Niestosowna wesołość
Kolejna część traktatu świętego Bernarda z Clairvaux O stopniach pokory i pychy (WAM, Kraków 1991) dotyczy niestosownej wesołości (XII. 40). Przypomnijmy, że pierwszym stopniem pychy według Opata z Clairvaux jest ciekawość sprowadzająca się do zainteresowania grzechami innych, drugim zaś jest lekkomyślność, która wyraża się w postawie pogardy lub zawiści. Nie mogąc znieść swojego upokorzenia, które wynika z wyższości innych, ludzie chwytają się fałszywej pociechy, w czym święty Bernard widzi trzeci stopień pychy.
Punktem odniesienia dla rozważań Doktora Miodopłynnego są słowa Koheleta: „serce głupich, gdzie wesele” (Koh 7, 4). We współczesnym przekładzie Biblii Tysiąclecia (wydanie V, 1999) cały ten werset brzmi w sposób następujący: „Serce mędrców jest w domu żałoby, a serce głupców w domu wesela”. W domu żałoby, nad ciałem nieboszczyka, rodzą się poważne pytania dotyczące sensu życia. W domu wesela ogarnia nas przyjemność, która jednak stwarza tylko iluzję rzeczywistości.
Święty Bernard rozumiał te słowa podobnie: „Charakterystyczną cechą pysznych jest szukanie tego, co rodzi wesołość, i unikanie tego, co wywołać może smutek”. Problemem człowieka pysznego jest brak akceptacji wobec zastanej rzeczywistości: „radość, jakiej zawsze szukał, często bywa przemieszana ze smutkiem”. Człowiek pyszny popada zatem w zakłamanie. Dotyczy ono przede wszystkim jego własnej kondycji duchowej i moralnej. Nie chce dostrzegać własnych słabości ani wyższości innych. „Zwraca uwagę na swe domniemane cnoty i w żadnym wypadku nie uznaje zasług drugiego”. W przeciwieństwie do człowieka pokornego, który doświadcza na przemian radości w wyniku uczynionego dobra i smutku na skutek popełnionego zła, człowiek pyszny trwa w stanie ciągłego samozadowolenia. Właśnie taką postawę święty Bernard określa mianem niestosownej wesołości.
Według Opata z Clairvaux o trzecim stopniu pychy świadczy brak autorefleksji. Człowiek znajdujący się w tym stanie nie będzie okazywał żalu i skruchy za popełnione zło, lecz będzie się zachowywał, jakby „został już oczyszczony z wszelkiej winy”.
Ostatnia część rozważań na ten temat zawiera wskazówki pomagające w diagnozie problemu. Święty Bernard przedstawił je w sposób bardzo wyrazisty i bezkompromisowy, ujawniając jednocześnie swój żywiołowy temperament, jak i mistrzostwo pióra.
„W jego ruchach widać błazeństwo, na czole bezmyślność, w chodzie – próżność. Jest skory do żartów, skłonny i pochopny do śmiechu. Usunąwszy z pamięci wszystko, co dotychczas uznawał w sobie jedynie za godne pogardy, a więc przykre, a zebrawszy to, co według niego zasługuje na szacunek, nie myśląc przy tym o niczym innym jak tylko o tym, co mu się w sobie podoba – nie potrafi dłużej wstrzymać się od wybuchu śmiechu i głupawej radości, nie bacząc, czy to w ogóle wypada. Gdy wzdęty parą pęcherz przekłujesz chociażby w jednym punkcie, natychmiast skurczy się z szelestem i powietrze płynące z niego owym maleńkim otworem wydaje raz po raz piskliwe gwizdy; podobnie ma się rzecz z zakonnikiem. Napełniwszy swe serce próżnymi, błazeńskimi myślami, a związany przepisami milczenia, nie może całkowicie wypuścić z siebie wiatru nabrzmiałej głupoty, dlatego daje jej ujście w chichocie i rechocie zduszonej gardzieli. Często wtedy zakrywa rozpaloną twarz rękami, zagryza wargi, zaciska szczęki, charczy, śmieje się bez opamiętania, ;a z nosa płyną świsty, poświsty”.
Osobom skorym do żartów i skłonnym do śmiechu trudno będzie zgodzić się ze stanowiskiem świętego Bernarda. Trzeba jednak zastanowić się nad prawdziwą przyczyną wesołości. Jeśli wynika ona z próżności i błazeństwa, nie można jej aprobować. Na pocieszenie warto jednak dodać, że Biały Opat nie miał nic przeciwko radości, o ile będzie to radość serca rozweselonego obecnością Pana Jezusa.
Piotr Pikuła