Chrzest Polski
1050. rocznica chrztu Polski stanowi sprzyjającą okoliczność do przypomnienia najważniejszych faktów związanych z tym przełomowym dla naszej Ojczyzny wydarzeniem. Jest to także wyjątkowa okazja do zastanowienia się nad znaczeniem chrztu Mieszka I w wymiarze życia religijnego Polaków. Te dwie sprawy można zgłębiać dzięki zachowanym źródłom historycznym oraz wypowiedziom pasterzy Kościoła katolickiego. Jedne i drugie zostaną tutaj przywołane, by wykazać, że wydarzenia związane z początkami państwa polskiego wywarły niezatarte znamię na duszy naszego narodu.
Współczesne stanowisko historyczne
Na początek warto jednak przypomnieć, co na temat chrztu Polski mówi współczesna wiedza historyczna. Przywołam tutaj informacje zebrane przez prof. Gerarda Labudę w książce pt. „Mieszko I” (Wrocław 2009).
Przede wszystkim Labuda wskazuje na najstarsze polskie roczniki, gdzie znajdujemy następującą sekwencję dat:
965 Dubrouka venit ad Mieskonem – „Dubrowka przybywa do Mieszka”.
966 Mysko dux Polonie baptizatur – „Mieszko książę Polski został ochrzczony”.
967 Bolezlaus Magnus natus est – „Bolesław Wielki urodził się”.
968 Iordanus primus episcopus in Polonia ordinatus est – „Jordan pierwszy biskup w Polsce został ordynowany”.
Dobrawa (930-977), czeska księżniczka z rodu Przemyślidów, przybyła do państwa Polan, by zawrzeć związek małżeński, który miał przypieczętować sojusz jej ojca, Bolesława I Srogiego (903-972), z Mieszkiem. Warto tutaj dodać, że bratem Bolesława I był św. Wacław (907-929), a babcią obu była św. Ludmiła (860-921). Według źródeł to właśnie Dobrawa wpajała Mieszkowi zasady wiary chrześcijańskiej, choć bez wątpienia pomagali jej w tym obecni w jej orszaku duchowni.
Nie wiemy dokładnie, kiedy urodził się książę Mieszko I. Wiemy, że zmarł w 992 roku jako starzec, to znaczy, że mógł mieć wtedy około 50 a nawet 70 lat. Mieszko, syn Siemomysła, którego korzenie kronikarze wywodzą od legendarnego Piasta, uznawany jest za organizatora państwa Polskiego. Poczynając od odziedziczonego po przodkach państwa gnieźnieńskiego, podporządkował sobie sąsiednie plemiona słowiańskie. Jednocześnie prowadził sprawną politykę zagraniczną, gdy tego było trzeba – zachowując elastyczność, ale też twardo broniąc własnej suwerenności, czym u jednego z niemieckich kronikarzy zasłużył na miano „męża wojennego” (vir militaris). Zdając sobie sprawę z tego, że nie może równać się z władcami niemieckimi, przez których jako poganin uważany był za „psa”, postanowił zrównać się z nimi pod względem wyznaniowym.
Dzieło chrystianizacji było autonomiczną decyzją polskiego księcia. Zapewne spotkanie z chrześcijańskim zachodem odegrało tutaj swoją rolę, ale brak jakichkolwiek źródeł, które potwierdzałyby narzucenie Mieszkowi nowej wiary przez cesarstwo niemieckie. Żaden niemiecki kronikarz nie mógł poszczycić się wysłaniem teutońskiej misji chrystianizacyjnej, której efektem byłoby przyjęcie chrztu przez władcę Polan. Prof. Labuda opowiada się za stanowiskiem, że krzewicieli chrześcijaństwa przywiodła do Polski Dobrawa, co wiązało się z pośrednim wpływem biskupa Ratyzbony podległego arcybiskupowi Salzburga. O wpływach czeskich najdobitniej świadczą badania językowe, z których wynika, że trzy czwarte polskiego słownictwa kościelnego wywodzi się z czeszczyzny.
Chrzest Mieszka I i jego dworu odbył się najprawdopodobniej w położonym niedaleko Gniezna Ostrowie Lednickim. Znajdujące się tam pozostałości budowli sakralno-pałacowych świadczą, że było to miejsce godne najważniejszych osób w ówczesnym państwie. W kaplicy lednickiej odkryto baptysteria. Zapewne właśnie tutaj Mieszko zmył z siebie grzechy pogańskiego życia. Tutaj też narodziła się katolicka Polska.
W Ostrowie Lednickim rezydował początkowo pierwszy biskup w Polsce – Jordan. Po wybudowaniu przez księcia bazyliki Najświętszej Marii Panny w Gnieźnie tutaj przeniósł swoją siedzibę. Zapewne jednak pełnił swoją funkcję, towarzysząc dworowi książęcemu i razem z nim przemieszczał się po kraju, prowadząc dzieło chrystianizacji elit plemiennych. Nowa religia dawała bowiem Mieszkowi I szansę zintegrowania wieloplemiennego pogańskiego państwa pod jednym sztandarem chrześcijaństwa.
W imię nowego Boga stopniowo odchodzono od pierwotnego kultu sił przyrody i korygowano obyczaje. Zaniechano składnia ofiar z ludzi wziętych do niewoli. Łagodzono system kar i wywieranie pomsty, podniesiono pozycję społeczną kobiet, które prawo pogańskie traktowało niemal jak niewolnice, włącznie z uśmiercaniem żon podczas pogrzebowej ceremonii spopielania zwłok zmarłego mężów.
W imię Chrystusa szerzono nowe obyczaje oraz nowe modlitwy i praktyki religijne, takie jak jałmużna, opieka nad słabszymi, asceza, pielgrzymki i kultura rycerska. Związki z cywilizacją łacińską wzbogaciły i odmieniły rodzimą kulturę, czego najbardziej widoczne przejawy dostrzec możemy w dziedzinie architektury i sztuki.
Chrzest Mieszka według kronikarzy
Najstarszy pomnik polskiego dziejopisarstwa, „Kronika polska” autorstwa Galla Anonima, pochodzi z drugiej dekady XII wieku. Wynika z tego, że relacja o chrzcie „sławnego Mieszka” powstała około 150 lat po tym wydarzeniu. Według Galla, Mieszko, syn Siemomysła, podczas uroczystości związanej z siódmymi urodzinami w cudowny sposób odzyskał wzrok. Niedowierzający temu ojciec dopytywał starszych o znaczenie tego cudu. Oni zaś tłumaczyli, – zanotował kronikarz – że ślepota oznaczała, iż Polska przedtem była tak jakby ślepa, lecz odtąd – przepowiadali – ma być przez Mieszka oświeconą i wywyższoną ponad sąsiednie narody. Tak się też rzecz miała istotnie, choć wówczas inaczej mogło to być rozumiane. Zaiste ślepą była przedtem Polska, nie znając ani czci prawdziwego Boga, ani zasad wiary, lecz przez oświeconego [cudownie] Mieszka i ona także została oświeconą, bo gdy on przyjął wiarę, naród polski uratowany został od śmierci w pogaństwie. W stosownym bowiem porządku Bóg wszechmocny najpierw przywrócił Mieszkowi wzrok cielesny, a następnie udzielił mu [wzroku] duchowego, aby przez poznanie rzeczy widzialnych doszedł do uznania niewidzialnych i by przez znajomość rzeczy [stworzonych] sięgnął wzrokiem do wszechmocy ich stwórcy.
Wątek ślepoty Mieszka podjął i rozwinął mistrz Wincenty Kadłubek (1150/1160-1223). „Kronika polska”, która wyszła spod jego pióra, w wielu fragmentach odznacza się bardziej moralizatorskim niż historycznym charakterem. Podobnie jest także w przypadku opisu chrztu „sławnego Mieszka Ślepego”. Identycznie jak u Galla syn Siemomysła do siódmego roku życia pozostawał niewidomy. Z końcem roku siódmego – informuje mistrz Wincenty – zrządzeniem Bożym został oświecony i po odzyskaniu wzroku wykazał przedsiębiorczość ponad wiek. Atoli niekiedy zdawało się, że jest zaślepiony, pozbawiony światła rozumu, ponieważ z siedmiu nierządnymi nałożnicami, które nazywał żonami, miał zwyczaj na przemian spędzać noce. Jednakże po ich oddaleniu związał się małżeństwem z pewną [księżniczką] imieniem Dobrawka. Dzięki szczęśliwemu związkowi z nią topnieją lody niewiary i dzikie wino naszych pogan przemienia się w szlachetną winorośl. Albowiem ona, szczerze przywiązana do wiary katolickiej, nie pierwej miała ochotę pójść za mąż, zanimby całe królestwo polskie wraz z samym królem nie otrzymało znamienia wiary chrześcijańskiej. Nauczyła się bowiem, że różność wyznania jest jedną z przeszkód w małżeństwie. Pierwszy więc król polski Mieszko otrzymał łaskę chrztu. On był zgoła ze wszystkich królów pierwszy i najdostojniejszy. Przez niego na tę naszą ojczyznę wylało się promienne światło nowej gwiazdy. Przez niego aż na dno naszego grzęzawiska spłynął zdrój tak wielkiej łaski. Jego czyny nie tylko z pozoru są miłe, lecz także czcigodne dla płodnej tajemnicy w głębi nich tkwiącej. Jego bowiem ślepota naszą bez wątpienia była stratą, gdyż brakło nam prawdziwego światła.
Następnie Kadłubek podejmuje mniej lub bardziej udaną próbę alegorycznej interpretacji liczby określającej okres ślepoty księcia oraz ilość jego nałożnic. Siedem lat oznacza czas trwania narodu w ciemnościach zakończony wyzwoleniem przez światło siedmiorakiej łaski – zapewne sakramentalnej, a siedem nałożnic to siedem grzechów głównych, z których wyzwala połączenie Mieszka i jego ludu z jedyną – to znaczy z Kościołem.
Obierając drogę interpretacji alegorycznej zwraca uwagę mistrz Kadłubek jeszcze na znaczenie imienia władcy. Uważa, że zostało ono nadane ze względu na „zmieszanie”, w jakie popadli zakłopotani rodzice po urodzeniu niewidomego syna. Według kronikarza ma ono znaczenie ukryte, ponieważ od niego, zda się, rzucony został posiew walki duchowej. Przez niego bowiem zasiane zostało [ziarno] walki dobrej, iżby zerwany był zły pokój.
Wincenty Kadłubek, jako późniejszy biskup krakowski i mnich cysterski, a obecnie także jako błogosławiony Kościoła katolickiego, swoimi rozważaniami bardziej wskazuje na rozumienie chrztu Mieszka w perspektywie wiary, niż uwarunkowań geopolitycznych. Dla niego sakrament chrztu jest momentem wyzwolenia z grzechu i zjednoczenia z Kościołem oraz wejściem na drogę duchowej walki. Ma też wymiar społeczny, gdyż konsekwencje decyzji władcy obejmują także jego poddanych.
Gall Anonim większy nacisk położył na fakty niż ich interpretację, ale i on nie pominął duchowego wymiaru chrztu pierwszego historycznego władcy Polski. Mieszko objąwszy księstwo – odnotowuje kronikarz – zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz częściej napastować ludy [sąsiednie] dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dąbrówka. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on [na to] przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem [dostojników] świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła. Pierwszy więc książę polski Mieszko dostąpił łaski chrztu za sprawą wiernej żony; a dla sławy jego i chwały w zupełności wystarczy [jeśli powiemy], że za jego czasów i przez niego Światłość niebiańska nawiedziła królestwo polskie.
Z powyższego fragmentu wynika, że już Gall zwracał uwagę na wpływ chrztu władcy na jego królestwo. Jego nawrócenie sprawiło, że jego państwo nawiedziła niebiańska Światłość. Zdajemy sobie oczywiście sprawę z tego, – i obaj kronikarze też to podkreślają – że chrystianizacja państwa pierwszych Piastów była procesem trwającym dziesięciolecia. Sam jednak moment chrztu był w sferze duchowej przełomem, który zapoczątkował falę przemian w religijności i obyczajach Polaków, co też miało istotny wpływ na inne wymiary życia naszego narodu.
Dagome iudex
Rozważając temat chrztu Polski, warto pochylić się nad dokumentem pochodzącym z ostatnich lat życia Mieszka I, znanym jako „Dagome iudex”. Prof. Labuda odrzuca niemieckie próby wykazania, że imię to pochodzi od skandynawskiego Dagr. Nie skłania się też do interpretacji, która widzi tutaj chrzestne imię Mieszka – Dagobert. Nie skomentował wcale koncepcji Jerzego Dowiata, że może tu chodzić o pogańskie imię Dagoma lub Dzigoma, zmienione na słowiańskie zdrobnienie imienia Michał, pochodzące od imienia biskupa ratyzbońskiego (Chrzest Polski, Warszawa 1969, s. 105 i 119). Labuda przychyla się do przekonania, że tytuł jest zmienionym przez kopistę sformułowaniem: Ego Mesco dux.
Z treści dokumentu wynika, że tytułowy książę Dagome wraz z żoną Odą i synami, Mieszkiem i Lambertem, w darze dali św. Piotrowi w całości jedno państwo, które zwie się Schinesghe, z wszystkimi swymi przynależnościami (…). Z opisu granic tego państwa wynika wyraźnie, że chodzi o Polskę. Dlaczego Mieszko oddał swoje państwo papiestwu? Interpretacje historyków przekonują, że „Dagome iudex” to akt oddania pod protekcję Stolicy Apostolskiej. Mogło Mieszkowi chodzić o zabezpieczenie państwa przed zagrożeniami zewnętrznymi, zarówno jak chodzi o wpływy polityczne Niemiec lub Czech, jak i o samodzielność administracji kościelnej w Polsce. Mogło też chodzić o interesy dwóch synów Mieszka i Ody, zwłaszcza gdy zauważy się brak wzmianki o Bolesławie. Za tą ostatnią interpretacją opowiedział się prof. Gerard Labuda. Jednak przez zainicjowanie stosunku trybutarnego wobec Stolicy Apostolskiej w formie „świętopietrza”, utwierdził samodzielność i bezpośrednią zależność Kościoła w Polsce od Rzymu. Jak stwierdził Labuda – akt pomyślany dla celów doraźnych okazał się dalekosiężny w skutkach (Mieszko I, s. 229).
Zostawmy kwestie sporne historykom, gdyż z perspektywy podjętych tu rozważań zastanawiający jest jeszcze inny poziom interpretacji tego dokumentu. Można przecież rozpatrywać darowiznę Mieszka I także z perspektywy duchowej. Wówczas „Dagome iudex” będzie oddaniem Polski pod panowanie papieża jako namiestnika Chrystusa na ziemi, a konsekwencją tego – pod władzę samego Chrystusa. Z czysto ludzkiego punktu widzenia może się to wydawać nieuzasadnione, ale jeśli spojrzymy na ten dokument oczyma wiary, bogatsi dodatkowo o wspaniałe owoce 1050. lat obecności chrześcijaństwa w Polsce, to duchowa interpretacja tego dokumentu nabiera sensu.
Jest też w tym dokumencie ważny jego prekursorski charakter. W dziejach Kurii papieskiej – stwierdza prof. Gerard Labuda – był to pierwszy tego rodzaju akt oddania całego państwa pod opiekę papieską, ale już w wiekach następnych znalazł on sporo naśladowców, m.in. w Hiszpanii, Anglii i Norwegii („Mieszko I”, Wrocław 2009). Przed Mieszkiem takie prośby słali do papieża tylko pełni lęku o swój los mnisi. Później okazało się, że neofita z nadwarciańskiej puszczy wytyczył ścieżkę, którą za jego przykładem obrali inni europejscy władcy.
Współczesne spojrzenie na chrzest Polski
Poruszając ten temat, nie sposób nie wspomnieć o trudnych obchodach Polskiego Millenium w dobie PRL-u. Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński 3 maja 1966 roku w uroczystym „Akcie oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi Matki Kościoła, za wolność Kościoła Chrystusowego”, zawarł następujące słowa: Z błogosławionej woli Twojego Syna dotarli do naszej ziemi przed tysiącem lat apostołowie Dobrej Nowiny, ustawili Krzyż, znak zbawienia i nadziei i rozpoczęli chrzcić praojców w Imię Trójcy Świętej. Od tej chwili źródło wody żywej nieustannie spływa na głowy i serca dzieci Narodu polskiego. Zostaliśmy włączeni do wielkiej rodziny Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa. Przenikani duchem wiary, nadziei i miłości, przyjmując Ziarno Boże w serca nasze, przynosiliśmy owoc cierpliwości. Przez dziesięć wieków zostaliśmy, jako naród ochrzczony, wierni Tobie, Twojemu Synowi, Jego Krzyżowi i Ewangelii, Kościołowi świętemu i jego Pasterzom.
We współczesnym spojrzeniu Kościoła na chrzest Polski na uwagę zasługuje również homilia wygłoszona przez Jana Pawła II podczas Mszy św. na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie 3 czerwca 1979 roku. W swojej wypowiedzi papież przypomniał najważniejsze fakty związane z historią chrztu Mieszka I i rozwoju chrześcijaństwa na polskiej ziemi. Między innymi powiedział: Kiedy pierwszy historyczny władca Polski zamierzył wprowadzić do Polski chrześcijaństwo i związać się ze Stolicą św. Piotra, zwrócił się przede wszystkim do pobratymców. Wziął za żonę Dąbrówkę, córkę księcia czeskiego Bolesława, która sama już będąc chrześcijanką, stała się matką chrzestną swego małżonka i wszystkich jego poddanych. A wraz z tym zaczęli przybywać do Ojczyzny misjonarze pochodzący z różnych narodów Europy: z Irlandii, z Italii, z Niemiec. Papież wspomniał też o działalności świętych biskupów i męczenników Wojciecha Brunona z Kwerfurtu.
Po krótkim naświetleniu początków chrześcijaństwa w Polsce Jan Paweł II poświęcił swoją refleksję opatrznościowej roli papieża-Słowianina: Chyba na to wybrał go Chrystus, chyba na to prowadził go Duch Święty, ażeby do wielkiej wspólnoty Kościoła wniósł szczególne zrozumienie tych wszystkich słów i języków, które wciąż jeszcze brzmią obco, daleko, dla ucha nawykłego do dźwięków romańskich, germańskich, anglosaskich, celtyckich. Czyż Chrystus nie chce, czyż Duch Święty nie wzywa, żeby Kościół-Matka u końca drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa pochylił się ze szczególnym zrozumieniem, ze szczególną wrażliwością ku tym dźwiękom ludzkiej mowy, które splatają się z sobą we wspólnym korzeniu, we wspólnej etymologii, które — mimo wiadomych różnic (nawet w pisowni) — brzmią wzajemnie dla siebie blisko i swojsko?
Komentując znaczenie papieża-Słowianina, Jan Paweł II wskazał też na poszukiwanie duchowej jedności chrześcijańskiej Europy, nowej jedności chrześcijan w dobie nowego ekumenizmu, na co wskazuje udział Polski w tradycji Wschodu i Zachodu.
W bardzo podobny sposób na chrzest Polski patrzą i dzisiaj pasterze naszego Kościoła. W liście episkopatu Polski z wystosowanym z okazji 1050. rocznicy tego wydarzenia podkreślono, że Mieszko I przyjął chrzest jako wolny człowiek, który dał początek całej wspólnocie ochrzczonych, wskutek czego możemy mówić – za prymasem Wyszyńskim – o chrzcie narodu. Książę Mieszko tym samym wprowadził swoich pobratymców w świat kultury łacińskiej i uczynił ich obywatelami wspólnoty ludów chrześcijańskich. Jego chrzcielnica stała się kolebką rodzącego się narodu, pozostając znakiem budującym jego tożsamość. Chrzest wprowadził nasz naród w nowy świat, który wyraża się przez nową kulturę, nowe instytucje, struktury i zapisy prawne. Doświadczenie wiary przełożyło się z mocą na postawy moralne, widoczne także w życiu gospodarczym, politycznym i kulturalnym. Społeczne konsekwencje Chrztu Polski pojawiły się później, poczynając od rodziny po naród, a nawet po wspólnotę narodów, jaką dzisiaj stanowi dla nas Europa.
Na koniec pozostaje stwierdzić, że obchody 1050. rocznicy chrztu Polski to nie tylko okazja do studiów historycznych i pastoralnych, lecz przede wszystkim dziejowy imperatyw ochrony i twórczego przekazania kolejnym pokoleniom odziedziczonej po przodkach tradycji. Chrześcijaństwo ukształtowało naszą tożsamość narodową. Musimy dziś zadbać o tę tożsamość, lecz nie zdołamy tego uczynić w oderwaniu od Chrystusa. Musimy zdecydowanie odrzucić demony, które pod postacią neopogańskiego stylu życia wdzierają się do naszej rzeczywistości. Musimy na nowo wybrać Chrystusa jako jedynego Pana i Zbawiciela dla każdego z osobna i całego naszego narodu. Jeśli uznamy w Nim swojego Króla i będziemy żyć zgodnie z Jego nauką, przyniesie to wspaniałe owoce zarówno w życiu indywidualnym, jak i społecznym Polaków.
Piotr Pikuła