Swoboda grzeszenia
„Drogi, które ludziom wydają się dobre”, w końcu doprowadzą człowieka „do otchłani piekła, czyli do nienawiści Boga”. W taki sposób św. Bernard charakteryzuje jedenasty stopień pychy, czyli swobodę grzeszenia. Słowa te mogą wywoływać sprzeciw, gdyż wiele rzeczy, które ludziom wydają się dobre, odpowiadają woli Bożej wyrażonej tak w naturze, jak i w Objawieniu. Co zatem mógł mieć na myśli średniowieczny mistyk?
Bernard z Clairvaux (1090-1153) w traktacie O stopniach pokory i pychy (XX. 50; Pisma 2, WAM, Kraków 1991, s. 82-83) stwierdził, że zbuntowany zakonnik, „który został usunięty ze wspólnoty albo sam ją opuścił, natychmiast spada na stopień jedenasty”. Ten stopień pychy wyraża się w braku ograniczeń jeśli chodzi o przekraczanie Bożych przykazań. Ograniczenia, które ma na myśli św. Bernard, to budzący lęk przełożony zakonny i darzeni szacunkiem współbracia. Więzi, które istnieją we wspólnocie zakonnej, sprawiają, że grzeszne skłonności mnicha hamuje wstyd i strach. Ktoś, kto pod wpływem pychy opuszcza zgromadzenie, „z tym większym wyuzdaniem, podsycanym całkowitą swawolą, zaspakaja swe żądze”. Dla takiego człowieka ostatnią deską ratunku jest Bóg, który może postawić tamę takiemu zachowaniu. Od zatracenia może ocalić człowieka zakorzeniona w jego sercu bojaźń Boża. „Rozum jakby szeptem przypomina o niej woli, i dlatego człowiek ten dopuszcza się grzechów nie bez pewnego wahania. Niestety, podobnie jak bywa z próbującym przejść rzekę w bród – i on z wolna pogrąża się w wirze grzechów”.
Rozważając pouczenia św. Bernarda, warto najpierw zwrócić uwagę na sprawę postępowania według zasad, które „ludziom wydają się dobre”. Słowo Boże poucza nas, że ludzie, którzy z różnych przyczyn nie mieli możliwości poznać Prawa Bożego, potrafią odczytać jego nakazy w sumieniu i kierować się nimi w swoim postępowaniu. „Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające” (Rz 2, 14-15). Wówczas normy, które „ludziom wydają się dobre”, będą rzeczywiście dobre jako zgodne z Prawem Boga. Może jednak się zdarzyć, że nie tylko poganie, ale i ludzie sprawiający wrażenie żyjących w bliskości z Bogiem, będą od Niego dalecy w swoim sposobie myślenia i postępowania. Przykładem takiej sytuacji może być dialog Pana Jezusa z Szymonem Piotrem, który miał miejsce w okolicy Cezarei Filipowej. Gdy Jezus zapowiedział Apostołom, że będzie cierpiał, „że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie”, Piotr próbował odwieść od tego Nauczyciela. Wówczas Jezus powiedział do Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23). W tej sytuacji bardzo wyraźnie odsłania się przed nami kwestia, o której pisał św. Bernard: nie wszystko, co dobre jest w oczach ludzkich, jest dobre w oczach Boga. Czasem rozwiązania, które „ludziom wydają się dobre”, mogą być w rzeczywistości inspirowane przez podszepty złego ducha.
W wypełnianiu tego, co wynika z woli Bożej, a nie jest jedynie efektem ludzkich mniemań, wielkim wsparciem, według św. Bernarda, jest wspólnota zakonna. Polecenia przełożonych i relacje ze współbraćmi pomagają dochować wierności Bogu. Wierni świeccy, którym brak takiego umocnienia, mogą pomyśleć o stałym kierownictwie duchowym i wejściu do jednej z grup duszpasterskich funkcjonujących w ich parafii. Przeżywanie wiary razem z innymi pomaga nie tylko dojrzewać w miłości względem bliźnich, lecz także wytrwać w przestrzeganiu zasad moralnych głoszonych przez Kościół. A jeśli z członkami wspólnoty łączą nas silne więzi, to od łamania przykazań chronić nas może także zbawienny wstyd, o którym wspomniał św. Bernard.
Wypełnianie woli Bożej to jeden z podstawowych przejawów prawdziwie chrześcijańskiej pokory. Uznajemy wówczas wyższość Stwórcy, którego polecenia i nakazy stają się dla nas królewskim prawem. Gdy przestrzegamy Bożych przykazań, pokazujemy, że On jest w naszym życiu na pierwszym miejscu, że to On zasiada na duchowym tronie naszych serc. Niejednokrotnie wymaga to samozaparcia i umartwienia, szczególnie, gdy do głosu dochodzą nasze własne pomysły lub pochodzące od złego ducha pokusy. Jednak prawdziwa pokora prowadzi do uspokojenia wewnętrznej walki i całkowitego poddania się człowieka Bogu.
Piotr Pikuła