Uwolnić Piotra

Około dziesięć lat po śmierci Pana Jezusa św. Piotr Apostoł znalazł się w jerozolimskim więzieniu, gdzie oczekiwał na wykonie wyroku śmierci. Epizod ten jest jednym z wielu bardzo trudnych momentów historii rozwijającego się chrześcijaństwa. Jednak oprócz wymiaru historycznego możemy odkryć w nim również głęboki sens duchowy i wypływające z niego uniwersalne przesłanie ważne także dla wiernych naszych czasów.

Wydarzenia, do których tu nawiązuję, działy się w czasie prześladowań Kościoła za panowania Heroda Agrypy, wnuka Heroda Wielkiego. Agrypa miał już na sumieniu Jakuba, brata Jana Apostoła. Jak podają Dzieje Apostolskie, ściął go mieczem, a gdy zobaczył, że walka z Kościołem podoba się Żydom, aresztował ponadto Piotra. Było to podczas Paschy, a po święcie Apostoł miał być wydany w ręce ludu. Tymczasem jednak znajdował się w rękach żołnierzy. Jednego człowieka strzegło szesnastu. Gdy Apostoł znajdował się w więzieniu, Kościół nieustannie modlił się za niego do Boga. W nocy przed wykonaniem wyroku Piotr spał skuty podwójnym łańcuchem, przy nim zaś wartę pełniło dwóch strażników. Wówczas w celi rozbłysło światło. W mroku ponurego lochu zajaśniał blask anioła, który obudził Piotra, uwolnił go i wyprowadził z więzienia. Anioł zatroszczył się nawet o płaszcz dla Piotra, zapewne aby nie został rozpoznany przez przypadkowego przechodnia. Opadające kajdany, zmożeni snem strażnicy, otwierająca się żelazna brama. To wszystko sprawiało wrażenie snu lub widzenia. Ale gdy Piotr stanął poza murami więzienia, wrócił do siebie i zrozumiał, że Bóg uwolnił go przy pomocy anioła. Gdy dotarł do domu Marii, matki Jana zwanego Markiem, swego późniejszego współpracownika i ewangelisty, musiał długo kołatać do drzwi, ponieważ zebrani tam na modlitwie chrześcijanie nie dawali wiary, że to Apostoł. Choć służąca rozpoznała go po głosie, inni uznali, że to tylko anioł Piotra stoi przed bramą. Gdy zaś przekonali się naocznie o prawdziwości informacji przyniesionej przez Rode, byli bardzo zdumieni. Piotr nakazał im milczenie i opowiedział o całym zajściu, po czym polecił słuchaczom przekazać wiadomość o swym uwolnieniu pozostałym braciom i udał się w inne miejsce. Następnego dnia zaskoczony Herod przesłuchał i skazał na karę śmierci strażników, którym wymknął się więzień, a po jakimś czasie sam został uśmiercony przez anioła Pańskiego, ponieważ pozwolił ludziom nazywać się bogiem (por. Dz 12, 1-23).

To, co spotkało św. Piotra, może przydarzyć się każdemu. Nie myślę tu o dosłownym zamknięciu w areszcie, ale o zniewoleniu przez złego ducha. Szatan i inne złe duchy marzą o zamknięciu człowieka w niewoli grzechu i sprowadzeniu na niego wiecznego potępienia. Demony pragną naszej śmierci, więc gdy wpadniemy w ich ręce, zrobią wszystko, by nie utracić zdobyczy. Podwójny łańcuch, którym skuty został Piotr, może symbolizować dwa rodzaje grzechów, które zagrażają człowiekowi. Część z nich, jak na przykład gniew lub pycha, odnosi się do naszej duchowej natury, druga część, przykładowo nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu oraz nieczystość, do natury cielesnej. Człowiek zakuty w żelazne obręcze grzechu osaczony jest ponadto przez strażników, którymi są słabości ludzkiej natury, różnego rodzaju pokusy, sprzyjające upadkowi okoliczności i konsekwencje dotychczasowych potknięć. W przypadku Apostoła wartowników było w sumie szesnastu. Ilu pilnuje ciebie? Dowiesz się tego już po krótkim namyśle nad popełnianymi grzechami. Jednak dopiero pogłębiona autorefleksja, gruntowny rachunek sumienia, pozwolą dostrzec jeszcze innych, skrytych gdzieś w zakamarkach więzienia, którzy śledzą twój każdy krok i nie pozwalają wyjść na wolność. Sytuację pogarsza jeszcze żelazna brama braku nadziei na zmianę sytuacji – rozpacz. W końcu przecież wyrok już zapadł. Nie pozostało już nic, tylko czekać na śmierć. Może więc przynajmniej da się w tym miejscu jakoś zadomowić, zdjąć płaszcz, pas i sandały i ułożyć się do snu, nawet jeśli ma to być sen pomiędzy dwoma uzbrojonymi wrogami. Poczucie bezsilności odbiera chęć do jakiegokolwiek działania.

Na szczęście nikt z nas nie jest sam. Gdzieś poza murami więzienia żyją wolni ludzie, którzy nieustannie modlą się o uwolnienie schwytanych. Jest Kościół. I jest Bóg, który wsłuchuje się w prośby swojego ludu, Bóg, który posyła swego anioła, jak już nie raz wcześniej i później, by urzeczywistnić pragnienia swoich dzieci. Niebo schyla się ku ziemi. W ciemnościach grzechu pojawia się światło. A co wobec tego robi człowiek? Śpi. Przyszedł do niego anioł wysłany przez Boga, a on go nie dostrzega, ponieważ przestał czuwać i pogrążył się w śnie. Dobrze, że anioł nie zrezygnował i trącił go w bok, by obudzić z letargu. Każdy czasami potrzebuje takiego trącenia. Jeśli masz twardy sen, anielski kuksaniec może być bolesny. Ale przecież lepiej, żeby trochę zabolało, niż skończyło się egzekucją.

Warto zauważyć, że człowiek zbudzony przez Bożego wysłannika sam nie zrywa krępujących go kajdan. Próby szarpania łańcuchów zbudziłby przecież strażników. Łańcuchy opadły same na rozkaz anioła wzywającego więźnia do powstania. Jednak to dopiero początek drogi do całkowitego wyzwolenia. Dlatego ten, z którego spadły więzy grzechu, sam musi teraz przewiązać swoje biodra, włożyć sandały i narzucić płaszcz. Człowiek odpowiednio przyodziany odzyskuje swoją godność, jak syn marnotrawny, którego ojciec kazał ubrać podczas powitania w rodzinnym domu (por. Łk 15, 22). Strój ten przywołuje też skojarzenia związane ze świętem, podczas którego Apostoł przebywał w więzieniu. Izraelici otrzymali nakaz, by Paschę poprzedzającą wyjście z niewoli egipskiej spożywać w gotowości do drogi, dlatego mieli mieć przepasane biodra i sandały na nogach (por. Wj 12, 11). Kto chce wyjść na wolność, musi być gotowy do drogi. Boży posłaniec wskazuje kierunek, pomaga minąć kolejne straże i przywraca nadzieję, bezszelestnie otwierając żelazną bramę rozpaczy. Początkowo prowadzi także poza więzieniem, ale w pewnym momencie znika, pozostawiając człowieka jego własnemu rozsądkowi. Piotr zastanawiał się, co zrobić dalej i wybrał najmądrzejsze rozwiązanie – powrócił do wspólnoty. Nie było to jednak takie proste. Anioł otworzył mu żelazną bramę więzienia, ale drzwi Kościoła pozostały zamknięte. Jest ktoś, kto przy nich czuwa, by otworzyć pukającemu, ale nie dzieje się to natychmiast. Bardzo często ludziom trudno jest uwierzyć w przemianę człowieka wyrwanego z niewoli grzechu. Potrzeba trochę czasu, by ludzie mogli przekonać się, że ten, który miał umrzeć w niewoli, żyje teraz na wolności. By mogli osiągnąć całkowitą pewność, trzeba opowiedzieć o swoim doświadczeniu i dać świadectwo o doznanym miłosierdziu, a wspólnota będzie mogła z radością opowiadać pozostałym braciom o kolejnym cudzie wyzwolenia.

Na tym zakończę tę medytację. Omawiany fragment Pisma Świętego może stać się żywym Słowem Bożym także dla ciebie, jeśli teraz sam znajdziesz czas na rozmyślanie nad nim i odniesiesz go do swojej sytuacji. Być może znasz kogoś, kto siedzi w lochu i potrzebuje twojej modlitwy o uwolnienie. Być może sam tkwisz teraz w więzieniu i skuty łańcuchami grzechu potrzebujesz trącenia Bożego wysłannika. A może to ciebie posyła Bóg do ciemnej celi, by z twoją pomocą obudzić i uwolnić Piotra.

Piotr Pikuła