Krew na ołtarzach sukcesu
W starożytnym Kanaanie mordowano dzieci na ołtarzach Molocha. Z przykrością trzeba stwierdzić, że błędem jest mówienie o tym kulcie w czasie przeszłym. Duch Molocha jest obecny we współczesnym świecie. Wciąż domaga się ofiar: z dzieci!
Jest rok 735 przed Chrystusem. W tajemniczej dolinie Hinnon, w ziemi Kanaan spośród ludzi czekających w skupieniu na to, co się zaraz wydarzy, wyłania się dobrze zbudowany, młody mężczyzna. Idzie powoli, niepewnym krokiem. Z tłumu dają się słyszeć głosy, dziwne okrzyki, śpiew, robi się coraz głośniej, niektórzy tańczą, w powietrzu unosi się kurz. Mężczyzna idzie dalej trzymając w rękach owinięte w chustę niemowlę. Tuli je do ojcowskiej piersi, aby było spokojne. Ludzie hałasują coraz bardziej. Mężczyzna jest już przy ołtarzu postawionym na cześć Molocha, przystaje, widać na jego twarzy chwilę zawahania, po czym kładzie płaczące dziecko na ołtarz i dołącza do upojonego szaleńczym tańcem tłumu. Dziecko płonie.
Dolina Hinnon w ziemi Kanaan to miejsce położone na zachód od Jerozolimy. W tym miejscu do około 575 roku przed Chrystusem ludy pogańskie oddawały cześć Molochowi. Moloch znany był na terenie starożytnego Bliskiego Wschodu także pod imionami Malika, Moleka, Milku, Milkom. Był uznawany za narodowego boga Amonitów. Imię to nie przez przypadek przypomina hebrajskie słowo melek, co znaczy król. Z kultem Molocha wiązały się krwawe ofiary wotywne. Cześć dla Molocha łączono z zasięganiem wyroczni oraz z magicznym oczekiwaniem pomyślności. Wyznawcy uznawali w Molochu króla. Służyli mu i uwielbiali przez bestialskie obrzędy, podczas których składano ofiary z ludzi, zwłaszcza z dzieci.
Podobna do tych praktyk jest ofiara złożona przez Chiela z Betel odbudował Jerycho według zapowiedzi Pana, którą wyrzekł przez Jozuego, syna Nuna; założył jego fundamenty na swoim pierworodnym, Abiramie, a na swoim najmłodszym, Segibie, postawił jego bramy (1 Krl 16, 34). Również w Sdz 11, 30-31 spotykamy ślad tej praktyki: Jefte złożył też ślub Panu: «Jeżeli sprawisz, że Ammonici wpadną w moje ręce, wówczas ten, kto pierwszy wyjdzie od drzwi mego domu, gdy w pokoju będę wracał z pola walki z Ammonitami, będzie należał do Pana i złożę z niego ofiarę całopalną». Jefte zwyciężył i spełnił ślub: na rodzonej córce.
W oparciu o powyższe cytaty można mówić o wierze starożytnych mieszkańców Kanaanu w opiekę Molocha i szczęście osiągane przez wykonywanie poszczególnych rytów religijnych. Od bóstwa spodziewano się przychylności w uprawie roli, hodowli trzody i bydła, w sprawach prywatnych i państwowych, ochrony przed zaburzeniami atmosferycznymi, napadami dzikich zwierząt i innymi nieszczęściami. Ludzie oddawali mu pokłon, by zapewnić sobie szeroko pojęty własny sukces. Sukces, który w oczach ofiarników przewyższał swoją wartością życie innego człowieka, najczęściej własnego dziecka.
W tym miejscu słusznym się wydaje nakreślić status dziecka w Biblii. Narodziny nowego człowieka dla każdego Izraelity żyjącego w posłuszeństwie wobec Jahwe były znakiem błogosławieństwa. Każda, nawet mało zamożna rodzina, zawiadamiała o tym fakcie nie tylko najbliższych, ale całą wioskę, zapowiadając, że niedługo rozpoczną się radosne uroczystości. Oczywiście narodziny córki były obchodzone skromniej, ale nigdy oficjalnie w Izraelu nie została dopuszczona praktyka porzucania dzieci, przyjęta u ludów pogańskich. Dzieci otaczane były troskliwą opieką. Każdy miał świadomość, że synowie są darem Pana, a owoc łona nagrodą (Ps 127, 3). Dla Narodu Wybranego prawdziwym sukcesem było posiadanie licznego potomstwa. Szczęście budowano nie na krwawych ofiarach z ludzi, ale na przyjmowaniu z radością nowego życia. Posiadający dzieci był niczym wielki budowniczy, co wyraźnie widać z gry słów banim – dzieci, bonim – budowniczy. Izraelici swoim postępowaniem pragnęli oddać cześć Temu, który jest dawcą życia. To Jego przyjęli za swojego Króla i w przeciwieństwie do Amonitów składali hołd Bogu, który opiekował się życiem.
W Pięcioksięgu odnajdujemy przestrogę skierowaną do Izraelitów, by po wejściu do ziemi Kanaan nie przejęli obrzydliwości czynionych przez mieszkające tam ludy. We fragmencie zwanym „Prawem Proroków” jako pierwszy pojawia się zakaz odnoszący się do kultu Molocha: Nie znajdzie się u ciebie nikt, kto by przeprowadzał swego syna lub córkę przez ogień (por. Pwt 18, 9-14). Na innym miejscu czytamy: Nie będziesz dawał dziecka swojego, aby było przeprowadzane przez ogień dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swojego. Ja jestem Pan! (Kpł 18, 21). Określenie „przeprowadzania przez ogień” jest eufemizmem nawiązującym do sposobu składania ofiar z dzieci. Bóg jako Dawca życia nie dopuszcza, by w narodzie, który On sam sobie wybrał, działy się podobne zbrodnie. Bóg upomina ludzi, a Jego głos powinien docierać poprzez wieki także do naszych sumień.
Czy jesteśmy gotowi Go usłyszeć?
Jest rok 2016 po Chrystusie, młode małżeństwo jak co dnia budzi się wczesnym rankiem, by zdążyć do pracy. Ona przygotowuje coś do zjedzenia, on się goli, zaczynają się o coś kłócić. Nerwowa atmosfera. Nie zdążą do pracy. Wsiadają do samochodu. W centrum miasta jak zwykle korek. Ona krzyczy na niego, on przeklina. Wysiadając z samochodu, jeszcze coś do siebie mówią, zdenerwowani rozstają się i idą do pracy.
Wieczorem, już w domu, ona jest spięta, od dawna coś podejrzewała, on od początku jej się dziwił. Teraz już ma wyniki, jest pewna: to ciąża. Powoli podchodzi do niego, wie co powiedzieć, wie też jak on zareaguje. Już kiedyś o tym rozmawiali. Kariera jest dla nich najważniejsza, priorytetem jest osiągnięcie sukcesu, dla niego gotowi są oddać wszystko. Umawiają się na wizytę. Ona sama idzie na zabieg, przecież to nic wielkiego, nie ma się czego bać. Niepewnym krokiem idzie po korytarzu prywatnej kliniki, przed gabinetem na chwilę przystaje, po czym wchodzi do środka. Dziecko ginie.
Maria i Piotr Pikułowie