Żyć podług prawa królewskiego Pana
Chrześcijanie to ludzie Jezusa Króla. Naszym zadaniem jest iść i głosić: „Bliskie już jest królestwo niebieskie” (Mt 10, 7). Każdy wierny na mocy chrztu i bierzmowania powołany jest do apostolstwa, czyli do świadczenia czynem i słowem o Chrystusie i szerzenie w świecie królestwa Bożego. Dzieło to będzie można jednak wypełnić dopiero wtedy, gdy w sercach samych apostołów Jezusa Króla będzie panował Boży ład.
„Podług prawa swego królewskiego Pana niechaj sądzi o wszystkim, o co troszczymy się i czego pragniemy na ziemi!” W takich słowach św. Leon Wielki, starożytny papież i Doktor Kościoła, zwraca się do wiernych w jednej ze swych mów (Mowy, przeł. K. Tomczak, Pisma Ojców Kościoła, T. XXIV, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań-Warszawa-Lublin 1958, s. 65). Zdanie to zawiera wskazówkę odnośnie do właściwego sposobu patrzenia na swoje troski i pragnienia. Można jednak sprawę ująć bardziej ogólnie i stwierdzić, że chodzi o całościowe spojrzenie na świat i ocenianie tego, co na nim dostrzegamy, w świetle nauki Chrystusa. Św. Leon każe nam sądzić o wszystkim według prawa naszego królewskiego Pana. Jeśli będziemy o tym zapominać, oddalimy się od Chrystusa i staniemy się Jego przeciwnikami. Bardzo dobrze obrazuje to fragment Ewangelii opisujący sprzeciw św. Piotra wobec zapowiedzi męki Zbawiciela. Usłyszał wówczas słowa, które dla każdego wiernego powinny być ostrzeżeniem: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16, 23). Człowiek, który przestaje myśleć po Bożemu, który przestaje sądzić o wszystkim według królewskich zasad Chrystusa, zaczyna myśleć po ludzku i staje się przeciwnikiem Chrystusa, mniej lub bardziej świadomie staje się stronnikiem szatana. Dlatego św. Leon, zachęcając do ascezy, wzywa: „Gdy przeto ciało powstrzymuje się od pokarmów, dusza niechaj powstrzymuje się od błędów!” (Mowy, s. 65). Tak zatem, jak przez post umartwiamy nasze ciała, by nie ulegały grzesznym przyjemnościom, tak również powinniśmy ćwiczyć nasze umysły, by wprawione były w sztuce oceniania świata według kryteriów pochodzących od Chrystusa.
Wewnętrzna dyscyplina Apostołów Jezusa Króla ma swój szczególny kontekst. Św. Leon Wielki tak o tym naucza: „Kiedy Zbawiciel pouczał uczniów swoich, a w Apostołach cały swój Kościół, o przyjściu królestwa Bożego i o końcu czasów tego świata, mówił do nich: A miejcie się na pieczy, aby kiedy nie były obciążone serca wasze obżarstwem i opilstwem i troskami tego żywota (Łk 21, 34). Przestroga ta, najmilsi, nas oczywiście dotyczy, nam bowiem jest niewątpliwie bliskim ów dzień przepowiedziany, choć zakryty. Każdy człowiek powinien być przygotowany na jego przyjście, aby on nikogo nie zastał albo oddanym brzuchowi, albo pogrążonym w doczesnych troskach” (Mowy, s. 63). Obciążone serca nie są w stanie wznieść się ku wyższym rzeczom, nie są w stanie wznieść się do chwały Chrystusa Króla. Naszym zadaniem jest zatem troszczyć się o nasze serca. Dzisiaj wiele mówi się o odpowiednich dietach, o zdrowym stylu życia i przestrzeganiu właściwych zasad żywienia. Uczeń Chrystusa będzie unikał obżarstwa i opilstwa nie tylko dla zachowania zgrabnej sylwetki, ale przede wszystkim dlatego, by przyziemne troski – także te związane z wyglądem zewnętrznym – nie zdominowały naszego myślenia i nie odwróciły naszej uwagi od tego, co najważniejsze, od kierowania się w życiu zasadami Chrystusa, ponieważ tylko w Nim jest nasze prawdziwe szczęście.
Kierowanie się w dokonywanych osądach wskazówkami Pana Jezusa przekładać się będzie na postępowanie zgodne z Jego wolą. O tym też poucza nas św. Leon Wielki: „Wykonywać jego wolę, to nasz obowiązek, skoro nosimy jego obraz w sobie. Dlatego i w modlitwie Pańskiej wymawiamy te prześwięte prośby: Przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi (Mt. 6, 10; Łk. 11, 2). Czego się w nich domagamy? Oto, aby Bóg poddał sobie jeszcze nie poddanych i, jak na niebie aniołów, tak na ziemi ludzi uczynił sługami woli swojej. Prosząc o to, kochamy Boga, kochamy i bliźniego. Skoro pragniemy, aby słudzy służyli Panu, a Pan rozkazywał, to miłość nasza nie rozstrzela się rozbieżnie, jeno się skupia do jednego ogniska. Miłość taka, wolna od przyziemnych związań, ugruntowywa się i rośnie przez nawyk wykonywania dobrych czynów” (Mowy, s. 60). Wszyscy wiemy, jak ważne miejsce w nauczania Pana Jezusa zajmuje przykazanie miłości. Tutaj św. Leon Wielki wyjaśnia, że nasza miłość Boga i bliźniego wyraża się w modlitwie o objęcie wszystkiego Bożą władzą. Jest to przejaw miłości wolnej od przyziemnych ograniczeń. Powinniśmy zatem z całego serca prosić Boga, by Jego królowanie objęło wszystkich ludzi, by Jego woli poddali się wszyscy ludzie. W takim znaczeniu modlitwa Pańska jest najstarszą i najbardziej powszechną modlitwą Kościoła o Intronizację.
Ktoś mógłby pomyśleć, że dla człowieka poniżającym jest pełnienie woli Boga i bycie Jego sługą. Wiemy jednak z naszych ludzkich relacji, że niektóre funkcje służebne są nie tylko wyróżnieniem, ale i zaszczytem. Raczej nikt nie sądzi, że pełnienie obowiązków ministra jest poniżające, a przecież nazwa tego urzędu pochodzi od łacińskiego słowa oznaczającego służbę. Wypełnianie obowiązków sługi Bożego i życie zgodne z Jego wolą nie tylko, że nie poniża człowieka, ale wręcz przeciwnie, podnosi jego godność. Św. Leon Wielki zwraca na to uwagę w następujących słowach: „Uznaj swą godność, chrześcijaninie! Skoro boskiej natury uczestnikiem się stałeś, nie powracaj przez wyrodne obyczaje do dawnego upodlenia! Pomnij, jakiej to głowy, jakiego ciała członkiem jesteś! Miej to przed oczyma swymi, iżeś wydarty mocom ciemności, a przeniesiony do światła i królestwa Bożego! Przez Sakrament Chrztu świątynią Ducha Św. się stałeś. Nie waż się tak wielkiego gościa wypędzać z serca swego złym życiem! Nie oddawaj się na nowo w niewolę szatana! Wszak okupionyś krwią Chrystusa. Sprawiedliwość osądzi, co miłosierdzie odkupiło” (Mowy, s. 74). Z nauki św. Leona wynika, że chrześcijaninowi, człowiekowi przeniesionemu do światła i królestwa Bożego, wciąż zagraża utrata godności i upodlenie. Dokonuje się to poprzez detronizację Chrystusa – wypędzenie z serca Wielkiego Gościa złym życiem. Odrzucenie Jezusa Króla nie jest, jak niektórym by się zdawało, wyzwoleniem człowieka, ale czymś zupełnie przeciwnym – popadnięciem w niewolę szatana.
Kto nie chce znaleźć się w niewoli złego ducha, musi otworzyć się na przyjęcie Jezusa Chrystusa za Króla i oddać Mu tron swego serca. Jezus odniósł zwycięstwo nad szatanem, a ten, kto chce korzystać ze wspaniałych owoców tego zwycięstwa, musi przylgnąć do Chrystusa i wiernie przy Nim trwać. Św. Leon Wielki z teologicznym kunsztem godnym Doktora Kościoła w taki sposób opisał tę walkę, którą Chrystus stoczył dla naszego zbawienia: „Albowiem Syn Boży po wypełnieniu czasu, zamierzonego w niezgłębionych wyrokach Bożych, przyjął na się naturę ludzką, aby ją pojednać z jej Stwórcą, i aby właśnie tą naturą zwyciężyć jej zwycięzcę – szatana, sprawcę śmierci. Walka ta, za nas podjęta, toczy się wielkim i dziwnym prawem równości: wszechmocny Pan ściera się z okrutnym wrogiem nie w majestacie swoim, jeno w małości naszej; nadstawia mu taką, jak nasza, pierś i naturę, podległą śmierci, lecz wolną od wszelkiego grzechu. Boć narodziny jego obce są zgoła temu, co o wszystkich (w Piśmie św.) czytamy: Nikt nie jest czystym od zmazy, nawet to dziecię, którego życie trwa jeden dzień na ziemi (Hiob 14, 4). Jego poczęcia nie tknęło nic z pożądliwości ciała, nic z prawa grzechu nie spłynęło na nie. Dziewica, królewska córa Dawidowego rodu, zostaje wybrana, ażeby przyjęła w siebie błogosławiony owoc żywota i pierwej w duchu niźli w łonie poczęła bożego i człowieczego Syna” (Mowy, s. 71-72).
Słowo Boże poucza nas, że od samego początku niewiasta i jej potomstwo muszą zmagać się z wężem i jego pomiotem. Jednak jako chrześcijanie jesteśmy duchowymi dziećmi innej Niewiasty, Tej, która „przyjęła w sobie” Syna Bożego, Przenajświętszej Dziewicy, królewskiej Córy Dawidowego rodu. Za Jej pośrednictwem Chrystus przyszedł na świat, by odnieść zwycięstwo nad starodawnym smokiem. Za Jej wstawiennictwem i my również możemy odnieść zwycięstwo w duchowej walce, o ile tylko, tak jak Maryja, „przyjmiemy w sobie” Chrystusa, Boga i Człowieka w jednej Osobie. Wówczas będziemy zdolni zmiażdżyć głowę grzechu, nie swoją ludzką siłą, ale mocą Syna Bożego, naszego Króla i Pana.
Piotr Pikuła