Chodź i zobacz!
W czasie letnich upałów z przyjemnością chronimy się w zbawiennym cieniu drzew. Wieki temu, w cieniu pewnego figowca przebywał św. Bartłomiej, którego liturgiczne wspomnienie przypada 24 sierpnia. Co Apostoł robił pod drzewem? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Jedna z ekranizacji biblijnych relacji o życiu Pana Jezusa ukazuje św. Bartłomieja doznającego oświecenia podczas modlitwy. Być może faktycznie Apostoł się modlił. A może po prostu ucinał sobie drzemkę pod liśćmi osłaniającymi go przed południową spiekotą. Dla nas właściwie nie jest istotne, co on tam robił. Ważne, że widział go tam Pan, i że właśnie to odmieniło jego dotychczasowe życie.
Tradycja chrześcijańska utożsamia Bartłomieja z Natanaelem, którego powołanie opisał św. Jan: Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: „Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu”. Rzekł do niego Natanael: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” Odpowiedział mu Filip: „Chodź i zobacz!” Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”. Powiedział do Niego Natanael: „Skąd mnie znasz?” Odrzekł mu Jezus: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym”. Odpowiedział Mu Natanael: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!” Odparł mu Jezus: „Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod drzewem figowym? Zobaczysz jeszcze więcej niż to”. Potem powiedział do niego: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego” (J 1, 45-51).
Pierwsza myśl, która nasuwa mi się w związku z powyższym fragmentem, dotyczy roli, jaką w całym wydarzeniu odegrał Filip. Został on powołany przez Jezusa i podzielił się swoją wiarą z Natanaelem. Filip dostrzegł w synu Józefa z Nazaretu Mesjasza zapowiedzianego w żydowskich Świętych Pismach. Co by jednak było, gdyby swoje odkrycie potraktował jako prywatną sprawę i zachował je tylko dla siebie? Być może Natanael nigdy nie wyszedłby z cienia i nie zobaczyłby Światłości, która przyszła na świat.
Druga myśl dotyczy postawy samego Natanaela. Początkowo widać u niego sceptycyzm. Najwidoczniej należał do ludzi twardo stąpających po ziemi. Miał też swoje doświadczenia i świat uporządkowany według pewnych stereotypów. Szybko zaszufladkował Jezusa, podobnie jak uczynili to arcykapłani i faryzeusze, którzy odrzucili go na podstawie poglądu, że żaden prorok nie powstaje z Galilei (J 7, 52). Od faryzeuszy Natanaela różniła jednak zasadnicza kwestia: był człowiekiem szczerym, wyzbytym podstępu. Miał też umysł otwarty na poznanie prawdy, dlatego przyjął zaproszenie Filipa i poszedł z nim, aby przekonać się osobiście.
Spotkanie i rozmowa z Panem Jezusem odmieniły Natanaela. Syn Józefa z Nazaretu powiedział mu coś takiego, co było dla niego decydującym argumentem. To dlatego uznał w Jezusie swojego Nauczyciela, Syna Bożego i Króla Izraela. Jezus jednak, podobnie jak w przypadku wątpiącego Tomasza, postawił mu fundamentalne pytanie: pytanie o wiarę.
Na czym opierała się wiara Natanaela? Na jakimś tajemniczym fakcie, którego znajomość wyjawił mu Jezus?
A na czym opiera się Twoja wiara? Musisz poważnie przemyśleć odpowiedź.
Natanaelowi Jezus zapowiedział, że zobaczy coś, co przekona go jeszcze bardziej niż wyjawiony sekret. Jednak żeby zobaczyć, Natanael musiał wyjść z bezpiecznego cienia i podążyć za Światłem. Musiał przezwyciężyć swoje obawy, odrzucić stereotypy i zbadać, jaka jest prawda. Musiał pokonać lenistwo, a przecież każdy z nas wie, jak przyjemnie w upalny dzień siedzieć pod drzewem. Właśnie teraz do Ciebie przychodzi Filip i wzywa Cię: Chodź i zobacz! A Jezus – patrzy i czeka…
Piotr Pikuła