Jak się dobrze wyróżniać
W wielkomiejskiej społeczności, w tramwajach, w autobusach, na chodnikach, co dzień mijają nas setki ludzi. Rozpływamy się w anonimowym tłumie. Czasami jednak mamy ochotę zwrócić na siebie uwagę i wyróżnić się spośród ludzkiego mrowia. Zdarza się, że chęć wyróżnienia się przybiera niebezpieczne formy. Wieki temu, w nieco innym kontekście, pisał o tym św. Bernard z Clairvaux. W swoim traktacie O stopniach pokory i pychy (WAM, Kraków 1991) jako piąty stopień pychy omówił odrębność (XIV. 42).
Św. Bernard komentował co prawda życie mnichów, jednak z jego wskazań można wydobyć myśli wartościowe także dla osób świeckich. Pierwsza sprawa, na którą zwrócił uwagę, to kwestionowanie reguły i przykładu starszych. Właściwie można powiedzieć, że człowiek pyszny odrzuca duchowy sens religijności, która przeobraża się u niego w zwykłą dewocję. Bardziej zależy mu na zewnętrznej formie, niż na treści. Częściej myśli o tym, jak go ludzie postrzegają, niż jaki jest w rzeczywistości. Wcale nie stara się być lepszy, chce tylko za takiego uchodzić. Nie pragnie żyć doskonalej, pragnie tylko, by go za doskonałego uważano… (s. 74).
Według Białego Opata w pragnieniu uchodzenia za kogoś wyjątkowego zła jest przede wszystkim chęć wyniesienia się ponad innych. Taki człowiek bardziej koncentruje się na zewnętrznych przejawach swojej pobożności, niż na wypełnianiu swoich obowiązków: Więcej szczyci się z jednego postu, który zachował wtedy, gdy inni jedli, niż gdyby razem z nimi pościł przez cały tydzień (s. 74). Zaniedbuje zadania wyznaczone przez regułę i przełożonych, ponieważ są bardzo zwyczajne i nie umożliwiają mu one wyodrębnienia się spośród innych. Chętnie jednak zajmuje się tym, co wykracza poza przyjęte standardy. Zapominając o autentycznym rozwoju duchowym, koncentruje się na stworzeniu wizerunku surowego ascety. Wskutek tego w oczach ludzi nieznających go osobiście może uchodzić nawet za świętego, natomiast dla św. Bernarda jest po prostu obłudnym faryzeuszem.
Wiemy bardzo dobrze, że Pan Jezus wielokrotnie piętnował religijną hipokryzję: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości (Mt 23, 25-28).
Postarajmy się odczytać te słowa w odniesieniu nie do ich pierwotnych adresatów, ale tak, jaby były adresowane bezpośrednio do nas i zastanówmy się, czy sami nie popadamy w hipokryzję. Gdy zaś zagłębimy się w temat, musi do nas dotrzeć, że obłuda to jedna z diabelskich pułapek ojca wszelkiego kłamstwa. Słowo Boże ostrzega, że szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość (1 Kor 11, 14-15).
Co zatem powinien zrobić człowiek, który nie chce narazić się na krytyczne spojrzenie św. Bernarda? Po pierwsze, powinien zastanowić się nad motywacją swojego postępowania, czy nie wynika ono z pragnienia wyniesienia się ponad innych. Po drugie, koniecznie powinien przemyśleć, co należy do istoty rzeczy, a co jest jedynie zewnętrzną formą i postarać się o zachowanie między nimi równowagi. Po trzecie, należy zawsze pamiętać najpierw o spełnianiu swoich obowiązków, a dopiero później o dodatkowych zadaniach. Jeśli będziemy pokornie czynić dobro z autentycznej miłości do Boga i bliźniego, może właśnie wtedy okaże się, że jesteśmy naprawdę wyjątkowi.
Piotr Pikuła