie zważa na to, do czego zmierza. Człowiek zadzierający nosa wcale nie patrzy w niebo. Zaślepienie pychą sprawia, że przestaje gruntownie badać następstwa swoich działań. Sprawa jest poważna, ponieważ w ostateczności taka postawa może doprowadzić do wiecznego zatracenia.

Uzależnienie od ludzkiej opinii sprawia, że człowiek zarozumiały nie analizuje intencji podejmowanych przez siebie działań. Nasuwa to bardzo wyraźne skojarzenie z nauką Pana Jezusa zachęcającego, by praktyki pobożne, takie jak modlitwa i post, spełniać nie ze względu na ludzi, ale ze względu na Boga Ojca, który widzi w ukryciu (por. Mt 6, 5-18). Człowiekowi zarozumiałemu jednak łatwiej polegać na zewnętrznej opinii, gdyż tak naprawdę nie żyje on w jedności z Bogiem. Zapatrzony w siebie i przekonany o własnej wyższości sądzi, że sam wie wszystko najlepiej. Gdy jednak chodzi o życie duchowe, traci orientację.

Pozory pobożności są dla zarozumialca okazją do wyróżnienia się i popisywania przed ludźmi. Tragiczne w tym wszystkim jest to, że pod wpływem łatwowierności otoczenia w pewnym momencie człowiek taki sam ulega czarowi obnoszonej publicznie maski. Wskutek tego zaczyna mocno wierzyć, że rzeczywiście przewyższa innych ludzi. Samozakłamanie sprawia, że nie potrafi już właściwie rozumieć tego, co się wokół niego dzieje, a okazywane mu względy przypisuje własnym zasługom. Człowiek pokorny potrafi w pochwałach dostrzec uprzejmość lub ewentualnie brak pełnej świadomości u chwalącego, natomiast zarozumialec jest przekonany, że słowa uznania ze strony innych w pełni mu się należą.

Doktor Miodopłynny w swoim krótkim omówieniu nie podał wskazówek, które mogłyby pomóc obronić się przed popadnięciem w zarozumiałość. Z pomocą przychodzą nam zaczerpnięte z Pisma Świętego słowa, że miłość nie unosi się pychą (1 Kor 13, 4). Ważny też jest kontekst, w którym należy odczytywać dzieło O stopniach pokory i pychy, czyli Reguła św. Benedykta. Mnich, który osiągnął siódmy stopień pokory, potrafi wyrazić swoje dogłębne przekonanie, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich (7.51). Szósty stopień pychy, zarozumiałość, według św. Bernarda jest przeciwieństwem takiej postawy. Może więc warto przypominać sobie, zwłaszcza podczas rachunku sumienia, wszystkie własne potknięcia i upadki. Każdy ma ich na swoim koncie wystarczająco wiele, by przestać zadzierać nosa. Od tego jednak ważniejsze jest pogłębianie osobistej więzi z Bogiem. Życie w prawdziwej przyjaźni z Bogiem sprawia, że człowiek nie musi już zabiegać o uznanie ze strony innych ludzi. Bóg sam wystarczy.

Piotr Pikuła