Wierzę w Syna Bożego?
Wychował się w rodzinie włoskich agnostyków o antyklerykalnym nastawieniu. Uczęszczał jednak do katolickiej szkoły, bo troskliwa matka bała się posłać go do szkoły publicznej. Przyjął też sakramenty, ponieważ rodzina była przekonana, że „przynoszą szczęście”. Ukończył gimnazjum cieszące się opinią „laickiego seminarium”. W liceum wpajano mu kult ateistycznych komunistów, liberalnych agnostyków i wrogość do katolicyzmu. Marzył o wielkiej karierze libertyna w otoczeniu kelnerek i turystek. Ale pewnej nocy zadzwonił do niego wujek i powiedział, że u niego wszystko w porządku. Problem w tym, że wujek od roku już nie żył… Właśnie ta krótka rozmowa stała się przełomowym wydarzeniem w jego życiu.
Więcej jeszcze bardziej pikantnych szczegółów można znaleźć w książce „Dlaczego wierzę. Życie jako dowód wiary”, która jest zapisem rozmowy, jaką przeprowadził Andrea Tornielli z Vittorio Messorim (Wydawnictwo św. Stanisława BM, Kraków 2009). Ja natomiast chciałbym skoncentrować się nie tyle na samej biografii Messoriego, co na jego intelektualnych poszukiwaniach, które zaowocowały publikacją wielu książek pełnych argumentów na rzecz wiary. Andrea Tornielli w słowie wstępnym napisał o nim, że w swoich książkach „drąży wokół fundamentów, żeby dostarczyć swoim czytelnikom jakieś poszlaki racjonalności wiary w Syna Bożego, który zmartwychwstając, przemienił grupkę przerażonych i rozczarowanych mężczyzn w nieustających głosicieli Dobrej Nowiny”.
Messori twierdzi, że dzięki wielu przeczytanym książkom o Jezusie przekonał się, że „struktura nośna chrześcijańskich początków jest historycznie solidna”. Swoje książki pisał, aby udowodnić współczesnemu czytelnikowi, że Ewangelii nie można zaliczyć do bajek, legend czy mitów. Historyczne argumenty przemawiające na rzecz wiarygodności Ewangelii są niepodważalne.
Do takich argumentów natury historycznej można bez wątpienia zaliczyć pozabiblijne teksty źródłowe mówiące o życiu i działalności Pana Jezusa. Wspominają Go przecież tacy starożytni pisarze jak Tacyt, Swetoniusz czy Pliniusz Młodszy. Najobszerniejszym fragmentem jest słynne Testimonium Flavianum (Świadectwo Flawiusza). Chodzi Józefa Flawiusza (ok. 37-103), żydowskiego kapłana, dowódcę powstańczego oddziału i historyka, który około 93 roku napisał „Dawne dzieje Izraela”. W dziele tym znajdujemy następujące słowa: „W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe, był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów jako też pogan. On to był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał się im znów jako żywy, jak to o nim to oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiedzieli boscy prorocy. I odtąd aż po dzień dzisiejszy istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę” (18.3.3) [T. D. Łukaszuk, Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego, Kraków 2000, s. 21-22]. Według specjalistów niektóre wyrażenia, np. „On to był Chrystusem”, mogły zostać dodane przez chrześcijańskiego kopistę w III–IV wieku. Niemniej jednak tekst wyraźnie mówi, że Jezus istniał, że nauczał ludzi, że miał sympatyków i wrogów, że elity żydowskie Go zadenuncjowały, że został skazany przez Piłata na śmierć krzyżową, a mimo tego Jego wyznawcy nie przestali Go miłować.
Messori wyznaje w wywiadzie, że spotkanie Chrystusa zbliżyło go do Boga. Stwierdza: „Interesuje mnie wiara w Jezusa Chrystusa, która z konieczności wciela się także w religię, ale która zasadniczo jest spotkaniem z Nim, jest wiarą w ciąg historycznych faktów, których kulminacją jest Zmartwychwstanie. Interesuje mnie historia ludzkości, w której Bóg, który stał się człowiekiem, jednocześnie się ukrywa i objawia. Historia, która potem jest historią Kościoła”.
Poza przesłankami historycznymi dla Messoriego ważnym argumentem są starotestamentowe proroctwa, które znajdują swoją realizację w osobie Jezusa z Nazaretu. Jest ich bardzo wiele. Ewangelie przywołują je bardzo często i wskazują na ich wypełnienie w Jezusie. Za przykład niech wystarczą słowa, których spełnienie dokonało się na Golgocie: „Bo psy mnie opadają, osacza mnie zgraja złoczyńców. Przebili ręce i nogi moje, policzyć mogą wszystkie moje kości, A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i losy rzucają o moją suknię” (Ps 22, 17-19).
Nie możemy też zapomnieć o takich proroctwach, których spełnienie każdego dnia sami możemy ob- serwować. Myślę tu na przykład o słowach Maryi: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1, 48).
Innym ważnym faktem, którego według Messoriego nie możemy pomijać, jest słowo świadków. Chrześcijaństwo opiera się na więzi pokoleń, które przekazywały Ewangelię przeżywaną jako osobistą przyjaźń z Chrystusem. Ci, którzy spotkali Go za czasów Jego ziemskiego życia, którzy widzieli Go zmartwychwstałego, byli tak pewni swych słów, że nie zawahali się oddać za nie życia.
Messori przyznaje, że ważną rolę w jego osobistym poznaniu Pana Jezusa odegrała Maryja. Warta podkreślenia jest jego wypowiedź o znaczeniu pobożności maryjnej: „Właśnie tam, gdzie głosiło się solus Christus (tylko Chrystus – PP), gdzie pogardzało się pobożnością maryjną jako pogańskim przesądem, który miał zaciemniać i zanieczyszczać wiarę w jedynego Odkupiciela. Właśnie tam Chrystus, Syn Boga zniknął. Zamienił się w mędrca, moralistę, hebrajskiego profetę. Wiara w Boga-Człowieka okazała się – i pomimo wszystko nadal się okazuje – dużo bardziej trwała wśród katolików i prawosławnych, gdzie ma swoje miejsce Kobieta z Nazaretu”. Te słowa powinny każdego z nas pobudzić do zastanowienia nad miejscem Maryi w naszym życiu. Obserwacja, którą podzielił się pisarz, wyraźnie dowodzi, że Maryja prowadzi do wiary w Chrystusa.
Poszukiwania naukowe utwierdziły go w wierze, która dla Messoriego nie jest jednak doświadczeniem tylko i wyłącznie intelektualnym. Zwróciło moją uwagę osobiste świadectwo pisarza na temat sakramentu pokuty: „Rekompensatą za spowiedź, która do niedawna wydawała mi się poniżeniem nie do zniesienia, było uczucie wolności, lekkości, radości. Tak jak to jest zawsze, za każdym razem zresztą, gdy Kościół zapewnia cię za pośrednictwem swojego kapłana (choćby nawet był on tego niegodny, jest on przecież tylko narzędziem), że twoje grzechy już nie istnieją, zostały wymazane przez przebaczenie Chrystusa”. Na innym miejscu znajduje się bardzo ważne dopełnienie tego wyznania: „Od razu poczułem, że w Chrystusie nieskończone miłosierdzie współistniało ze sprawiedliwością, równie nieskończoną”.
Jedną z ważnych refleksji w omawianym wywiadzie są słowa o przyjaźni i wolności: „Przyjaźń potrzebuje atmosfery wolności, propozycji, z pewnością nie narzucania. Właśnie ze względu na chronienie tej koniecznej wolności, chrześcijański Bóg jest niewidoczny, objawia się tylko przez znaki i poszlaki; zdecydował się jednocześnie ukazać i ukryć. Jeśli byłby widoczny, jeśli wyłoniłby się zza chmur, zostalibyśmy przyparci do muru, zmuszeni do zaakceptowania Jego i Jego prawa. To byłby kres naszej wolności, a zarazem wiary niejako obowiązku, ale jako spotkania, jako zaufania. Właśnie wiary jako przyjaźni”.
Dziś Syn Boży ofiaruje swoją przyjaźń także Tobie. Niezależnie od tego, w jakim stanie jest Twoje życie, jesteś zaproszony do wieczności z Bogiem. On objawił nam swoją miłość w osobie Syna Bożego, który nie przyszedł, żeby potępiać, ale zbawiać. On też powołał do istnienia wspólnotę swoich przyjaciół, których posłał z dobrą nowiną, że oto kończy się panowanie ciemności, a pośród nas uobecnia się Królestwo Boże.
Piotr Pikuła