Nie chcieli, żeby królował

krol

Tytuł niniejszych rozważań jest nawiązaniem do słów z przypowieści znanej powszechnie jako Przypowieść o minach (Łk 19, 11-27). Głównym bohaterem tej historii jest człowiek, który został królem. Bez niego przypowieść traci spójność, a jej wątki stają się niezrozumiałe. Dlatego proponuję, byśmy przyjęli roboczo następujący tytuł: Przypowieść o powracającym Królu. Poniżej znajduje się uzasadnienie.

Kontekst

Gdybyśmy na interesujący nas fragment patrzyli tylko przez pryzmat tytułu Przypowieść o minach, kontekstem przypowieści byłoby spotkanie Pana Jezusa z celnikiem Zacheuszem. Opis tego zdarzenia bezpośrednio poprzedza historię opowiedzianą przez Pana Jezusa. Zacheusz, prawdziwy biznesmen tamtych czasów, zapewne z łatwością zrozumiał, o co chodzi Nauczycielowi – przynajmniej w dosłownym wymiarze przypowieści.

Gdy jednak na ów fragment spojrzymy jak na Przypowieść o powracającym Królu, to właściwym tłem słów wypowiedzianych przez Pana Jezusa będą mury Jeruzalem i świątynia, i oczekiwania ludzi, „że królestwo Boże zaraz się zjawi” (Łk 19, 11). W przypowieść tę powinniśmy zatem wsłuchiwać się jak gdyby w preludium poprzedzające wydarzenia Niedzieli Palmowej i Wielkiego Tygodnia.

Tło historyczne

Omawiana przypowieść nawiązuje do istotnych faktów historycznych i politycznych, które słuchaczom były dobrze znane. Chodzi tu o zależność władców ówczesnej Palestyny od rzymskich zwierzchników. Zależność ta powstała w wyniku ekspansji terytorialnej Imperium Romanum, a jednym z jej skutków było to, iż nikt nie mógł utrzymać się na tronie, jeśli wpierw nie uzyskał poparcia Rzymu. Gdy zaś pretendent do tronu wystarał się o pozwolenie, mógł liczyć na wsparcie finansowe, a zwłaszcza zbrojne. Jakiż los musiał wówczas czekać nieszczęsnych przeciwników takiego króla z rzymskiej łaski.

Słuchacze Jezusa mogli już nie pamiętać, co uczynił w 40 r. p.n.e. Herod Wielki, gdy wrócił do Palestyny z błogosławieństwem Rzymu. Po trzech latach wojny zdobył Jerozolimę, oczywiście przy wsparciu legionów, a później rozkazał zgładzić 45. jerozolimskich arystokratów, którzy opowiedzieli się przeciw niemu. Podobnie rozprawił się z przeciwnikami zasiadającymi w Sanhedrynie.

Syn Heroda, Archelaus, był postacią lepiej znaną uczniom Jezusa, gdyż panował w Judei od 4 r. p.n.e. do 6 r. n.e. Testament Heroda wyraźnie wskazywał następcę. Miał nim być Archelaus. Jego bracia, Antypas i Filip, wyznaczeni zostali na władców mniej znaczących prowincji. Gdy spadkobiercy Heroda Wielkiego udali się do Rzymu w celu uzyskania zatwierdzenia testamentu, w ślad za nimi wyruszyła żydowska delegacja licząca pięćdziesiąt osób. Celem delegacji było zniesienie władzy potomków Heroda i wcielenie krain żydowskich bezpośrednio do cesarstwa. Cesarz August odrzucił jednak te roszczenia i zatwierdził testament Heroda. Cóż stało się z przeciwnikami Archelausa? Ci, którzy podnieśli bunt, zostali pokonani przy wsparciu legionów, a wokół Jerozolimy ukrzyżowano około 2000 jeńców.

Takie jest tło historyczne Przypowieści o powracającym Królu. Pan Jezus odwołuje się do tych sądnych dni z dziejów Izraela, by pobudzić wyobraźnię słuchających Go i zwrócić uwagę na nieuchronne następstwo buntu przeciw prawowitemu władcy.

Człowiek szlachetnego rodu

W pierwszych słowach przypowieści Pan Jezus wymienia jej głównego bohatera, a określa go słowami, które oznaczają człowieka dobrze urodzonego, człowieka szlachetnego, wywodzącego się ze znacznego rodu. Określenie to nabierze głębszego wymiaru, gdy już tutaj uświadomimy sobie, że tę przypowieść Pan Jezus mówi o samym sobie. I faktycznie, trudno wśród ludzkich pokoleń znaleźć człowieka, do którego lepiej pasowałoby określenie: „szlachetnego rodu”. Wystarczy wspomnieć o misterium Wcielenia, by rozwiać wszelkie wątpliwości. A skoro już myślami jesteśmy w Nazarecie przy Niepokalanej, to przypomnijmy sobie słowa, które rzekł do Niej anioł: „królestwu Jego nie będzie końca” (Łk 1, 33).

Wyruszył do odległej krainy

Człowiek szlachetnego rodu jest dynamiczną postacią. On rusza w drogę. Nie stoi w miejscu. Zmierza do odległej krainy. Wyprawa taka wymaga nieprzeciętnego wysiłku. Jednak bohater przypowieści wydaje się nie zważać na trudy. Jest gotów pokonać wszelkie przeciwności. Wiemy już, że człowiekiem tym jest Jezus. Jego droga była prawdziwą drogą krzyżową, a u kresu Jego wędrówki czekała Go przeprawa przez najsroższą z gór. Jednak mimo cierpień dotarł do upragnionej odległej krainy, w której chyba z łatwością rozpoznajemy Królestwo Niebieskie. Rodzi się tylko pytanie: co było celem tej wyprawy?

Wyruszył, by objąć królowanie

Pan Jezus w przypowieści ujawnia ten cel. Jest nim objęcie królestwa. Człowiek szlachetnego rodu okazuje się zatem pretendentem do tronu. Objęcie władzy jest dla niego warte poświęceń związanych z daleką drogą i męczącą podróżą. Skoro jednak ubiega się o tytuł królewski, czego tak naprawdę szuka w tej odległej krainie? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista po zapoznaniu się z tłem politycznym Palestyny za czasów Pana Jezusa. W okresie rozkwitu potęgi Imperium Romanum było niemożliwe, by władzą i pokojem cieszył się jakiś król w obrębie cesarstwa, który nie posiadał przyzwolenia i poparcia „odległej krainy”.

Wydaje się zatem, że Pan Jezus wskazuje w tej przypowieści na prawdziwe pochodzenie swej władzy. Jego władza królewska jest oparta na najwyższym – Boskim autorytecie. Któż zatem ośmieli się podważyć jej prawomocność?

Wyruszył, by powrócić

Obok odległej krainy i objęcia królowania Pan Jezus wspomina jeszcze jeden cel podróży: jest nim powrót. Powrót nie jest łatwy. Często bywa procesem trudnym, wymagającym uporządkowania rożnych spraw. Nie zawsze wiemy, co nas czeka po powrocie, zwłaszcza, gdy wracamy po długim okresie niebytności w danym miejscu. Wracamy jednak, ponieważ szukamy czegoś, co pozostawiliśmy. Wracamy, ponieważ tęsknimy za tymi, którzy zostali. Czyż więc to nie miłość wzywa ludzi do wyruszenia w powrotną drogę? I drugie pytanie: za kim w odległej krainie tęskni człowiek szlachetnie urodzony?

Słudzy

Wyprawę człowieka szlachetnie urodzonego poprzedziło pewne ważne spotkanie. Było to spotkanie z sługami. Ich Pan to spotkanie zaplanował i zorganizował. On też ich wezwał, aby przekazać im swoje ostatnie rozporządzenia. Zauważmy, jak głębokie prawdy zostały wyrażone w tym krótkim fragmencie przypowieści. Po pierwsze, to nie słudzy są inicjatorami spotkania, lecz sam Pan. Po drugie, słudzy otrzymują konkretne polecenia, zadania, których wykonanie uzależnione jest od ich zaangażowania.

Trudno sobie wyobrazić, by jakiś starożytny arystokrata wybierał się w daleką podróż bez swojej świty. W naszej przypowieści natomiast brak wzmianki o towarzyszach podróży człowieka szlachetnego rodu. Przypominają się tu słowa Pana Jezusa: „Tam gdzie Ja idę, ty teraz pójść nie możesz”. Zresztą cała ta scena z przypowieści bardzo przypomina pożegnanie Pana Jezusa z Apostołami. To przecież oni stanowili najbliższy „dwór” Jezusa. Z opisów zamieszczonych w Ewangeliach znamy treść ostatnich pouczeń skierowanych przez Pana Jezusa do Apostołów. Być może jednak rozważenie analogicznej wypowiedzi z przypowieści uzmysłowi nam, co jest najistotniejszym elementem ostatnich nakazów.

Miny

Ostatni nakaz bardzo ściśle wiąże się z darem, jaki otrzymali słudzy. Każdy z dziesięciu sług wymienionych w przypowieści otrzymał po jednej minie w srebrze. Mina była w starożytności grecką jednostką monetarną stanowiącą równowartość stu drachm, drachma zaś była przeciętną dzienną stawką dla robotnika. Czyżby więc człowiek szlachetnie urodzony płacił z góry swoim sługom za trzy miesiące pracy? Czy ten kapitał otrzymali na realizację własnych celów? Chyba nie, gdyż razem z darem słudzy otrzymali polecenie zyskownego obracania otrzymanym kapitałem do chwili powrotu ich Pana.

Słudzy stali się zatem depozytariuszami i jednocześnie zarządcami znacznej sumy pieniędzy swego Pana, który okazał im zaufanie. Powierzając im swój majątek, oddał w ich ręce losy swego królestwa. Słudzy mogą powiększyć królewski skarbiec, lub uszczuplić jego zasoby. A przecież właśnie od zasobów tego skarbca uzależniony jest rozwój królestwa oraz jego bezpieczeństwo. Co zatem słudzy uczynią z powierzonymi im minami? A co my dziś czynimy z powierzonym nam depozytem? Co my robimy z powierzonym nam królestwem?

Obywatele

W przypowieści pojawia się wyrażenie, które w polskich przekładach Biblii bywa różnie tłumaczone: obywatele jego, jego współobywatele, mieszczanie jego, poddani. Z kontekstu wynika, że są to poddani, nad którymi człowiek szlachetnie urodzony zamierza utrwalić swoją władzę. Jednak Ewangelista użył tak wieloznacznego określenia najprawdopodobniej dlatego, aby podkreślić, że ludzie ci posiadają władzę stanowienia o sobie. Są na tyle jednomyślni, by coś wspólnie uzgodnić; na tyle zorganizowani, by wysłać poselstwo; na tyle pewni siebie, by prowadzić dialog z najwyższą instancją, a przy tym na tyle słabi, że nie potrafią sami poradzić sobie ze swoim problem. A co jest ich problemem? Jest nim bohater przypowieści, człowiek szlachetnie urodzony.

 

Poselstwo

Tekst przypowieści zaznacza wprost, że poddani nienawidzą swego Władcy. Brak jednak wprost określonych motywów tej nienawiści. Najprawdopodobniej wiąże się ona z odrzuceniem pretendenta do królewskiego tronu. Ich zatwardziałość w nienawiści jest tak daleko posunięta, że ośmielają się dążyć do legalizacji swoich zamierzeń. Pragną, by najwyższy prawodawca przyznał rację ich roszczeniom i je zatwierdził. Jeśli zatwierdzi, będzie zobligowany do egzekwowania nadanych przez siebie praw. Każdy, kto je naruszy, poniesie konsekwencje. Tak, obywatele dobrze wszystko przemyśleli: nie chcemy, żeby ten zakrólował nad nami! Nienawiść ich zaślepiła.

Objął królowanie

„I stało się”. Tak mocnym i głębokim w treść wyrażeniem św. Łukasz określa objęcie władzy królewskiej przez człowieka szlachetnego rodu. Żal, że tłumacz Biblii Tysiąclecia nie uwypuklił tak decydującego zwrotu. To wyrażenie odsyła nas jednocześnie do dwóch kluczowych wydarzeń: do aktu stworzenia oraz do Wcielenia Syna Bożego. „I stało się” w tej przypowieści spina oba te wielkie wydarzenia zbawcze niczym łuk, łuk triumfalny chciałoby się rzec, na którego zwieńczeniu widnieją słowa: Król powrócił. Tak, człowiek szlachetnego rodu objął królowanie i powrócił. Wydarzenie to jest początkiem ostatniego rozdziału dziejów.

Dobrzy słudzy

W tym momencie powracamy do bardzo ważnego wątku. Dotyczy on osób, które człowiek szlachetnego rodu pozostawił z zadaniem pomnożenia dobytku i tym samy powiększenia potęgi królestwa. Król spotyka się ze swoimi sługami i prowadzi z nimi dialog. Wszyscy trzej słudzy w rozmowie ze swoim władcą używają pełnego czci zwrotu: kyrie, panie! Zdają relację z powierzonego im dzieła. Pierwszy z sług pomnożył własność swego króla aż dziesięć razy. Drugi sługa też nie próżnował. Owocem jego wysiłku było pomnożenie otrzymanego depozytu aż pięć razy. Obaj zostali pochwaleni, obaj nazwani dobrymi sługami i obaj odznaczeni zaszczytnymi funkcjami, proporcjonalnie, do efektów swej pracy. Pierwszy otrzymał we władanie dziesięć miast, drugi pięć. Jakaż radość i jakaż duma na twarzach owych sług. Któż nie chciałby znaleźć się na ich miejscu!

Człowiek surowy

Trzeci sługa nie mógł pochwalić się osiągnięciami. Bał się utracić to, co otrzymał, więc ukrył swoje pieniądze w chustce. Wiedział jednak, że jego pan jest człowiekiem wymagającym, surowym i srogim. Tak należy rozumieć przymiotnik, jakim sługa określa swego władcę. A król przytakuje słudze. Zgadza się. Jestem człowiekiem wymagającym, srogim, surowym. Zgadza się. Oczekuję inicjatywy i wysiłku. „Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał” (Łk 19, 22-23). Istniały możliwości wywiązania się z powierzonej misji. Dwaj współsłudzy udowodnili, że zadanie nie było niewykonalne. Dlatego trzeci sługa otrzymuje naganę, nazwany jest złym, a jego mina jest mu odebrana i oddana najlepszemu z sług.

Wrogowie

Jeśli tak rygorystycznie król ocenił sługę, który nic nie zdziałał, to jakiż los może spotkać tych, którzy działali przeciw władcy? Ze względu na to, iż nie chcieli uznać jego praw do tronu, zostali nazwani wrogami i potraktowani jak wrogowie. Nikt nie pyta ich o motywy. Nikt nie zastanawia się nad okolicznościami przystąpienia do buntu. Król, jak już wiemy, człowiek srogi, wydał lakoniczny rozkaz: przyprowadźcie i zabijcie przed moim obliczem! Zabijcie, a może: wymordujcie, pościnajcie, wyrżnijcie. Grecki czasownik zastosowany w tym miejscu przez Ewangelistę przywodzi na myśl bardziej obraz brutalnej rzezi niż humanitarnej egzekucji. Najwyraźniej zatem przypowieść ta ma zobrazować, czym będzie Sąd Ostateczny dla wrogów Jezusa Króla.

Scena ukazująca zmasakrowanie wrogów ściśle łączy się z tym, co słuchacze Jezusa znają z historii własnego narodu. Zwycięski władca nie oszczędzał swoich przeciwników. Dla przestrogi Pan Jezus odwołuje się tu do krwawych wydarzeń związanych z przejęciem władzy w Judei przez Heroda lub Archelausa, aby do każdego umysłu dotarło, że w pewnym momencie skończy się czas miłosierdzia.

Jest ratunek!

W przypowieści Pan Jezus wyraźnie dał do zrozumienia, że przyczyną nieszczęścia wielu ludzi jest odrzucenie Jego jako Króla. W ciągu wielu wieków swojej działalności Kościół nieustannie dawał świadectwo, że jedynym Panem i Królem jest Jezus, Syn Boży. W naszych czasach prawdę tę Bóg przypomina ludzkości poprzez swoją pokorną służebnicę, Rozalię Celakównę. Bóg pozwolił jej ujrzeć, co stanie się ze światem, jeśli odrzuci swego prawowitego Władcę. Ratunkiem jest Intronizacja Jezusa Króla. Każdy człowiek i każdy naród ma możliwość wyboru. Dokonując Intronizacji Jezusa Króla Polski, możemy dać przykład innym narodom.

Zakończenie

„Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy” (Łk 19, 28). W Jerozolimie tłum przywitał Jezusa okrzykiem: „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie” (Łk 19, 38). Po kilku dniach ten tłum w odpowiedzi na pytanie Piłata krzyczał: „Poza cezarem nie mamy króla!” (J 19, 15). A Jezus udał się do bardzo odległej krainy, gdzie zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach. Stamtąd, jak wyznajemy w Credo, przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Potrzeba, byśmy jako słudzy pozostawieni z depozytem, nie zaniedbali zadań, które przed nami postawił nasz Pan. Musimy pomnażać bogactwo i potęgę Jego Królestwa. I, póki czas, zachęcajmy ospałych do pracy, a wrogom głośmy ostrzeżenie: Król powróci!

Piotr Pikuła