Pogromca złych duchów

O św. Bartłomieju Apostole wiemy stosunkowo mało. Nowy Testament wymienia jego imię zaledwie cztery razy, zawsze pośród imion innych apostołów (Mt 10, 3; Mk 3, 18; Łk 6, 14; Dz 1, 13). Warto dodać, że tradycja utożsamia z Bartłomiejem wspomnianego przez św. Jana Ewangelistę Natanaela z Kany Galilejskiej (J 1, 45–51; 21, 2). Tu na szczególną uwagę zasługuje jego wyznanie wiary w mesjańskie posłannictwo Jezusa: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!” (J 1, 49). Skąpe wiadomości o życiu św. Bartłomieja uzupełnia chrześcijańska literatura pozabiblijna. W zachowanych do naszych czasów apokryfach Apostoł jawi się jako pełen Bożej mocy pogromca złych duchów. Ale to nie wszystko. Co jeszcze o św. Bartłomieju mówią apokryfy?

Zanim przejdziemy do apokryficznych dziejów św. Bartłomieja, przypomnieć trzeba, czym właściwie są apokryfy. Najprościej można stwierdzić, że są to teksty pod względem treści i stylu bardzo przypominające Pismo Święte, ale już przez starożytnych papieży i biskupów umieszczone poza kanonem. Część z nich trzeba wręcz było ukrywać przed wiernymi, by nie siać zamętu lub zgorszenia. Inne jednak mogą mieć bardzo wzniosłą treść i być zupełnie poprawne pod względem zgodności z całością Objawienia. Jako prywatna lektura pobożnych chrześcijan uzupełniały wielokrotnie brakujące informacje o życiu Pana Jezusa, Matki Bożej i apostołów. Taką rolę odegrały również jeśli chodzi o św. Bartłomieja.

W zbiorze zatytułowanym Apokryfy Nowego Testamentu. Apostołowie (red. ks. M. Starowieyski, WAM, Kraków 2007) znajduje się Łacińskie Męczeństwo św. Bartłomieja, Skrót Męczeństwa świętych Bartłomieja i Judy, Apostołów Chrystusa oraz Etiopskie Przepowiadanie Bartłomieja w mieście Oazy i Męczeństwo Bartłomieja. Teksty te różnią się w wielu szczegółach, co jest szczególnie widoczne w samych opisach ostatnich chwil Apostoła. Pierwszy z nich mówi o pobiciu apostoła kijami i ścięciu. Wersja etiopska podaje, że wrzucono go w morze z workiem piasku przywiązanym do szyi. Natomiast ze Skrótu Męczeństwa… dowiadujemy się, że Apostoła najpierw pobito świeżymi kijami i jako martwego wywleczono za miasto. Gdy jednak po trzech godzinach apostoł odzyskał świadomość i znów zaczął głosić Chrystusa, niewierni obdarli go ze skóry, wyprawili ją i zrobili z niej bukłak. Gdy mimo wszystko wciąż głosił Ewangelię, został ukrzyżowany i znów pobity kijami. Apostoł żył jednak nadal i skonał dopiero po dwóch godzinach. Spośród świadków jego agonii i towarzyszących jej niezwykłych znaków nawróciło się tego dnia osiem tysięcy dusz.

W Łacińskim Męczeństwie św. Bartłomieja zamieszczona została interesująca charakterystyka Apostoła. Wygłosił ją sam szatan, który chciał wskazać swoim czcicielom, jak wygląda „przyjaciel Boga wszechmogącego”: „Ma on włosy czarne i kędzierzawe. Skórę ma białą, oczy wielkie, nos równy i prosty, oczy przykryte opadającymi z głowy włosami, szeroką brodę mającą kilka siwych włosów, wzrostu średniego – nie można bowiem powiedzieć, aby on był niski lub wysoki. Nosi białą krótką tunikę bez rękawów, obrębioną purpurą. Nakłada na siebie płaszcz biały mający na swoich rogach drogie purpurowe kamienie. Od dwudziestu sześciu lat nie brudzą się jego szaty ani się nie starzeją. Podobnie jego sandały mają szerokie rzemienie, od dwudziestu sześciu lat się nie starzeją. Sto razy dziennie i sto razy w nocy modli się do Boga upadłszy na kolana. Głos jego jest gwałtowny jak trąba. Wraz z nim chodzą aniołowie Boży, którzy nie pozwalają mu się zmęczyć ani łaknąć. Oblicze jego się nie zmienia, zawsze ma takie samo usposobienie: w każdej chwili jest pogodny i radosny, wszystko przewiduje, wszystko wie, mówi językami wszystkich narodów i rozumie je. On już teraz wie, że wyście mi zadali pytanie, i co ja wam o nim odpowiedziałem, bo aniołowie Boży służą mu i oznajmiają mu wszystko” (s. 717–718).

Łacińskie Męczeństwo św. Bartłomieja kładzie silny nacisk na konfrontację Apostoła z szatanem. Opisane tam dzieje Apostoła zaczynają się od tego, jak swoją obecnością w indyjskiej świątyni związał on moc szatana oddziałującego podstępnie na ludzi czczących go w posągu bogini. Dopiero szatan czczony pod postacią innego bóstwa w innej świątyni wyjawił swym wyznawcom, że obecność apostoła związuje go ognistymi łańcuchami, tak że nawet boi się westchnąć.

W tekście tym opisano również, jak pewien opętany krzyczał do św. Bartłomieja, że palą go jego modlitwy. Uwolnił też od wpływu złego ducha córkę królewską, którą trzymano w kajdanach, gdyż gryzła ludzi i niszczyła wszystko, co wpadło jej w ręce. Egzorcyzm ten stał się okazją do rozmowy z królem, podczas której Bartłomiej wygłosił swoją naukę o Panu Jezusie i Jego walce ze złym duchem. Między innymi powiedział: „I jak zwycięzca tyrana wysyła swych towarzyszy, aby wszędzie, gdzie tyran miał posiadłości umieszczali znaki zwycięstwa swojego króla i triumfatora, tak też zwycięzca, człowiek Jezus Chrystus, wysłał nas do wszystkich krajów, abyśmy wypędzili sługi szatana, które obecnie zamieszkują w posągach świątynnych, a ludzi, którzy im służą, wyciągali spod mocy tego, który został już zwyciężony. I dlatego nie przyjmujemy ani srebra ani złota, lecz pogardzamy nimi, jak i On nimi pogardzał. My bowiem pragniemy być bogaci jedynie tam, gdzie znajduje się Jego królestwo i władza: tam nie ma przystępu ani choroba, ani smutek, ani śmierć. A tam trwają wieczne szczęście i wieczna błogość, radość bez końca i wieczne rozkosze. I dlatego wszedłem do waszej świątyni i szatana, który przez bożka dawał odpowiedzi, trzymam związanego przez aniołów Tego, który mnie posłał. Dlatego więc, jeśli ochrzcisz się i pozwolisz, że zostaniesz oświecony, to sprawię, że zobaczysz i zrozumiesz, od jak wielkiego zła się powstrzymałeś” (s. 721). Na rozkaz Apostoła sam zły duch na oczach pogan zaczął rozbijać czczone przez nich posągi, po czym ukazał się skrzydlaty anioł Pański jaśniejący jak słońce, który oblatując pogańską świątynię i rzeźbiąc na jej kamieniach znak krzyża, dokonał jej oczyszczenia. Następnie anioł zwrócił się do tłumu i pokazał, jak naprawdę wygląda ten, którego czcili w swej świątyni: „«Gdy zaś go zobaczycie nie lękajcie się, lecz znak, który wyryłem na tych kamieniach uczyńcie palcem na waszych czołach, a ucieknie od was wszelkie zło». To powiedziawszy ukazał im Anioł Pański ogromnego Egipcjanina, czarniejszego od smoły, mającego ostre rysy twarzy, szeroko rozłożoną brodę, włosy aż do stóp, oczy ogniste jak rozżarzone żelazo, z ust jego wychodziły lśniące iskry, a z nozdrzy wychodziły płomienie siarki. Na skrzydłach miał kolce jak jeż, ręce miał związane na plecach zaciągniętymi łańcuchami ognistymi” (s. 724).

Zmiany zaprowadzone dzięki św. Bartłomiejowi nie spodobały się pogańskim kapłanom, którzy podburzyli przeciwko niemu innego króla. Ten kazał pochwycić apostoła i, jak już wcześniej wspomniałem, siec go kijami i ściąć. Jednak morderca i jego stronnicy poumierali, a władzę w krainie objęli chrześcijanie na czele z nowym królem-biskupem. Jako wyraz wdzięczności dla Apostoła zbudowali tam wspaniałą bazylikę, w której złożyli jego szczątki.

Pomijając kwestię oceny historycznej wartości przywołanych powyżej apokryfów, chciałbym zwrócić uwagę na dwie kwestie teologiczne. Po pierwsze, można powiedzieć, że Łacińskie Męczeństwo św. Bartłomieja jest fabularyzowanym komentarzem do słów św. Pawła zabraniającego chrześcijanom udziału w kulcie pogańskim: „Ależ właśnie to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami” (1 Kor 10, 20). Pismo Święte i cała Tradycja katolicka aż po dzień dzisiejszy surowo zabraniają bałwochwalstwa, wiary w innych bogów i oddawania czci innym bogom poza Bogiem Jedynym (por. KKK 2112). Po drugie, warto zwrócić uwagę na chrystologię zawartą w apokryfie. Dla Ps. Abdiasza, autora Łacińskiego Męczeństwa św. Bartłomieja, Chrystus jest przede wszystkim tym, który zwycięża szatana i posyła swych uczniów, by również zwalczali złego ducha. Na tym polega mesjańskie zadanie Jezusa także według Nowego Testamentu: „Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3, 8).

W powyższym kontekście apokryficzne dzieje św. Bartłomieja mogą być pouczającą lekturą także w naszych czasach. Dzisiaj również zagraża nam bałwochwalstwo, zarówno to rozumiane dosłownie, jak i to w znaczeniu metaforycznym. Apokryf może pobudzić naszą wyobraźnię i uwrażliwić nas na duchową walkę, w której bierzemy udział każdego dnia. Przede wszystkim jednak powinien zwrócić naszą uwagę na Chrystusa, „[…] którego – jak stwierdza apokryf – Żydzi ukrzyżowali sądząc, że śmierć może Go powstrzymać. On jednak samą śmierć, która jest naszą królową, pochwycił w niewolę, a naszego księcia, małżonka śmierci, związał ognistymi kajdanami. Trzeciego dnia zmartwychwstał jako zwycięzca śmierci i szatana, i swym Apostołom dał znak swojego krzyża, a posłał ich do wszystkich części świata – jeden z nich jest tu […]”.

Piotr Pikuła