Polscy święci i błogosławieni w czasach walki o niepodległą Polskę
Obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości są okazją do przypomnienia roli Kościoła w czasach walki o wolność naszej Ojczyzny. Szczegółowe omówienie całego spektrum zagadnień wiążących się z tym tematem wymagałoby opracowania obszernej monografii. Ja chciałbym spojrzeć na niego przez pryzmat zaangażowania w sprawę narodową kilku wybranych ludzi, których później Kościół katolicki wyniósł na ołtarze jako orędowników u Boga i przykład do naśladowania.
Pierwszym z nich może być św. Rafał Kalinowski (1835-1907), który jako uczestnik Powstania Styczniowego był ministrem wojny Rządu Narodowego, za co później, po aresztowaniu przez Rosjan, został skazany na karę śmierci. Ostatecznie jednak skazany na dziesięć lat katorgi na Syberii. Po powrocie z zesłania został karmelitą.
Innym uczestnikiem Powstania Styczniowego był św. Brat Albert Chmielowski (1845-1916), który podczas ataku na pozycje wroga został ciężko ranny w nogę, tak że trzeba ją było amputować. Później powstaniec, chcąc uniknąć carskich represji, musiał udać się na emigrację. Dalsze jego losy są wszystkim znane dobrze – jak chleb, który rozdawał najuboższym.
W powstańczą walkę z zaborcą jako uczeń zaangażował się także św. ks. Zygmunt Gorazdowski (1845-1920). Z kolei bł. Celina Borzęcka (1833-1913) razem z maleńkim dzieckiem trafiła do więzienia w Grodnie za pomoc powstańcom. Później też angażowała się w sprawę polską, gdy nawiązała kontakt z działaczami narodowymi na emigracji. W dramatyczny sposób doświadczył powstania także bł. o. Jan Beyzym (1850-1912), późniejszy posługacz trędowatych na Madagaskarze. Jego ojcu za popieranie powstańców groziły poważne konsekwencje. Gdy zbiegł do Galicji, rosyjscy żołnierze spalili dom rodzinny Beyzymów, pozbawiając matkę z dziećmi dachu nad głową.
Trochę inaczej wybuch Powstania Styczniowego wpłynął na życie św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego (1822-1895), który jako metropolita warszawski – za bezkompromisową obronę Kościoła i narodu – został zesłany na 20 lat do Jarosławia nad Wołgą. Warto jeszcze dodać tutaj, że w młodości – przed wyborem kapłańskiej drogi życia – św. Zygmunt Szczęsny Feliński wziął udział w zakończonym klęską Powstaniu Poznańskim (1848). I choć tamto bolesne doświadczenie wpłynęło na zmianę sposobu myślenia metropolity o dążeniach niepodległościowych, to z całą pewnością nie zgasiły w jego sercu miłości do Ojczyzny.
Konsekwencji Powstania Styczniowego doświadczał cały Kościół w Polsce. Bardzo wymownym przykładem popowstaniowych represji była kasata klasztorów. Pozostało jedynie 25 męskich i 10 żeńskich klasztorów, tak zwanych etatowych, ponieważ za zabrane majątki przyznano im pensje. Ponadto liczbę osób zakonnych w każdym klasztorze ograniczono do czternastu, czyniąc wyjątek jedynie dla Jasnej Góry. Symboliczną postacią związaną z tym okresem jest bł. o. Honorat Koźmiński (1829-1916). Wiedząc bardzo dobrze, czym są carskie represje – jako uczeń przeszedł niemal roczny areszt w Cytadeli Warszawskiej – podjął się tworzenia tajnych zgromadzeń bezhabitowych, które stały się później zaczynem odnowy życia zakonnego w Polsce.
Carskie represje po Powstaniu spadły także na tysiące unitów w związku z likwidacją ich ostatniej w zaborze rosyjskim diecezji. Do rangi symbolu tamtych wydarzeń należy śmierć trzynastu bł. Męczenników z Pratulina (1874), którzy za odmowę przejścia na prawosławie zostali zamordowani przez carskich żołnierzy dowodzonych przez niemieckiego z pochodzenia i luterańskiego z wyznania kapitana Steina. W ciągu trzydziestu lat represji całe Podlasie spłynęło krwią tysięcy unitów, którzy za jedność z Rzymem gotowi byli na głód, chłostę, tortury, rekwizycje, więzienie czy zesłanie. Prześladowanym nieśli pomoc ofiarni ludzie Kościoła, między innymi św. Brat Albert i bł. ks. Ignacy Kłopotowski (1866-1931), którzy wydatnie wspierali tajne misje prowadzone wśród represjonowanych. W przypadku ks. Kłopotowskiego warto wspomnieć jeszcze o jego wielkiej pracy publicystycznej, której symbolem jest tytuł wydawanego przez niego dziennika: „Polak-Katolik”.
Czas I wojny światowej zaowocował odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Z okresem tym wiąże się postać św. Józefa Bilczewskiego (1860-1923), który jako metropolita lwowski organizował pomoc dla ofiar wojny. Podobnie działał biskup przemyski, św. bp Józef Sebastian Pelczar (1842-1924). Chrześcijańskie miłosierdzie potrzebującym okazywała również – chociaż w innej skali – bł. Aniela Salawa (1881-1922), prosta służąca, która z troską pochylała się nad rannymi i jeńcami. W tym czasie św. Urszula Ledóchowska (1865-1939) służyła Ojczyźnie w Skandynawii, troszcząc się o sieroty polskich emigrantów i wygłaszając odczyty na temat praw Polski do suwerenności. Wielka wojna to także czas heroicznej odwagi bł. Karoliny Kózki (1898-1914), która – broniąc swej dziewczęcej niewinności – została bestialsko zamordowana przez rosyjskiego żołnierza. Jej pogrzeb był wielką religijno-patriotyczną manifestacją.
Okres odbudowy Państwa Polskiego po I wojnie światowej wymagał walki, w którą pośród tysięcy Polaków zaangażowali się bł. Stanisław Kostka Starowieyski (1895-1941) i bł. ks. Władysław Miegoń (1892-1942). Pierwszy z nich w wojnach polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej wziął udział jako dowódca artylerii polowej. Za wykazane męstwo w walce otrzymał Virtuti Militari. Po wojnie był aktywnym katolikiem świeckim, z oddaniem służącym Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Drugi zasłynął jako wzorowy kapelan i sanitariusz, a za męstwo i odniesione rany podczas wojny polsko-bolszewickiej otrzymał Virtuti Militari od samego Józefa Piłsudskiego. Dziś nosi szczególne miano Patrona Wojska Polskiego. Obu spotkał podobny, tragiczny koniec – śmierć w niemieckim obozie koncentracyjnym podczas II wojny światowej.
To oczywiście nie wszyscy święci i błogosławieni z okresu walki o niepodległość, jednak nawet ta niepełna lista pozwala spojrzeć na tamte czasy z perspektywy, o której rzadko można usłyszeń. Przy okazji Święta Niepodległości mówimy zazwyczaj o wielkich ojcach odrodzonej Polski, o Piłsudskim, Dmowskim, Paderewskim, Witosie, Korfantym, Daszyńskim i innych. Zazwyczaj podkreśla się działania zbrojne i dyplomatyczne. Nie można jednak zapominać o wielkim wysiłku ducha narodu polskiego, a on umacniał się w licznych świątyniach i sanktuariach, w konfesjonałach i przy ołtarzach, w procesjach i pielgrzymkach, przy wtórze pieśni, które, jak „Boże, coś Polskę”, napełniały go nadzieją na przywrócenie wolnej Ojczyzny. Spośród setek przykładnych członków Kościoła, duchownych i świeckich, wpatrujemy się szczególnie w tych, których wyniesiono na ołtarze. Niech wzór, który nam dają, będzie dla nas inspiracją w obecnych czasach, a ich orędownictwo niech wspiera nas w pracy na rzecz Królestwa Chrystusa w niepodległej Polsce.
Piotr Pikuła