Dekalog X: Nie pożądaj rzeczy

Człowiek jest istotą cielesno-duchową, wskutek czego do życia odpowiadającego ludzkiej godności potrzebuje wartości materialnych i nadprzyrodzonych. Przesunięcie akcentu w jedną czy drugą stronę zawsze prowadzi do problemów, tym poważniejszych, im bardziej zachwiana jest równowaga. Dziesiąte przykazanie jest ostrzeżeniem przed nadmiernym skoncentrowaniem się na doczesności, które wyraża się w nieuporządkowanym pragnieniu posiadania rzeczy.

Na początku warto zauważyć, że biblijna wersja dziesiątego przykazania różni się trochę od wersji katechizmowej. Od dziecka powtarzamy: „10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest”. Natomiast w Księdze Wyjścia czytamy: „Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego” (Wj 20, 17). Widać tutaj wyraźnie, że na pierwszym miejscu wymieniony został dom, później żona, niewolnik, niewolnica, wół, osioł oraz wszystkie pozostałe rzeczy należące do bliźniego. Trochę inaczej przedstawia się to w Księdze Powtórzonego Prawa: „Nie będziesz pożądał żony swojego bliźniego. Nie będziesz pragnął domu swojego bliźniego ani jego pola, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego” (Pwt 5, 21). Przesunięcie żony na pierwsze miejsce niewątpliwie przyczyniło się do tego, że w nauczanym obecnie Dekalogu wyraźnie rozgraniczamy przykazanie zabraniające pożądania osób od przykazania zakazującego pożądania rzeczy. Chociaż bowiem oba jako niewłaściwe oceniają żywienie nieuporządkowanych pragnień, to w gruncie rzeczy różnią się od siebie co do natury i skutków ich naruszania.

Zakaz pożądania osoby chroni jej ludzką godność przed uprzedmiotowieniem i egoistycznym wykorzystaniem oraz narażeniem na rozerwanie istniejących już więzi małżeńskich i rodzinnych. W ten sposób dziewiąte przykazanie poszerza zakres szóstego, wskazując na przyczynę cudzołóstwa. Z kolei dziesiąte poszerza zakres przykazania siódmego, wskazując, że źródłem kradzieży jest niewłaściwe pragnienie cudzych rzeczy. Można więc stwierdzić, że wybrzmiewający na końcu Dekalogu zakaz pożądania ma na celu skłonienie ludzi do wewnętrznej czujności i analizowania swoich pragnień, by ich nadmierny rozwój nie doprowadził do zapomnienia o Bogu, którego miejsce gotowe są zająć różne bożki tego świata, zwłaszcza Mamona. A przecież Pan Jezus przestrzegał: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 5, 24). W kontekście tych słów każdy powinien z uwagą przyglądać się swoim życiowym planom i ambicjom, codziennym decyzjom i kryjącym się za nimi systemem wartości, by wskutek dekoncentrujących naszą uwagę błyskotek nie zdradzić swego jedynego Pana.

Na temat pożądania setki lat temu zwrócił uwagę św. Bernard z Clairvaux (1090-1153), reformator życia monastycznego, opat cysterski, wybitny teolog i Doktor Kościoła. W traktacie „O miłowaniu Boga” stwierdził: „Każdy człowiek, zgodnie z właściwościami umysłu, pragnie tego, co posiada większą wartość, i z niczego, co gorsze, nie może być zadowolony. Kto na przykład ma piękną żonę, z przyjemnością ogląda się za piękniejszą. Kto nosi cenną suknię, szuka jeszcze cenniejszej. Bogaty zazdrości bogatszemu od siebie. Dziedzic wielkich włości z roku na rok powiększa swe dobra i osiedla. Znasz zapewne właścicieli wykwintnych pałaców, którzy niemal codziennie budują coś nowego, burzą stare domy, zmieniają, unowocześniają, z kwadratowych przerabiają na koliste. A cóż powiedzieć o ludziach zajmujących wysokie stanowiska? Jakżeż oni – kierując się fałszywą ambicją – pną się coraz energiczniej po stopniach kariery! I w tym wszystkim nie widać końca, ponieważ nie znajdują owego najwyższego i najlepszego” (WAM, Kraków 1991, s. 58). Według św. Bernarda przyczyną ciągłego niezadowolenia z doczesności jest pomijanie wartości wyższych. Dobra ziemskie nie są w stanie ani zaspokoić, ani załagodzić ambicji człowieka, dlatego, według Opata, głupotą i szaleństwem jest ubieganie się o nie. One jedynie podniecają nienasycone apetyty oraz wywołują niepokój wiecznego niedosytu, skazując ludzi na ciągłe obracanie się w zamkniętym kole niezaspokojonego pożądania.

Analiza dokonana przez św. Bernarda ma charakter ponadczasowy. Doskonale ujmuje istotę kłopotów, przed którymi chce nas uchronić Dekalog, szczególnie zakaz pożądania. Jednak św. Bernard nie ogranicza się tylko do postawienia diagnozy. Doktor Kościoła wskazuje ludziom bardzo konkretne lekarstwo: „Próbują zaspokoić wrodzone tęsknoty, niestety, sami unicestwiają możliwość osiągnięcia celu. Podkreślam celu, gdyż zabiegają raczej o własne zadowolenie. Pożądają stworzeń zamiast Stwórcy. Przebiegają i poznają okrąg ziemski, lecz nie dążą do poznania i pozyskania Pana wszechświata. Gdyby ich zamierzenia mogły być spełnione, to znaczy, gdyby zostały osiągnięte wszystkie ich cele, z wyjątkiem Początku Wszechrzeczy – mogliby marzyć o osiągnięciu i tego celu. Człowiek bowiem – zgodnie z prawem pożądania – szuka tego, czego nie posiada, i odrzuca to, co posiadł częściowo; chociażby zdobył i niebo i ziemię, niemniej czułby się zmuszony uważać, iż jest to zaledwie nikła cząstka dobra, którego oczekuje w pełni, i doszedłby wreszcie do przekonania, że pozostał mu jeszcze cel najwyższy: Bóg. Wtedy bez wątpienia doznałby uciszenia wewnętrznego, bo jak bez Boga niespokojne jest serce człowieka, tak z Bogiem wszystko staje się pokojem” (s. 59-60).

Biały Opat odsłania w swoich rozważaniach ważną prawdę o ludzkiej naturze. Jako byty cielesno-duchowe łatwo ulegamy sile przyciągania tkwiącej w materii, ale jednocześnie wciąż jesteśmy poddani oddziaływaniu znacznie większej siły. Czasami może nam się wydawać, że w centrum świata znajduje się nasza „ziemia”, jednak w rzeczywistości ośrodkiem układu jest „słońce”. I jak w astronomii ważne było przejście od geocentryzmu do heliocentryzmu, tak w życiu człowieka potrzebny jest swego rodzaju „kopernikański przewrót”, dzięki któremu odkryjemy właściwe miejsce i znaczenie Boga. Teocentryzm – a w ściśle chrześcijańskim ujęciu – chrystocentryzm – pozwala nam zrozumieć, że dzięki serdecznej litości Boga zajaśniało nam „Słońce Wschodzące z wysoka, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju” (Łk 1, 78-79). Tym Słońcem jest Chrystus, Światłość świata, a kto ku Niemu kieruje swe pragnienia, będzie miał światło życia. Tylko On może dać nam prawdziwy pokój, pokój serca. Takiego świat nam dać nie może.

Pan Jezus naucza: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 19-21). Zwróćmy więc swoje serca ku Chrystusowi, byśmy z radością mogli powtarzać modlitwę Psalmisty: „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza. Izraelu, złóż w Panu nadzieję odtąd i aż na wieki!” (Ps 131).

Piotr Pikuła