Król św. Teresy od Jezusa

teresa-z-avili

Św. Teresa z Avili, zwana też Teresą od Jezusa, szesnastowieczna Karmelitanka Bosa i Doktor Kościoła, w dziele zatytułowanym „Twierdza wewnętrzna” wielokrotnie określa Boga mianem Króla. W kontekście Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, który proklamowany był 19 listopada 2016 roku w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach, spojrzenie na prawdę o królowaniu Boga z perspektywy duchowości chrześcijańskiej może przyczynić się do pogłębienia znaczenia tego wydarzenia.

Już w pierwszym rozdziale swoich rozważań, pisząc o piękności i godności duszy ludzkiej, św. Teresa mówi o Bogu jako Królu. Nie wiedząc, jak wyjaśnić siostrom zakonnym „pewne wątpliwości, jakie mają w rzeczach modlitwy”, na klęczkach błagała Pana o podpowiedź. Wówczas pojawiła się w jej głowie następująca myśl: „Przedstawiła mi się dusza nasza jako twierdza cała z jednego diamentu albo na wskroś przejrzystego kryształu, podzielona na wiele rozmaitych komnat, podobnie jak i w niebie mieszkań jest wiele. Bo w istocie, siostry, jeśli dobrze rzecz zważymy, dusza sprawiedliwego nie jest niczym innym jak prawdziwym rajem, w którym, jak Pan mówi, z radością przebywa. Jakież bowiem, powiedzcie same, musi być to mieszkanie, w którym Król tak potężny, tak mądry, tak przeczysty, tak dobra wszelkiego pełny, rozkosz dla siebie znajduje?” („Twierdza wewnętrzna”, Poznań 2000, s. 33). 

W koncepcji przyjętej przez św. Teresę twierdza przypomina owoc palmowy skryty pod warstwami powłok. Takie powłoki tworzą liczne komnaty twierdzy, w której centrum znajduje się najważniejsze miejsce zamieszkane przez króla, nazwane przez autorkę komnatą główną lub pałacem (s. 46). Aby jednak dojść do pomieszczenia zajmowanego przez króla, trzeba rozpocząć wędrówkę od mieszkania pierwszego, które składa się z wielu komnat. Początek jest bardzo trudny i niebezpieczny, ponieważ właśnie tutaj na dusze rozpoczynające wędrówkę czyha diabeł i całe hufce czartów. Bronią oni przejścia do wnętrza i na niczego niespodziewające się dusze zastawiają niezliczone zasadzki. Według św. Teresy w mieszkaniach położonych bliżej siedziby króla również dusza może spotkać się z atakami złego ducha, jednak na pierwszym etapie są one najbardziej niebezpieczne. Zagrożenie spowodowane jest tym, że „dusze jeszcze nasiąkłe są światem, zanurzone w uciechach jego, zmarniałe przywiązaniem do honorów i roszczeń jego, skutkiem czego lennicy duszy, to jest zmysły i władze przyrodzone, które Bóg jej dał, aby ją strzegły i broniły, nie mają dostatecznej siły odpornej i tak dusza, choć pragnęłaby nie obrażać Boga, choć i dobre uczynki spełnia, łatwo przecież ulega przemocy nieprzyjaciela” (s. 50). Dzieje się tak, ponieważ do pierwszego mieszkania światło płynące z pałacu króla zaledwie dochodzi, zaś dusza, która tu wkroczyła, nie może dostrzec w pełni jego blasku, gdyż przesłaniają jej go wciąż ją zajmujące sprawy tego świata: troska o majątek, o honor i interesy doczesne.

W charakterystyce trzeciego mieszkania św. Teresa z Avili poruszyła trudny temat oschłości doświadczanej przez dusze znajdujące się na tym etapie wędrówki do pałacu króla. Dusze te mają pewność, że nie tylko nie dopuściłyby się grzechu, ale nawet gotowe są cierpieć, niż popełnić grzech powszedni. Wiodą cnotliwe życie, a jednak „drzwi do komnaty, w której przebywa Król, jeszcze zostają przed nimi zamknięte, choć poczytują siebie za lenników i dworzan Jego, i są nimi w istocie. Nie pamiętają jednak, że i królowie tej ziemi, choć wielu mają dworzan i lenników, nie wszystkim jednak dają wstęp na pokoje królewskie” (s. 72). Św. Teresa zachęca tutaj do przyjęcia w pokorze Bożej woli, ponieważ droga doskonałości wymaga całkowitego oddania się Bogu. Poucza też siostry w następujących słowach: „Przypatrzcie się dobrze Świętym, którzy zostali dopuszczeni do komnaty królewskiej, a zobaczycie, jaka jest między nimi a nami różnica. Nie żądajcie tego, na coście nie zasłużyły; aniby nam to w myśli powstać nie powinno, byśmy po tylu grzechach, którymi obraziłyśmy Boga, mogły jeszcze, choćby najgorliwszą służbą naszą, na takie szczęście zasłużyć” (s. 72). Zwłaszcza że dobro, które ludzie czynią, jest wynikiem działania łaski Bożej. Dlatego człowiek nie ma podstaw, by domagać się dopuszczenia do komnaty królewskiej, ponieważ wciąż pozostaje dłużnikiem (s. 74).

Jednym z problemów poruszonym w opisie trzeciego mieszkania jest stosunek duszy do majętności. Ich utrata lub chęć ich pomnożenia bardzo utrudniają zdobycie pokoju wewnętrznego i swobody ducha. Według św. Teresy, nawet osoby cnotliwe i oddane modlitwie, które chcą się wzbogacić bez jakichkolwiek złych zamiarów, nie powinny marzyć o tym, by zdołały „wejść do mieszkań wewnętrznych, kędy Król przebywa” (s. 77). Podobnie jest z duszami, które potrafią cierpliwie znosić wzgardę i upokorzenie, ale nie umieją opanować wewnętrznego wzburzenia.

„Czwarte to mieszkanie, tym samym, że więcej już jest zbliżone do miejsca, gdzie przebywa Król, pięknością i ozdobnością swoją przewyższa wszelkie poprzednie” (s. 86). Podejmując refleksję nad tym mieszkaniem, św. Teresa w symboliczny sposób opisała zmysły i władze duszy, czyli rozum i wolę, jako strażników twierdzy, którzy rozpierzchli się na różne strony i przez długi czas zadawali się z obcym i wrogim wobec twierdzy pospólstwem. Wiedząc, że niewierność musi doprowadzić ich do zguby, chcą wrócić do twierdzy i krążą wokół niej, jednak na skutek złych nawyków nie potrafią tego uczynić o własnych siłach. Dalej św. Teresa stwierdza: „bądź co bądź jednak nie są już zdrajcami i trzymają się w pobliżu. Za czym król wielki, zasiadający w wewnętrznym mieszkaniu twierdzy, widząc ich dobrą wolę, chce je w wielkim miłosierdziu swoim na powrót do siebie przywołać i, jako pasterz dobry, cichym, ledwie dosłyszalnym głosem daje im skutecznie poznać swe wezwanie, aby porzuciły drogę zatracenia i do mieszkania Jego wróciły” (s. 105).

Inną kwestią, przy omawianiu której św. Teresa opisuje Boga jako Króla, jest zawieszenie myśli i chęci działania z siebie. „Nasze tu działanie całe zasadza się na tym, byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy przed wielkim, bogatym monarchą, a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi pokornie wyglądali zmiłowania Jego. Jeśli Pan ukrytymi drogami swymi i jakim znakiem wewnętrznym da nam uczuć, że nas słucha i że raczył nas dopuścić do siebie, wówczas dobra rzecz milczeć, a nieźle będzie starać się i o zawieszenie działania rozumu – jeśli zdołamy. – Lecz gdybyśmy takiego znaku, dającego nam uczuć, że on Król niebieski nas słucha i na nas patrzy, nie otrzymali, zgubnym byłoby umyślne trzymanie się w bezmyślności” (s. 107-108).

W opisie piątego mieszkania św. Teresa w nawiązaniu do cytatu z „Pieśni nad pieśniami” pisze o królu wprowadzającym duszę do winnej piwnicy, która oznacza według niej sam środek i najgłębsze wnętrze duszy, do którego Pan wprowadza ludzi według swojej własnej woli (s. 126). Następnie Mistyczka z Avili podziwia mądrość Stwórcy, opisując jako przykład jedwabnika, który z brzydkiego robaka zmienia się w pięknego motyla. Św. Teresa zachęca siostry do rozważania nieskończonej mądrości Boga i konkluduje: „Cóż by to dopiero było, gdybyśmy znały własności wszystkich dzieł i stworzeń Jego? Wielki to zaiste dla duszy pożytek, zagłębiać się myślą w te wielmożności Boże i radować się z tego, że jesteśmy oblubienicami tak mądrego, tak potężnego Króla” (s. 129).

Przedstawiając siostrom mieszkanie szóste, św. Teresa między innymi opisuje kondycję duszy zaangażowanej w wewnętrzną walkę. Gdy dusza wychodzi z niej jak zwycięski żołnierz, uświadamia sobie, że sama nie walczyła, lecz zwycięstwo zawdzięcza Panu, który osobiście brał udział w tej walce – w niej i za nią: „mało albo nic nie zdołałaby uczynić sama z siebie, gdyby Pan ją wypuścił z obrony swojej” (s. 166). Niemoc i bezwładność, jakiej doświadcza wówczas dusza, jest dla niej dowodem jej własnej nicości i nędzy. Świadomość ta wywołuje wielkie cierpienie, ale jego źródłem jest sam Bóg: „Chce ten wielki Bóg przywieść nas tą drogą do uznania nieograniczonej nad nami władzy Jego i własnej nędzy naszej; a dwojakie to uznanie bardzo nam potrzebne jest do tego, co Pan dalej w nas zdziałać zamierza” (s. 167).

W innym miejscu św. Teresa zaznacza, że człowiek autentycznie słyszący głos Boga nie może myśleć o czym innym: „Ten bowiem, który mocen był rozkazać słońcu – na prośbę Jozuego, jeśli dobrze pamiętam – aby stanęło, mocen jest kazać stanąć i władzom duszy i wszystkiemu jej wnętrzu. Nie masz takiej siły, która by zdołała uchylić się od tego rozkazu. Jasno po tym dusza poznaje, że inny jest i większy od niej Pan, który włada tą twierdzą jej, a poznanie to pobudza ją do czci i najgłębszej pokory (s. 187). Autorka „Twierdzy” naucza też o odwadze potrzebnej duszy pragnącej mistycznych zaślubin z Boskim Oblubieńcem: „Wszak na to, aby wyjść za króla, nie potrzeba, powiecie, szczególnej odwagi i nie ma takiej, choćby najniższego stanu niewiasty, która by się na takie męstwo nie zdobyła. – Gdyby tu chodziło o poślubienie króla tej ziemi, miałybyście słuszność, ale do zaślubin z Królem nieba wielkiej, upewniam was, większej niż wam się zdaje, potrzeba odwagi. Do rzeczy tak wysokiej natura nasza zbyt jest nieśmiała i niska” (s. 188). Odwaga potrzebna jest duszy, by znieść dokonujące się w zachwyceniu oderwanie od zmysłów. „W prawdziwym bowiem zachwyceniu Bóg duszę całą porywa do siebie i, jako oddanej Mu na własność, jako oblubienicy swojej, ukazuje jej cząstkę królestwa swego, do którego, stając się oblubienicą Jego, nabyła prawo. Mała to tylko cząsteczka, lecz u tego Boga tak wielkiego i rzecz najmniejsza jest wielka” (s. 194). Szczęście, którego doświadcza dusza w zachwyceniu, nieporównanie przewyższa wszelkie wartości doczesne. Św. Teresa uznaje je wręcz za mamidła, które mogą odwieść duszę od Władcy prawdziwych skarbów: „O, jakież to śmiechu warte mamidło, co jest na świecie, jeśli nam do tego celu nie dopomaga i do niego nie wiedzie! I chociażby wiecznie trwać mogły wszystkie uciechy, bogactwa i rozkosze jego — wszystko to śmiech i gnój w porównaniu z tymi skarbami, których posiadaniem cieszyć się mamy bez końca. A i te skarby jeszcze niczym są w porównaniu ze szczęśliwością posiadania Pana naszego, Stwórcy i Władcy wszystkich skarbów nieba i ziemi” (s. 195).

Według św. Teresy doświadczenie zachwycenia jest tak potężne, że o człowieku pisze jak o źdźble wobec Boskiego Olbrzyma i wszechpotężnego Pana: „W chwili, gdy to piszę, upewniam was, siostry, cała przerażona jestem od zdumienia na samo wspomnienie tej ogromnej potęgi, jaką tu wielki on Król i Pan nasz objawia” (s. 201). Pod wpływem takiego przeżycia człowiek doznaje tak wielkiej radości, że w oczach ludzi może wydawać się szalonym. Jako przykład św. Teresa przywołała św. Franciszka, który „chodził po błoniach i polach wielkim głosem wołając, a napadnięty przez zbójców oznajmił im, iż jest heroldem wielkiego Króla” (s. 214). I dodała: „O, jakież to, siostry, szczęśliwe i pożądane szaleństwo! Oby Bóg wszystkim nam użyczyć go raczył!” (s. 215).

Pouczając na temat widzeń, św. Teresa opisuje blask i jasność najświętszego Człowieczeństwa Chrystusa. Doświadczenie zachwycenia związane z tym widzeniem sprowadza na duszę mimowolne przerażenie. „Nie ma tu dusza potrzeby pytać, kogo ma przed sobą, wie ona dobrze i czuje, kto On, i On sam jasno jej siebie oznajmia, Pan wszechmogący nieba i ziemi. Nie jak królowie tego świata, których nikt by nie poznał, gdyby nie blask zewnętrznej okazałości i orszaku królewskiego, którym się otaczają” (s. 241).

W opisie siódmego mieszkania, komentując wypowiedź Pana Jezusa o Jego przebywaniu w uczniach, św. Teresa stwierdziła: „Słowo Jezusa Chrystusa, Króla i Pana naszego, nie może zawodzić; ale my Jemu i sobie czynimy zawód, nie starając się o należne przysposobienie siebie, nie uchylając się od tego wszystkiego, co może nam tę światłość przysłonić i dlatego, nie mając światła, nie widzimy siebie w tym zwierciadle, na które patrzymy, a którym jest wyobrażenie nasze” (s. 279).

Przywołane powyżej fragmenty „Twierdzy wewnętrznej”, jak zaznaczyłem na początku, miały odsłonić zakreślony przez św. Teresę z Avili opis Boga jako Króla. Pierwszą kwestią, która wynika z przyjętej przez Mistyczkę symboliki, jest zamieszkiwanie Boga w centralnej komnacie twierdzy, zwanej też pałacem. Na pierwszy rzut oka nasuwa się tu pytanie, czy św. Teresa opisała Boga w ten sposób, ponieważ odpowiadało to przyjętemu przez nią schematowi twierdzy, czy raczej przyjęty schemat wynikał z głęboko ugruntowanej wiary w królowanie Boga. Mając jednak za sobą lekturę całego dzieła świętej Karmelitanki, opowiedzenie się za pierwszym z wariantów byłoby grubym nieporozumieniem, zwłaszcza że Boga nazywa Stwórcą i Władcą wszystkich skarbów nieba i ziemi oraz Panem wszechmogącym nieba i ziemi, zaś Jego dzieła, nawet mały robaczek, powinny skłaniać do rozmyślań nad mądrością i wielmożnością potężnego Króla. Wynika z tego, że uznanie królowanie Boga wiąże się tu ściśle z wiarą w Stwórcę.

Bóg Król, według św. Teresy, jest potężny, mądry, przeczysty i pełen wszelkiego dobra. Z pałacu twierdzy, w którym On przebywa i którym włada, na pozostałe komnaty wypływa blask oświecający duszę. Do Jego pałacu mogą mieć dostęp tylko ci, którzy za przykładem świętych w pokorze uznali swoją małość wobec Jego majestatu. Wielki Król zasiadający w wewnętrznym mieszkaniu twierdzy okazuje miłosierdzie tym, którzy mają dobrą wolę. Człowiek jednak powinien stanąć przed Nim jak żebrak przed wielkim Monarchą i ze spuszczonym wzrokiem oczekiwać Jego zmiłowania. W ciężkim położeniu dusza może liczyć na pomoc z Jego strony i obronę w wewnętrznych zmaganiach, a doświadczenie własnej bezsilności powinno ją jeszcze bardziej utwierdzić w całkowity uznaniu Jego władzy. Dusza może dostąpić mistycznych zaślubin ze swoim Królem, ale do tego potrzebuje wielkiej odwagi, gdyż sama z siebie na to nie zasługuje. Ogrom potęgi wielkiego Króla jest bowiem dla duszy przerażający. Gdy jednak doświadczy zjednoczenia z Nim, przepełnia ją trudna do opanowania, szalona radość, która czyni człowieka heroldem wielkiego Króla. Radość ta wynika z obecności Boga w człowieku, o czym nauczał Pan Jezus, a, jak stwierdza św. Teresa, „Słowo Jezusa Chrystusa, Króla i Pana naszego, nie może zawodzić”.

Piotr Pikuła