Modlitwa w dobrej formie
Starożytni myśliciele stwierdzili, że wszystko, co nas otacza, zbudowane jest z materii zorganizowanej w ramach określonych form. Bez większych trudności możemy się przekonać, że podobnie jest z modlitwą. Skoro rozmowa z Bogiem może pojawić się tylko w jakiejś konkretnej formie, to warto poświęcić temu tematowi nieco więcej uwagi.
Dość często możemy spotkać się ze stwierdzeniem, że do prawdziwej modlitwy nie są potrzebne ani kościoły, ani sprawowane w nich obrzędy. Według wyznawców tego poglądu modlitwa może ograniczyć się do wewnętrznego kontaktu z Bogiem. Niektórzy w uzasadnieniu takiego stanowiska przywołują słowa Pana Jezusa zanotowane przez św. Jana Ewangelistę: „Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele oddawali Mu cześć w duchu i prawdzie” (J 4, 24).
Czy rzeczywiście Pan Jezus nie przykładał wagi do formy modlitwy? Jeśli przeanalizujemy inne fragmenty Pisma Świętego, w których Pan Jezus naucza o modlitwie, to okazuje się, że powyższa argumentacja jest błędna.
Zwróćmy choćby uwagę na samą Modlitwę Pańską. Św. Łukasz tak przedstawił jej genezę: „Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: Kiedy będzie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo (…)” (Łk 11, 1-4). W Ewangeliach pojawia się również ustanowienie obrzędów sakramentalnych, co na przykład wyraża nakaz udzielania chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28, 19) oraz towarzyszące Ostatniej Wieczerzy wezwanie: „to czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22, 19). Do dziś wierni uczniowie Chrystusa praktykują to, do czego On sam wzywał.
Słowa Pana Jezusa o oddawaniu Bogu czci w duchu i prawdzie lepiej zrozumiemy w kontekście upomnień zanotowanych przez św. Mateusza. Chrześcijaninowi nie wolno modlić się na pokaz, gdyż w oczach Boga jest to obłudne. Prawdziwa modlitwa nie może być bezrefleksyjnym gadulstwem, gdyż Bóg nie potrzebuje naszego wielomówstwa. Pan Jezus naucza, że lepiej wejść do swej izdebki i prostymi słowami modlić się do Boga jako Ojca, który widzi w ukryciu (por. Mt 6, 5-8).
Kościół czasów apostolskich troszczył się o właściwą formę modlitwy. Św. Paweł na przykład interweniował na rzecz nakrywania głowy przez kobiety podczas modlitwy oraz przeciw nadużyciom podczas Eucharystii, które prowadziły do jej profanacji (por. 1 Kor 11). Jednak szczególnie chciałbym wyakcentować inny fragment, w którym Apostoł naucza o formach modlitwy: „Słowo Chrystusa niech w was mieszka w całym swym bogactwie: z całą mądrością nauczajcie i napominajcie siebie, psalmami, hymnami, pieśniami pełnymi ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” (Kol 3, 16). Apostoł wzywa zatem, by w naszej modlitwie korzystać z utworów muzycznych, które możemy wyśpiewać Panu Bogu. Jednak i tu pojawia się akcent położony na wymiar duchowy modlitwy, czego symbolem jest serce.
Warto też, co podkreśla autor Listu do Hebrajczyków, uczestniczyć w spotkaniach członków Kościoła: „Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak to się stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień” (Hbr 10, 25).
Z powyższych tekstów wynika, że forma modlitwy, także tej przeżywanej we wspólnocie Kościoła, nie jest sprawą obojętną. Dlatego warto przemyśleć, czy nie lekceważę tego wymiaru mojej pobożności. A jest to pokusa, której łatwo ulec. Jeden ze znanych pisarzy, C.S. Lewis, w książce zatytułowanej „Listy starego diabła do młodego” przypisał doświadczonemu kusicielowi następujący pomysł na zniszczenie wierzącego: „Zawsze należy popierać fałszywe uduchowienie. W oparciu o tę pozornie nabożną zasadę, że “prawdziwa modlitwa to (tylko – PP) oddawanie czci i łączność duchowa z Bogiem”, często da się podstępem skierować ludzi na drogę rażącego nieposłuszeństwa”.
Fałszywe uduchowienie to zakwestionowanie i odrzucenie wymiaru cielesnego i zmysłowego, czyli zasadniczy błąd antropologiczny. A przecież w modlitwie bierze udział cały człowiek złożony z duszy i ciała. Dlatego zanosząc modlitwy do Boga, nie możemy zapomnieć o towarzyszących jej okolicznościach. Należy więc zadbać o zewnętrzne warunki, o właściwy czas i stosowne miejsce, o stworzenie i przebywanie w atmosferze sacrum. Jest to ważne zwłaszcza w przypadku, gdy zwracamy się do Boga w naszym prywatnym mieszkaniu. Jeśli warunki lokalowe pozwalają, warto poświęcić choćby jedną półkę na „domowe sanktuarium”, gdzie można umieścić krucyfiks lub ikonę, Pismo Święte, modlitewnik, różaniec, świecę lub lampkę oliwną. Będzie to znakiem, że Pan Jezus króluje nie tylko w naszym sercu, lecz ogarnia każdy wymiar naszego życia.
Piotr Pikuła