Chełpliwość
„Gdy próżność się wzmaga i pęcherz pęcznieje coraz bardziej, para koniecznie musi znaleźć większe ujście, inaczej pęcherz pęknie” – takimi słowami św. Bernard z Clairvaux rozpoczyna kolejną część traktatu O stopniach pokory i pychy (WAM, Kraków 1991). Dotychczas pochylaliśmy się nad pierwszym stopniem pychy, czyli ciekawością sprowadzającą się do zainteresowania grzechami innych, drugim – lekkomyślnością rozumianą jako pogarda lub zawiść oraz trzecim, czyli niestosowną wesołością.
Czwartym stopniem pychy według Białego Opata jest chełpliwość, która ostatecznie sprowadza się do wielomówstwa (XIII. 41). Człowieka, który ulega chełpliwości, Doktor Miodopłynny scharakteryzował w następujący sposób: „Będzie więc albo mówił, albo pęknie! Jest bowiem wypełniony gadaniną i ciśnie go para, która w nim jest. Łaknie i pragnie słuchaczy, przed którymi mógłby się popisać swoją próżnością, na których mógłby wylać to, co czuje, aby dowiedzieli się o jego wielkości. Przy nadarzającej się okazji, ilekroć rozmowa dotyczy nauki, on przytacza problemy stare i nowe – płyną błyskotliwe sentencje, latają pompatyczne frazesy. Odpowiada, chociaż go nikt nie pyta. Sam zadaje pytania i sam udziela odpowiedzi; przerywa mówiącym”.
Człowiek chełpliwy nie lubi przerw w dyskusji, podczas której może na sobie skoncentrować uwagę słuchaczy. Tak bardzo lubi być w centrum zainteresowania, że lekceważy swoje obowiązki, także te, które dotyczą modlitwy. Wewnętrzną pustkę wynikającą z braku autentycznej więzi z Bogiem próbuje zapełnić relacją z zaciekawionym jego wywodami audytorium. Jednak relacja ta jest bardzo płytka, gdyż człowiekowi chełpliwemu nie chodzi o dobro, lecz o przechwalanie się. „Mógłby budować, ale nie ma zamiaru. Nie myśli uczyć ciebie, albo uczyć siebie, ale mówi i mówi, by wiedziano, do czego jest zdolny”.
Człowiek chełpliwy wydaje się specjalistą od spraw duchowych, takich jak pobożność, widzenia, posty, czuwania, modlitwy i cnoty. Jednak o tych pięknych tematach rozprawia tylko po to, by usłyszeć pochwały przyjemnie łechczące jego próżność. Gdy zaś porusza kwestie związane z rozrywką, „jego usta są potokiem próżności i rzeką błazeństwa, że zdolne są nawet umysły stateczne i surowe pobudzić do lekkomyślności i śmiechów”.
Biały Opat skoncentrował się na charakterystyce, z której automatycznie płynie również przestroga. Warto jednak zastanowić się, jak korzystać z daru mowy, by odpowiadało to zasadom życia chrześcijańskiego. Najważniejszym wzorem do naśladowania powinien być dla nas Pan Jezus. Szczególnie znaczące są słowa, które w tym temacie skierowali do Niego sami przeciwnicy: „Nauczycielu, wiemy, że słusznie mówisz i uczysz, i nie masz względu na osobę, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz” (Łk 20,21). Jako naśladowcy Pana Jezusa powinniśmy zatem zawsze pamiętać, by nasze słowa były skoncentrowane na prawdzie wskazującej drogi Boże.
W innym miejscu Pan Jezus nauczał: „Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią. Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy. A powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony” (Mt 12,34–37).
Można to uzupełnić o słowa św. Pawła, który nauczał: „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym” (Ef 4,29). Apostoł Narodów pisał też do swojego ucznia, Tymoteusza: „[…] głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4,2).
Z drugiej zaś strony św. Paweł przestrzega: „Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje” (1 Kor 15,33). Zdarza się, że rozmawiamy z kimś ze względów towarzyskich. Trudno wtedy czasami zachowywać całkowitą powagę. Musimy jednak zastanawiać się nad tematyką i sposobem wysławiania się, aby przez niewłaściwe rozmowy nie ulegać demoralizacji.
Każdy z nas musi przeprowadzić osobistą refleksję nad posługiwaniem się darem mowy, a osiągnięcie sprawności w tej dziedzinie będzie miało istotny wpływ na całe nasze życie, gdyż, jak napisał św. Jakub: „Jeśli ktoś nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało” (Jk 3,2).
Piotr Pikuła