Otwórz oczy!
Tej nocy niespokojny był sen młodzieńca. Niepokojące myśli nawiedzały jego umysł. Nie dawały wytchnienia ciału. Mąż Boży spał spokojnie na sąsiednim posłaniu. Modlił się długo tej nocy, a teraz odpoczywał przed kolejnym dniem pracy dla Jahwe. Młodzieniec słuchał uważnie i bacznie obserwował nauczyciela. Towarzyszył prorokowi już od kilku lat. Mąż Boży był dla niego jak ojciec: troskliwy i surowy, i niezrozumiały. Nagle chłopak odczuł delikatne drżenie podłogi, które gwałtownie poczęło narastać, aż przerodziło się w znany młodzieńcowi tętent końskich kopyt. Strach zmroził mu serce i oblał zimnym potem jego ciało. Usta wydały bolesny jęk: Aram!
Gdy dobiegał do bramy miasta, promienie poranka wyłaniały się zza wzgórz. Mieszkańcy Dotan w pośpiechu umacniali wrota. Wokół panowało nerwowe zamieszanie. Szczęk oręża mieszał się z okrzykami strażników. Gdy sługa proroka wspiął się na mury, jego oczom ukazała się chmura kurzu otaczająca miasto. W mdłym świetle dostrzegał sylwetki koni, rydwanów i jeźdźców. Pod osłoną nocy Aramejczycy okrążyli miasto.
Gdy czegoś nie widać, nie znaczy, że tego nie ma. Nawet dziecko wie, że pozory mylą i nie zawsze jest tak, jak by się wydawało naszym oczom. Doświadczamy tego często w naszym życiu, najczęściej w stosunku do osób. Najlepszym przykładem jest walka Dawida z Goliatem. Pan Bóg stosuje tą zasadę bardzo często w wychowywaniu swoich dzieci. Bóg wymaga od nas wiary w to, czego nie możemy zobaczyć. Pan Jezus po swoim zmartwychwstaniu wypowiedział w związku z tym bardzo doniosłe słowa: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20, 29). Możemy powiedzieć, że „na własne oczy” przekonał się o tym sługa proroka Elizeusza, dlatego przywołam tutaj jego postać. On niech poprowadzi nas w świat niedostępny „mędrca szkiełku i oku.”
Druga Księga Królewska przekazuje nam bogate świadectwo o życiu i działalności proroka Elizeusza. Elizeusz żył i działał w IX w. p.n.e. Kontynuował dzieło swego mistrza, Eliasza, jako proroka Bożego w Izraelu. Trwało to ponad pięćdziesiąt lat. Zanim Eliasz został wzięty do nieba, Elizeusz poprosił o charyzmaty dla siebie jako duchowego syna Eliasza. Prośba ta została spełniona. Elizeusz mocą Boga dokonał wielu cudów. Przywrócił do życia syna Szunemitki i uzdrowił z trądu Naamana, syryjskiego dowódcę. Dokonał też cudu przerastającego nasze wyobrażenia: w pojedynkę wziął do niewoli liczny oddział wojowniczych Aramejczyków. Jak do tego doszło?
Całą historię opisaną precyzyjnie znajdziemy w perykopie 2 Krl 6, 8-23. Czytamy tam, że król Aramu prowadził wojnę z Izraelem. Jednakże zaplanowane przez niego zasadzki jedna po drugiej były udaremniane. Król zaczął podejrzewać swoich doradców o zdradę, jednak jeden z nich opowiedział władcy o proroku Elizeuszu, który ostrzega króla izraelskiego przed zagrożeniami. Król Aramu postanowił pochwycić proroka. Elizeusz znajdował się wówczas w mieście Dotan. Król wysłał tam silny oddział swoich wojowników, aby pojmali Bożego męża. Gdy ten wraz z całym miastem spokojnie odpoczywał, rydwany i jeźdźcy aramejscy otoczyli miasto. Przeraziło to sługę proroka. Elizeusz uspokoił go w słowach: Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi (2 Krl 6, 16). Sługa jednak nie rozumiał słów proroka. W jego umyśle z pewnością pojawiały się pytania: „Może Elizeusz jest cudotwórcą, może jest spadkobiercą wielkiego Eliasza, ale któż potrafi powstrzymać wściekłą falę nacierających rydwanów? Któż wyrwie nas z tego okrążenia, któż rozprawi się z wojowniczymi Aramejczykami? O kim mówi Boży mąż, kto jest z nami, kto nam pomoże?” Elizeusz nie podjął próby wyjaśniania wątpliwości, ale zaczął się modlić za swojego pomocnika. Elizeusz modlił się tymi słowami: «Panie! Racz otworzyć oczy jego, aby widział». Pan otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza (2 Krl 6, 17). Łatwo wyobrazić sobie, jakiego wstrząsu musiał doznać sługa proroka na widok anielskiego zastępu. Dalej czytamy w Piśmie Świętym: Kiedy Aramejczycy schodzili do niego, Elizeusz modlił się do Pana tymi słowami: «Dotknij – proszę – tych ludzi ślepotą!» I dotknął ich Pan ślepotą, według prośby Elizeusza (2 Krl 6, 18). Oślepłych wojowników Elizeusz poprowadził prosto do stolicy, którą na północy w Izraelu była wówczas Samaria. Tam przekazał jeńców królowi Izraela. Król ugościł najeźdźców, a następnie zwolnił. Taka postawa sprawiła, że, jak czytamy: odtąd już oddziały aramejskie nie robiły wypadów do kraju Izraela (2 Krl 6, 23).
Ta niezwykle barwna historia zwraca uwagę ważnym szczegółem z dziedziny duchowości. Chodzi o stosunek do rzeczywistości niewidzialnej. Omówiony powyżej fragment ukazuje nam trzy stopnie postrzegania świata. Człowiek może nie widzieć nic, jak oślepli wojownicy. Może obserwować rzeczywistość materialną jak sługa proroka. Może wreszcie, jak Elizeusz, widzieć rzeczywistość materialną i równocześnie mieć wgląd w wydarzenia świata duchowego. Naszym przewodnikiem na drodze do świata duchowego uczyniłem sługę proroka. Dlatego też na jego osobie skoncentrujemy naszą uwagę w dalszej części.
Sługa proroka jest zwykłym człowiekiem. Nie wiemy, w jaki sposób znalazł się przy Elizeuszu. Służył mu, jak potrafił. Dbał o pożywienie, o dach nad głową. Z opowiadań proroka znał różne cudowne wydarzenia, ale nie traktował tych relacji zbyt poważnie. Czuł, że twardo stąpa po tym Bożym świecie i był z tego zupełnie zadowolony. Nie potrzebował niczego więcej. Podobnie zresztą było z wojownikami króla Aramu. Codzienność była dla nich prosta: pobudka, obowiązki, posiłek, sen. Ich życie było jak włócznia: im prostsze, tym lepsze. Aby zapewnić sobie spokój i pomyślność w żołnierskich, niebezpiecznych zadaniach, składali ofiary. Ale nie wnikali w głąb słów i nakazów swoich kapłanów. Nie zastanawiali się nad tym, co tak naprawdę robią. Dlatego nie rozumieli, że za posągami bóstw, którym służą, stoją pełne nienawiści demony: Hadad-Rimmon, czyli Gromowładca, jego małżonka Atargatis, a także wojowniczy Melkart z toporem bojowym w lewej ręce. O, to był bóg, któremu chcieli służyć! Już jako dzieci wpatrywali się w jego podobiznę wyrzeźbioną w kamieniu na rozkaz króla Aramu. Składając ofiary takiemu bogu, byli pewni zwycięstwa w każdej bitwie. Gdy król posłał ich z misją do Dotan po jakiegoś żydowskiego proroka, wyruszyli bez wahania, bo wiedzieli, że Melkart jest z nimi. I rzeczywiście – Melkart był z nimi.
Sługa proroka, wojownicy Aramu, symbolizują dzisiaj ludzi, którzy bardzo rzadko wchodzą na trzeci stopień widzenia. Na tym poziomie znajduje się Elizeusz. On widzi prawdę o rzeczach i ludziach. Prawda odsłania się przed nim z zabójczą jaskrawością. Pośród nas przechadzają się promienni wodzowie i żołnierze Boga, aniołowie strzegący Bożych sług. Prorok dostrzega też istoty towarzyszące wrogim Aramejczykom. Biblia w tym miejscu ich nie opisała, ale my wiemy, kto walczy z ludźmi wiernymi Bogu, wiemy, komu zależało najbardziej na uciszeniu Bożego proroka. Elizeusz widział dokładnie, że razem z wojownikami z północy przybył po niego oddział znacznie groźniejszy i o wiele bardziej żądny krwi – żołnierze Melkarta. Ten jednak, kto widział rzeczy duchowe, widział, że liczniejsi są ci, którzy są z nami, niż ci, którzy są z tamtymi.
Rozmyślając o tym wydarzeniu, dochodzimy do bardzo ważnego spostrzeżenia. Widzimy wokół proroka różne osoby. Z jednaj strony sługa stojący po stronie proroka, z drugiej wrodzy Aramejczycy. Początkowo zarówno sługa jak i najeźdźcy są na tym samym poziomie widzenia. Widzą rzeczy materialne. Jednak w kulminacyjnym momencie sytuacja ulega gwałtownej zmianie. Gdy sługa zostaje przy Bożym proroku, zaczyna widzieć więcej, przechodzi na wyższy poziom. Wrogowie zaś schodzą w ciemności, nie mogą już dostrzec nawet tego, co wcześniej był widoczne. Skoro zeszli w taką ciemność, jak dostrzegą sprawy duchowe. Do takiego stanu doprowadziła ich służba złemu duchowi. Przywołujemy świadectwo Pisma Świętego opisujące te proste zależności. Kto trwa przy Bogu, może poznać nie tylko prawdę o materii, lecz także o świecie duchowym. Kto staje przeciw Bogu, szybko traci orientację i ślepnie nawet na prawdę o świecie materialnym. Staje się wówczas łatwym łupem złych duchów. One odbierają wiarę w rzeczywistość nadprzyrodzoną i wzbudzają bunt wobec takich faktów jak np. natchnienie Pisma Świętego czy nieomylność nauki Kościoła. Blokują na wszelkie przejawy życia duchowego. A przecież Duch Święty tchnie przez dzieje Kościoła i jest w nim obecny także dzisiaj. On działa przez świętych i przez aniołów strzegących wyznawców Chrystusa Króla. W szczególny sposób działa przez Niepokalaną Maryję Pannę. Duch Święty nie pozostaje obojętny, gdy wołamy do Niego: hostem repellas longinus – nieprzyjaciela odpędź w dal!
We współczesnym świecie dramatem jest to, że liderami stają się duchowi ślepcy. Szerzą oni swoje przekonania i nawet ludziom widzącym próbują wmówić swoje kłamstwa. Udowadniają, że niemożliwe jest istnienie czegoś więcej, niż to, co sami w swoim zaślepieniu ledwo widzą. Prawdę ośmieszają i spychają na margines. Są marionetkami w ręku szatana, są wrogą armią, która chce okrążyć i zniewolić uczniów Chrystusa. Jednakże liczniejsi są ci, którzy są z nami, niż ci, którzy są z nimi.
Piotr Pikuła