Męczeństwo w Pratulinie

SchyzmaW 1875 roku w Krakowie ukazała się drukiem broszura zatytułowana „Schyzma i jej apostołowie z okoliczności ostatnich prześladowań Unitów Dyecezyi Chełmskiej”. Jest to bardzo wartościowe źródło wiedzy o wydarzeniach w Pratulinie, gdyż autor opisał je z perspektywy zaledwie kilku miesięcy od zajścia. Poza tym warto zauważyć, że autor odznaczał się dobrym przygotowaniem merytorycznym, co podnosi wartość źródłową „Schyzmy”. Broszura ma charakter polemiki z antyunickim artykułem z moskiewskiego „Gońca Urzędowego”, który ukazał się w marcu 1874 roku na łamach „Gazety Warszawskiej”.

Autor ukrył swoją tożsamość pod inicjałami A. P. L., a broszurę opublikował „na korzyść księży Unitów wygnanych”. Opracowanie wydrukowane zostało w Krakowie w drukarni W. Korneckiego nakładem A. Królikowskiego.

Ten sam tekst, po wprowadzeniu kilku zmian w treści i poprawek edytorskich, ukazał się 26 kwietnia 1877 roku na łamach tygodnika „Katolik. Pismo poświęcone nauce, przemysłowi, zabawie i wiadomościom politycznym”. Fragment zaczerpnięty ze „Schyzmy” stanowił pierwszą część cyklu zatytułowanego „Dzisiejsi męczennicy pod rządem Moskala”. Cykl kontynuowany był przez pięć kolejnych tygodni i zakończony został 24 maja tegoż roku.

Piotr Pikuła

A.P.L., „Schyzma i jej apostołowie
z okoliczności ostatnich prześladowań Unitów Dyecezyi Chełmskiej”, Kraków 1875, 40-47.

W odpowiedzi na sprawiedliwe wymagania ludu, odwołującego się do zapewnień dawanych przez władze a pogwałconych, jak również dla przygłuszenia skarg, a zarazem dla nakazania ludowi posłuszeństwa rozporządzeniom rządu w rzeczach wiary i sumienia, naczelnicy sprowadzili roty piesze i kozaków a za niemi wozy łóz i kijów z któremi przechodząc od jednej do drugiej parafii, nieoszczędzili kontrybucyi nahajek i rózg hojnie asygnowanych i narzucając swoje przekonania. W skutek takiej operacyi gospodarz w Kolembrodzie wycierpiawszy 300 kijów po dwutygodniowej chorobie zakończył życie. Tam gdzie po nałożeniu grubej kontrybucyi nie otrzymano pieniędzy – zabierano woły, krowy, konie, owce, zboże, odzienie i przedawano na publicznej licytacyi choćby za 20tą część realnej wartości. Że zaś takie kontrybucyje nie były jednorazowe, ale codzienne aż do uspokojenia – przeto w niektórych wsiach mieszkańcy zupełnie są zniszczeni, w innych jak np. w Rudnie powiatu Radzyńskiego gdzie dziennie 850 rs. nałożono; parafijanie zostawiwszy cały majątek i budowle kozakom, – wyszli do lasu jeszcze w miesiącu Styczniu i dotąd nie wrócili.

Koroną całej anti-unickiej operacyi były głośne wypadki w Drelowie i Pratulinie; – krwawe te zapasy unitów z siłą wojskową zaopatrzoną w bron palną i sieczną, rzetelnie są już opisane i do wiadomości podane. Dostateczne one dają wyobrażenie o sposobach przekonywania użytych przez naczelników, lecz mylnych co do wspodziewanych rezultatów. Dawno już to objaśnił autor krótkiego rysu historyi ludu żydowskiego w Europie, (1834 Kraków) że użycie siły fizycznej, nie zdoła nigdy przekonać a zwykle pośledniejsze daje wyobrażenie o chwytających się tejże. Tak się też stało w parafijach unickich, zwłaszcza w Pratulinie. Lud po przemowie dowódcy oddziałów oświadczył się, że bynajmniej niema zamiaru buntować się przeciwko monarsze i jego rządowi, – że owszem jest gotów na wszelkie ciężary i ofiary jakich od niego wymagają; że wszelkie wiernopoddańcze powinności spełnia należycie, – że gotów jest całe swoje mienie, a nawet manarszą darowiznę (Grunta któremi włościanie byli udarowani przy uwłaszczeniu) poświęcić; jednego się, tylko domaga i prosi: aby mu pozostawioną została wolność wyznania. – Mylnie twierdzi Goniec Urzędowy jakoby unici rzucili się na wojsko i dali powód do krwi rozlewu. Przeciwnie: gdy dowódca niezważając na słuszne domagania się ludu, nastawał na to: aby się rozszedł grożąc że za upór będzie surowo karany, a w potrzebie użytą będzie broń palna. Starzec z gromady odpowiedział: że jeżeli strzelać ma do nich wojsko z rozkazu cesarza, – lud gotów jest na śmierć i nie cofnie się, ani kroku; dalej że cesarzowi jako panu wolno czynić co się podoba; lecz jeśli wojsko użyje suchych razów, w takim wypadku, wiedząc że monarcha ukazem swoim, uwolnił wszystkich od kary cielesnej, i uważając takie pokuszenie się jako samowolne i przeciwne woli monarszej, zmuszony będzie użyć odwetu jaki znajdzie pod ręką w kijach i kamieniach.

I w rzeczy samej, gdy żołnierze w skutek komendy rzucili się, do ataku, – lud przyjął ich kijami i kamieniami, które dosięgły i dowódców, – a wojsko znalazłszy nietylko dzielny odpór, lecz nadto przewidując porażkę, zmuszone było do odwrotu ze stratą dwóch szeregowych. Rozjątrzony tem dowódca oddziału Stein zakomenderował plutonowy ogień (Tak były mocne naboje, że jedna kula przebiwszy drzwi frontowe i carskie, utkwiła w wielkim ołtarzu; masa kul pozostała w zewnętrznych ścianach kościoła) i oto gdy trzy roty zionęły, każdy z mężnych obrońców wiary rzucił na ziemie, co trzymał w ręku a padłszy na kolana z podniesionemi do góry rękami i otwartą piersią na świadectwo ochotnego poddania się śmierci za wiarę, śpiewał pobożne pieśni: tu „Święty Boże” – tam „Kto się w Opiekę” – owdzie „Wierna obrono ludzi utrapionych” i tp. – Padały trupy, kule gwizdały jak rój pszczół, w ścieśnionej masie pod krzyżowym (Dwie roty zajęły miejsce vis a vis, i z tego powodu jeden żołnierz pod drzwiami plebanij trafiony kulą w kilka godzin żyć przestał) ogniem i na blizką metę; nie brakło rannych, – żaden jednak ani jęk, ani krzyk, ani narzekanie, nie dały się słyszeć. Przed strzałami padł Filip Kurcyluk ze wsi Zaczopek zabity przez dobosza kamieniem, którym tenże Filip uderzył dwa razy pułkownika Sztejna. Od strzałów zaś zabity pierwszy Nicety Hryciuk także z Zaczopek młody wyrostek, – tego pochwyciwszy w ręce obok stojący i podniósłszy do góry zawołał: „Narobiliście już mięsa, a może chcecie więcej, mieć go będziecie bośmy wszyscy na śmierć gotowi.” – W tem krwawem starciu padło dziewięciu, a 4ch tejże samej doby od ran umarło i razem byli pogrzebani. Podajemy ich tu imiona dla pamięci potomności: 1. Daniel Karmaszuk lat 40 2. Łukasz Bojko lat 21 obaj z Łęgu. 3. Bartłomiej Osypiuk lat 28 ze wsi Bohukał. 4. Konstanty Łukaszuk lat 45. 5. Onufry Wasyluk lat 21. 6. Filip Kuryluk lat 40. 7. Konstanty Bojko lat 50. 8. Mikita Hryczuk lat 17 z Zaczopek. 9. Ignacy Franczuk lat 50. 10. Maxym Hawryluk lat 35. 11. Jan Andrzejuk lat 26 ze wsi Derła. 12 Michał Wawryszuk lat 21 ze wsi Olszyna i 13ty Wojciech Leonnik lat 25 z Krzyczewa. – Z tych Onufrego Wasyluka, kula trafiła w głowę, którą rozerwawszy, część czerepu z włosami i mózgiem przybiła do zewnętrznej ściany kościoła. – Ciała pobitych leżały na cmentarzu przez całą dobę, spędzano zaś ludzi aby widzieli jak jest ukarany upór; ale całe to nie ludzkie postępowanie przeciwny odniosło skutek. – Lud dotknięty w najświętszych uczuciach, zawiedziony w swojej ufności do osób rządowych, nie widział przed sobą, nic prócz zagrożonej wykorzenieniem Unij św. której postanowił bronić do śmierci. Uczucie to ujawnił słowy i czynem, gdy na widok trupów blizkiemi związkami krwi i sąsiedztwa połączonych, – nie tylko że nikt nie uronił ani jednej łzy, lecz przeciwnie winszując nieboszczykom męczeńskiej korony za wiarę, życzył jej sobie, – oświadczając zarazem dowódcom, że walka ta nie skończy się póki choć jeden z nich przy życiu pozostanie. Świetny dowód bohaterkiej rezygnacyi objawił się jeszcze na drugi dzień. Matka Onufrego Wasyluka wykupionego w roku zeszłym za 800 rs. znalazłszy jego ciało zaczęła płakać; – lecz wnet przystąpiwszy do niej synowa a żona nieboszczyka, w te się odezwała słowa: „Matko! nie płaczcie straty syna, jak ja nie płaczę straty męża: wszakże on nie za zbrodnie ani występki zabity; owszem cieszmy się, że poległ męczeńską śmiercią za wiarę. – O! gdybym i ja była godna takiej śmierci.” – Taki entuzyjazm opanował wszystkich. Ci którzy nie byli ranieni, szukali sposobności aby mogli cierpieć za wiarę. Związani postronkami i oddani do wiezienia Bialskiego śpiewali pobożne pieśni; ranieni przyznać się do ran nie chcieli aby nie lecząc się, mogli cierpieć. – Jedna np. dziewczyna mając skaleczony bok w kilka dni gdy rana obgniła i przez odzienie ropiała, przez domowych była dostrzeżona i przymuszona do leczenia. Oddani do szpitala nie chcieli przyjmować lekarstw, – zrywali bandaże, oświadczając” że wolą raczej umierać, niżeli przystać na rossyjskie prawosławie dodając „że słodką jest śmierć za wiarę.”

Jeszcze jeden przykład przywiązania ludu unickiego do wiary ojców, przytaczamy: We wsi Derle żyje człowiek bogaty, bardzo zacny i szanowany powszechnie Pikuła. Jego poczciwe serce, zdrowy rozum i siwe włosy znane w całej okolicy. Czy we wsi chrzciny, czy wesele bez Pikuły się nie obeszło, niejedna sprawa procesowa u niego kończyła się ugodą. Spory o granice on najlepiej załatwia, bo pamiętając dawne czasy, tak jak z mapy potrafi każdy grunt oznaczyć. Moskale wiedzieli o nim z dawna, ale nigdy nie mogli się go uczepić, choć uczciwych ludzi nie lubią i dokuczają.

Teraz właśnie nawracając na carosławie pomyśleli: Jeżeli potrafimy namówić Pikułę, to całe Derło za nim pójdzie, a kto wie może inne sąsiednie wioski?

Naczelnik powiatowy Kutanin pojechał do Derła, stanął u księdza i kazał zawołać Pikułę. Kiedy posłuszny włościanin przybył, rzekł do niego Moskal:

Uważaj Pikuła na moje słowa, bo to co będę mówił nie tylko dla ciebie, ale i dla całej wsi jest bardzo pożyteczne.

Na te słowa milcząc pochylił siwą głowę barczysty chłop przy drzwiach stojący, a Kutanin ciągnął dalej: Wiem, że cię tu wszyscy we wsi poważają i za twojem słowem nawet w ogień by poszli.

Wielmożny naczelnik, przerwał Pikuła, żartuje; to prawda, słuchają mię włościanie, gdy im prawdę mówię i pytają się nieraz młodzi, jak robić, jeżeli czego nie umieją, a ja przez starość się nauczyłem, ale żeby za mną w ogień poszli o tem nawet nie myślę.

I ja ciebie stary w ogień nie poprowadzę, ale tak samo jak włościanie, tak i cesarz tobie ufa i na ciebie liczy.

Cesarz? – cóżby za interes miał cesarz do chłopa, chyba wziąść rekruta i podatki; w tem zaś ja cesarzowi nic pomóc nie mogę, kto ma dać, musi, bo przyjdzie exekucyja zagrabi i jeszcze więcej trzeba zapłacić!

Ty wiesz, że cesarz sobie życzy, abyście przeszli na carosławie!

Tak mówią.

Tak jest, samo cesarz sobie tego życzy i wyraźnie ciebie wzywa, abyś namawiał chłopów do odstąpienia od unii.

Cóż to pomoże wielmożny naczelniku namawiać. Namawiają ich księża, co ich rząd z zagranicy posprowadzał, namawiają urzędnicy i wielemożny naczelnik sam namawia; cóż kiedy nie słuchaj? Jeżeli mowa takich osób cesarskich nic nie pomoże, ja pewnie nie mogę. Moje gadanie na nic się nie przyda.

Czy się przyda czy nie, ja każę, cesarz sobie życzy i tak być musi. Pojedziesz ze mną do Pratulina i powiesz chłopom, że rząd carski im sprzyja, że cesarz kocha poddanych i chce aby go słuchali, że nic im nie zrobimy, jeżeli będą mieć rozum i będą słuchać, że wojsko do wsi ni przyjdzie, jeżeli przyjmą carosławie. Ale gdyby się opierali wtenczas się z nimi postąpi jak z buntownikami.

I nie czekając dłużej, kazał koniom zajeżdżać, siadł na bryczkę, Pikułę posadził na koźle i pojechali do Pratulina.

Po drodze rozmyślał Pikuła nad słowami Kutanina. Cesarz kocha poddanych, mówił Kutanin, tylko chce abyście mieli rozum i słuchali. Nie, jeżeli mamy rozum, od wiary nie odstąpimy, to carosławia nie przyjmiemy, to nie zaprzemy się Boga tak czyniąc nie usłuchamy cesarza, bo jeżelibyśmy go słuchali, właśnie czynilibyśmy nierozumnie. Takie myśli snuły się po głowie starca, wtem przybyli do Pratulina.

Kutanin kazał zwołać gromadę, a gdy się zeszli przed cerkwią rzekł:

Przywiozłem wam tu człowieka, którego znacie i szanujecie, jako rozumnego i poczciwego, on wam powie jak macie postępować, więc słuchajcie:

Włościanie patrząc na Pikułę kiwali głowami i. szeptali: Pikuła z Moskalem, taki siwy, już nad grobem i dał się zmoskalić, a to ochyda, hańba. Kiedy Kutanin skończył odezwał się Pikuła, a włościanie słuchali uważnie.

Chciałeś pan, panie naczelniku, ażebym nauczył moich sąsiadów jak mają teraz postępować. Dobrze więc, gotów jestem spełnić pańską wolę, lecz to co im powiem oni wiedzą już sami. Dla nas wszystkich jest tylko jedna droga: trzymać się silnie naszej świętej wiary, cokolwiek się z nami stanie.

Tu starzec ukląkł i dobył z pod sukmany krzyżyk, który nosił na piersi; za nim uklękła cała gromada, jak kłosy na łanie, gdy wiatr zawieje, wszystkie się w jednę pochylają stronę, tak oni robili co czynił Pikuła, niewzywani. On wymawiał przysięgę, a oni powtarzali, jak modlitwę:

„Przysięgam, na moje siwe włosy, na zbawienie duszy, tak jak pragnę oglądać Boga przy skonaniu, że na krok nie odstąpię od naszej wiary i żaden z moich sąsiadów tego nie powinien zrobić. Święci męczennicy tyle mąk przenieśli za wiarę, nasi bracia za nią krew przelali i my także ich będziemy naśladowali.”

Zaledwie wstał Pikuła, żandarmi moskiewscy przyskoczyli do niego i związali, a na drodze po wsi pokazał się oddział moskiewskiego wojska.

Pikuła i wielu chłopów poszło do więzienia, ale wiary żaden nie odstąpił.

Tak to silna i niezłomna wiara w nieomylność dróg Bożych może nas ukoić, może nas w głębi duszy pocieszyć że tak Bóg zrządził, że temi drogami prowadzi człowieka do wielkich i skrytych zamiarów swoich!