Bez poklasku i unoszenia się pychą
Miłość to nie tylko romantyczna kolacja we dwoje. Miłość to także mycie naczyń, wynoszenie śmieci i zmienianie pieluszek. To także trudne chwile walki o związek w kryzysie i wyciąganie konsekwencji w stosunku do dzieci przekraczających ustalone zasady. Nie pochwalimy się tym ani rodzinie przy świątecznym stole, ani nie pokażemy tego w mediach społecznościowych. W miłości są takie sytuacje, które zostają tylko między nami a Bogiem, ponieważ miłość „nie szuka poklasku, nie unosi się pychą” (1 Kor 13, 4).
Przywołane określenia odnoszące się do miłości w hymnie św. Pawła można lepiej zrozumieć sięgając do słownika greki biblijnej. Pierwsze określenie (gr. ou perpereutai) wskazuje, że miłość nie jest chełpliwa. Drugie (gr. ou physoutai) oznacza, że miłość nie nadyma się i nie wynosi się nad innych. Papież Franciszek w Adhortacji Apostolskiej Amoris laetitia zauważył, że oba określenia są do siebie znaczeniowo bardzo podobne. Człowiek, który kocha, nie jest zarozumiały, ani nie okazuje innym swojej wyższości. Nie uważa też siebie za kogoś lepszego lub mądrzejszego od innych, lecz zachowuje poczucie rzeczywistości i nie przesadza w eksponowaniu swoich pozytywnych cech. Miłość nie jest arogancka. „Ten, kto kocha, nie tylko unika mówienia zbyt wiele o sobie, ale potrafi się znaleźć na swoim miejscu, nie usiłując stawiać siebie w centrum, także dlatego, że koncentruje się na innych” – stwierdził Franciszek (AL 97). Nawet jeśli wie więcej od innych, nie uważa siebie z tego powodu za kogoś wielkiego i nie wysila się w stawianiu innym wymagań i kontrolowaniu ich. Papież dodał, że tym, co czyni ludzi prawdziwie wielkimi, jest „miłość, która rozumie, troszczy się, akceptuje i jest czujna wobec słabych”.
Właściwą postawą wyrażającą miłość jest zatem pokora. Człowiek pokorny nie wynosi się nad słabszych od siebie, także mniej pewnych w wierze, a swoją dojrzałość okazuje przez zrozumienie i przebaczenie. Papież Franciszek dodał: „W życiu rodzinnym nie może dominować logika panowania jednych nad drugimi czy współzawodnictwo, by dostrzec, kto jest bardziej inteligentny i możny, ponieważ ta logika kładzie kres miłości” (AL 98).
Jako źródło swego nauczania o pokorze papież wskazał fragment Ewangelii, którego kontekstem była skierowana do Pana Jezusa prośba matki synów Zebedeusza, Jana i Jakuba, by w Jego królestwie mogli zasiąść po Jego prawej i lewej stronie. Wywołało to oburzenie u dziesięciu pozostałych apostołów. Wobec tego Pan Jezus powiedział: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (Mt 20, 25-28). Syn Boży jest Królem Wszechświata, Królem wieków i narodów, a jednak ktoś tak wielki i potężny uniżył samego siebie, a przyjąwszy postać sługi, umywał nogi swoim uczniom.
W sposób szczególny Franciszek wezwał osoby żyjące w rodzinach, by kierowały się radą św. Piotra: „Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 P 5, 5). Piotr Apostoł zachęca chrześcijan, by pokora była jakby ich ubraniem. Strój wiele mówi o człowieku, często określa jego zawód lub pochodzenie. Można zatem powiedzieć, że pokora powinna wyrażać tożsamość ludzi wierzących. Pamiętali o tym chrześcijanie wszystkich epok, a przykładem tego są rozważania o pokorze przekazane przez mistrzów życia duchowego, takich jak św. Benedykt z Nursji (480-547) i św. Bernard z Clairvaux (1090-1153). Mimo że ich nauki powstały wiele wieków temu i adresowane były do mnichów, to można dostrzec w nich szereg uniwersalnych prawd, które można odnieść także do życia rodzinnego.
Benedykt z Nursji w swojej Regule opisał pokorę za pomocą drabiny o dwunastu szczeblach. Pierwszym z nich jest trwanie w bojaźni Bożej, drugim jest wypełnianie woli Bożej, trzecim – okazywanie posłuszeństwa przełożonemu z miłości do Boga, czwartym – cierpliwe znoszenie trudności, piątym – wyznawanie przełożonemu wszystkich win, szóstym – uznawanie siebie za niegodnego i niezdatnego do czegokolwiek, siódmym – uznawanie siebie za gorszego i niższego od wszystkich, ósmym – przestrzeganie Reguły i naśladowanie przykładu starszych, dziewiątym – zachowywanie powściągliwości w mowie, dziesiątym – powstrzymywanie się od wybuchów śmiechu, jedenastym – wypowiadanie się w sposób spokojny i poważny, dwunastym – okazywanie pokory przez postawę, zwłaszcza przez spuszczony wzrok. Z całą pewnością można stwierdzić, że każdy chrześcijanin wezwany jest do trwania w bojaźni wobec Boga i wypełniania Jego woli. W miejsce zakonnego posłuszeństwa przełożonemu w życiu rodzinnym ważne jest okazywanie posłuszeństwa rodzicom przez dzieci oraz gotowość spełniania próśb i oczekiwań współmałżonka. Na pewno w małżeństwie trzeba znosić przeciwności i pokornie trwać w związku mimo trudności. Wielkiej pokory wymaga przyznanie się do własnej winy, przeproszenie i prośba i wybaczenie. To oczywiście tylko przykłady zastosowania benedyktyńskich wskazówek w praktyce.
Bernard z Clairvaux w traktacie O stopniach pokory i pychy nawiązał do nauk św. Benedykta. Jednak Biały Opat uznał skromnie, że nie może pouczać innych, jak wznosić się ku górze, skoro sam potrafi tylko schodzić w dół. Dlatego w swoim dziele opisał stopnie pychy, wskazując postawy, których należy unikać. Pierwszym stopniem pychy jest ciekawość wprowadzająca niepotrzebne rozproszenie w duszy, która powinna być skoncentrowana na dążeniu do doskonałości, a nie na cudzych słabościach. Drugim jest lekkomyślność polegająca na postrzeganiu siebie jako lepszego od innych. Trzeci to niestosowna wesołość wyrażająca się w błazeństwach i skłonności do żartów. Łatwo wtedy kogoś zranić lub obrazić. Czwartym jest chełpliwość, która polega na prowadzeniu rozmów w celu skupienia uwagi na sobie. Piątym – odrębność, czyli niezdrowa chęć wyróżnienia się i zwrócenia na siebie uwagi czynnościami, które nie służą dobru innych. Szóstym jest zarozumiałość jako robienie dobrego wrażenia na ludziach z pominięciem szczerych intencji. Siódmy stopień to zuchwalstwo polegające na wtrącaniu się bez przyczyny, poprawianiu innych, kwestionowaniu cudzych decyzji, mieszaniu się do wszystkiego i przeświadczeniu, że samemu wie się wszystko lepiej. Ósmym jest obrona grzechów, czyli szukanie pokrętnych usprawiedliwień swojego złego zachowania. Dziewiątym jest kłamliwe wyznawanie grzechów, udawana pokora lub przypisywanie sobie zła, którego się nie zrobiło. Dziesiąty stopień to bunt, polegający na pogardzaniu przełożonymi. Jedenastym – swoboda grzeszenia, czyli bezwstydna swawola w zaspokajaniu własnych żądz. I ostatnim, dwunastym stopniem pychy jest nałóg grzechowy rozumiany jako popełnianie grzechów bez opamiętania, wbrew rozumowi i bojaźni Bożej.
Wielowiekowe doświadczenie mistrzów duchowości chrześcijańskiej w doskonaleniu pokornego stylu życia mogą być dla nas inspiracją i punktem odniesienia. Nie chodzi tu oczywiście o sztywne umieszczanie siebie lub innych na którymś z wymienionych szczebli. Ważniejsze, by w ramach refleksji nad własnym postępowaniem zdobyć się na trochę autokrytycyzmu i zastanowić się, czy jakieś przejawy braku pokory nie szkodzą naszemu życiu małżeńskiemu i rodzinnemu. Wzorem niech będzie dla nas Pan Jezus, cichy i pokornego serca, który własnym życie uczy nas, że miłość nie szuka poklasku i nie unosi się pychą.
Piotr Pikuła