Walka o dobre obyczaje
Wszyscy zapewne wiedzą, że o. Maksymilian Maria Kolbe oddał życie za współwięźnia w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz. Ta heroiczna decyzja poprzedzona była latami jego ofiarnej służby Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Jednym z bardzo ważnych zadań, które z poświęceniem realizował, była walka z przeciwnikami Kościoła na froncie kształtowania obyczajów.
Podczas lektury Pism o. Kolbego (Wydawnictwo Ojców Franciszkanów, Niepokalanów, cz. I – 2007 r., cz. II – 2008 r.) zwróciło moją uwagę powtórzone kilka razy – naliczyłem później 9 takich miejsc – sformułowanie: „My religii katolickiej nie zwyciężymy rozumowaniem, tylko psuciem obyczajów”. Oczywiście nie są to słowa o. Maksymiliana, tylko wrogów Kościoła, z którymi otwartą walkę podjął ten niezłomny Rycerz Niepokalanej.
Wrogami, których zwalczał o. Kolbe, byli masoni. To oni, jako mniej lub bardziej jawnie działający przeciwnicy Kościoła, postanowili zwalczać wiarę katolicką za pośrednictwem wszelkich dostępnych wówczas środków przekazu, czyli „przez literaturę, sztukę, teatry, kino, mody itd.”.
Komentując strategię masonerii, o. Maksymilian tak napisał do Rycerek Niepokalanej: „Jakaż to mądra uchwała! W pierwszej swej części oddaje świadectwo prawdziwości religii katolickiej, bo tylko prawdy rozumowaniem pokonać nie można, owszem ona wtedy jeszcze bardziej się wyświetla. W drugiej zaś części trafiają doprawdy w słabą stronę, bo kto zabrnie w moralne błoto, dla tego religia jest czymś niewygodnym, nie chce o niej myśleć i głosi na prawo i lewo, że nie wierzy w Boga, jak gdyby już ktoś kiedy udowodnił, że Boga nie ma. Ale dla niego Pan Bóg jest niewygodny, bo on nie pojmuje wyższego szczęścia, które jedynie może wypełnić i zadowolić wielką duszę człowieka” (cz. I, s. 261).
Poruszając ten sam problem w referacie wygłoszonym w 1940 r., o. Maksymilian dodał: „I toną dusze w powodzi literatury i sztuki obliczonej na osłabienie poczucia moralności. Zaraza brudu moralnego szerokim korytem ścieka prawie że wszędzie. Osłabiają się charaktery, rozrywają rodzinne ogniska i mnoży się smutek w głębi serc skalanych. Dusze takie, nie czując sił do otrząśnięcia się z podlącego je jarzma, omijają Kościół albo nawet powstają przeciwko niemu. By podać rękę tylu nieszczęśliwym duszom, by umocnić serca niewinne w dobrem, by dopomóc wszystkim do zbliżenia się do Pośredniczki wszelkich łask, Niepokalanej, powstaje w roku 1917 w Kolegium Międzynarodowym Braci Mniejszych Konwentualnych (OO. Franciszkanów) w Rzymie – Milicja Niepokalanej” (cz. II, s. 693).
Na zorganizowane zło o. Kolbe odpowiedział zorganizowanym dobrem. Powołał do istnienia Rycerstwo Niepokalanej i rozwinął prężny ośrodek ewangelizacyjny w Niepokalanowie słynący głównie z wydawania miesięcznika „Rycerz Niepokalanej”. W piśmie z 11 lutego 1938 r. skierowanym do kardynała Aleksandra Kakowskiego tak skomentował swoją działalność: „Jako rycerze «Militiae Immaculatae», patrząc na obóz zwalczający Boga i religię, jak jest ruchliwy i pomysłowy w swojej wywrotowej machinacji, obejmujący wszystkie narody i wyznania religijne, pragniemy i my, mając broń prasową w rękach, pójść do innych narodów pod błękitnym sztandarem Niepokalanej i podbić je pod słodkie jarzmo Chrystusa Króla” (cz. I, s. 946–947).
Przywołuję tu słowa o. Maksymiliana, ponieważ obecnie zmagamy się z tym samym problemem. Wrogowie Kościoła są wciąż bardzo aktywni. Czy to ze względów ideologicznych, czy też biznesowych – wszak swoim nauczaniem moralnym ograniczamy zyski niejednej branży – wciąż przypuszczane są świetnie zorganizowane ataki na Kościół. Świadomi tego musimy podjąć wysiłek zmierzający do obrony nie tylko wiary, ale i wynikających z niej dobrych obyczajów. Niech przykład św. o. Maksymiliana, nie tylko heroicznej ofiary z własnego życia, lecz także systematycznej walki o przestrzeganie zasad chrześcijańskiej moralności, mobilizuje nas do pracy nad sobą i troski o właściwe wychowanie młodego pokolenia.
Piotr Pikuła