Handel organami
Rozwój techniki pozwolił człowiekowi w XX wieku dokonać pierwszych skutecznych transplantacji narządów. Okazało się jednak, że zabiegi medyczne, które miały przynieść chorym i cierpiącym ludziom nadzieję na powrót do zdrowia, stały się przyczyną wielu kontrowersji i patologii. Najpoważniejszą z nich jest zjawisko handlu ludzkimi organami. Proceder ten nie jest jednak przez wszystkich etyków jednogłośnie potępiany. Dlatego warto zapoznać się z personalistycznym stanowiskiem wobec transplantologii, które stanowczo potępia kupczenie ciałem osoby ludzkiej.
Najpierw przyjrzyjmy się samej kwestii przeszczepiania narządów. W Encyklopedii bioetyki możemy przeczytać, że transplantacje to zabiegi medyczne polegające na przeniesieniu organu lub tkanki z jednego osobnika na drugiego albo w ramach jednego organizmu na inne miejsce, wykonywane w celach leczniczych1.
Pierwszego na świecie skutecznego przeszczepu ludzkiego narządu dokonał w 1954 roku bostoński chirurg J.E. Murray. W kolejnych latach podejmowano dalsze próby transplantacji. W 1958 roku miał miejsce pierwszy przeszczep szpiku kostnego. W 1959 roku transplantacja płuca ze zwłok. Następnie w 1963 roku przeprowadzono przeszczep wątroby, w 1966 trzustki, a w 1967 roku Ch. Barnard dokonał pierwszej transplantacji serca. W Polsce jako pierwszy zrobił to J. Moll dwa lata później.
Z medycznego punktu widzenia w transplantologii można wyróżnić pięć rodzajów przeszczepów. Po pierwsze mówi się o autoprzeszczepach, czyli o takich, które przeprowadza się w obrębie danego organizmu. Następnie wyróżnia się przeszczepy alogeniczne. Jest to tak zwana homo-transplantacja, gdyż dokonuje się jej w ramach tego samego gatunku. Przeszczepy alogeniczne dzielą się na przeszczepy od biorców żywych i martwych oraz na przeszczepy narządów parzystych i pojedynczych. Po trzecie mowa o heterotransplantacjach, inaczej ksenotransplantacjach, które przeprowadza się między przedstawicielami różnych gatunków. Na czwartym miejscu wyróżnia się izotransplantacje, przeprowadzane pomiędzy jednostkami identycznymi genetycznie, czyli bliźniakami jednojajowymi. Na końcu wskazuje się na zagadnienie alloplastyki, w ramach której dokonuje się wszczepienia do organizmu materiałów niebiologicznych, takich jak protezy, klamry czy sztuczne zastawki. Przy zagadnieniu alloplastyki warto wspomnieć też coraz bardziej głośne zagadnienie, jakim jest tworzenie cyborgów, co dokonuje się poprzez połączenie układu nerwowego z urządzeniami elektronicznymi. Sądzę, że kwestią czasu jest rozpowszechnienie się tego typu zabiegów naruszających fizyczną i psychiczną integralność człowieka. O ile jednak za pozytywne uważam takie zabiegi, jak umożliwienie komunikowania się za pomocą mikronadajników na przykład z osobami sparaliżowanymi, o tyle za niebezpieczne uważam takie ingerowanie w integralność psychofizyczną osoby, które zachwieją jej statusem ontycznym. Jestem przekonany, że połączenie mózgu z komputerem skończy się nie humanizacją maszyny, lecz uprzedmiotowieniem człowieka.
Uprzedmiotowienie osoby ludzkiej na jakiejkolwiek płaszczyźnie jej życia zawsze stoi w sprzeczności z filozofią personalistyczną. W jej centrum – jak stwierdza ks. T. Ślipko SJ – znajduje się pojęcie człowieka jako osoby, której zasadniczy status moralny w odniesieniu do działań transplantacyjnych określają trzy niezbywalne atrybuty: autoteliczna godność osobowa, prawo do życia, a także prawo do wolności w podejmowaniu ważnych egzystencjalnie decyzji. Skoro zaś biorca i dawca transplantatu są jednakowo osobami, w takim razie podstawową relację zachodzącą między nimi w porządku moralnym określa zasada ich aksjologicznej równości. Zasada ta przekreśla możliwość instrumentalnego traktowania człowieka na rzecz innej osoby z pogwałceniem przysługujących mu praw. Byłoby to równoznaczne z degradacją człowieka do poziomu jednego z egzemplarzy ludzkiego pogłowia i ocenianiem jego wartości w kategoriach doraźnych korzyści możliwych do osiągnięcia jego kosztem2.
Wychodząc z takiego stanowiska ks. T. Ślipko SJ podkreśla pozytywną rolę transplantacji w moralnym postępowaniu człowieka. Widzi jednak pewne zagrożenia i ośmiela się określać granice moralne tej dziedzinie medycyny. Poza zaledwie wspomnianym zakazem pobierania substancji mózgowej z płodów poddanych aborcji szerzej omawia problem pobierania organów od osób zmarłych, które za życia nie określiły swojego stanowiska odnośnie do dawstwa narządów. T. Ślipko SJ broni tutaj wbrew etykom z nurtu utylitarystycznego prawa rodziny do decydowania w tej sprawie. Nie ma natomiast w tym omówieniu bezpośredniego odniesienia do tak istotnego z punktu widzenia etyki szczegółowej zagadnienia, jakim jest kwestia handlu ludzkimi organami.
Rodzą się tu bowiem bardzo poważne pytania. Kilka warto zasygnalizować. Czy dawca narządów, na przykład nerki, który ratuje czyjeś zdrowie lub życie, nie zasługuje na wdzięczność? Dawstwo jest traktowane jako honorowe i bezpłatne. A przecież dawca ponosi największą ofiarę. Przy tym cały personel medyczny, który bierze udział w transplantacji i ratuje życie chorego, nie przeprowadza jej honorowo i bezpłatnie. Czy godziwe jest rekompensowanie dawcom szpiku kosztów dojazdu do szpitala, w którym pobierany jest szpik? Taka praktyka w Polsce jest obecna. Czy godziwe jest obdarowywanie słodyczami dawców krwi? Czy nie przestają być wówczas honorowymi dawcami? Jeśli za krew i szpik, które stosunkowo szybko się regenerują, stosuje się jakieś formy rekompensaty, to czy nie powinniśmy praktykować udzielania gratyfikacji finansowej osobom, które mogą uratować komuś życie oddając nerkę?
Na stronie internetowej www.przeszczep.pl ukazał się artykuł P. Pruchniewicza zatytułowany Narządy online. Z tekstu wynika, że w Polsce praktykuje się składanie ofert sprzedaży nerek. Łatwo wyobrazić sobie sytuację zdesperowanego bezrobotnego ojca rodziny, który gotów jest na takie poświęcenie w imię poprawienia sytuacji materialnej swojej rodziny. Z punktu widzenia obowiązującego w Polsce prawa takiego mężczyznę uznano by za przestępcę. J. Harris czy H.T. Engelhard powiedzieliby, że skoro to wolny człowiek, to może samodzielnie decydować, co zrobić z własnym ciałem. Podobnie L.B. Andrews, który uważa, że ciało ludzkie jest własnością człowieka, wskutek czego każdy może dysponować swoim ciałem jako swoją własnością.
A jak ocenia ten problem etyk wywodzący się z nurtu personalistycznego? Negatywnie. Intencja jest jak najbardziej szczytna, jednak w świetle personalizmu nie można komercjalizować zarówno ludzkiego ciała jak i poszczególnych jego części. Wrócę tutaj do książki ks. T. Ślipko SJ, który w swoich refleksjach o transplantacji odwołuje się do tak zwanej zasady całościowości. Pojmuje ona osobę ludzką jako byt scalony wewnętrznie w psychofizycznej jedności duszy i ciała, w której poszczególne organy i inne części składowe organizmu podporządkowane są ostatecznie dobru osobowej całości3. Z osobową całością idzie w parze także osobowa godność człowieka. Natomiast z refleksji nad osobową godnością człowieka wynika, że osoba może siebie innej osobie ofiarować, lecz nie sprzedać. Analogicznie może dla ratowania czyjegoś zdrowia podarować innej osobie część własnego ciała i przez to wyrazić szacunek i miłość do osoby obdarowanej. Nie może przy tym człowiek ofiarować drugiemu tych narządów, które są niezbędne do podtrzymania jego własnych funkcji życiowych4.
Pozostaje jednak do przeanalizowania sprawa wdzięczności obdarowanego względem ofiarodawcy. Wdzięczność jest piękną i szlachetną postawą, w której osoba obdarowana docenia godność osoby obdarowującej. Odwdzięczenie się powinno być wyrazem afirmacji nie tylko daru, lecz przede wszystkim osoby. I chociaż szlachetny ofiarodawca nie powinien żądać wdzięczności, to jednak naturalną postawą obdarowanego powinno być wzajemne obdarowanie.
W przypadku dawców narządów z grona najbliższych każdy obdarowany powinien okazać wdzięczność we własnym zakresie. Co jednak z anonimowymi dawcami? Czy wdzięczność społeczeństwa nie powinna być proporcjonalna do skutków wynikających ze złożonego daru? Czy społeczeństwo nie powinno wyraźniej okazywać wdzięczności tym, którzy darem z siebie przywracają zdrowie i życie członkom tego społeczeństwa? Stawiam te pytania, ponieważ jestem przekonany, że właśnie w tym obszarze leży sedno promocji honorowego i dobrowolnego dawstwa narządów. Nie chodzi mi o gratyfikację finansową, gdyż taka forma wdzięczności przybiera postać handlu i komercji. Nie chodzi mi też tylko o wręczanie medali i odznaczeń. Wdzięczność za ocalone życie powinna mieć charakter bardziej konkretny i wyrazisty. Uważam, że właśnie wdzięczność społeczeństwa będzie najlepszą promocją i szkołą bezinteresownego dawstwa narządów.
Piotr Pikuła
1 P., Morciniec, Przeszczepy narządów, [w:] Encyklopedia bioetyki. Personalizm chrześcijański. Głos Kościoła, Muszala A., (red.), Radom 2005, s. 375.
2 T. Ślipko, Spacerem po etyce, Kraków 2010, s. 198.
3 T. Ślipko, Spacerem po etyce, dz. cyt., s. 199.
4 G. Hołub, Handel organami, [w:] Encyklopedia bioetyki, dz. cyt., s. 181.