Bóg zasługuje na miłość
Bernard z Clairvax został kiedyś poproszony o wyjaśnienie, dlaczego powinniśmy kochać Boga. W swojej odpowiedzi wskazał na Chrystusa ukrzyżowanego i Jego miłość do człowieka. Czy można nie kochać kogoś, kto pierwszy tak bardzo sam nas umiłował?
Biały Opat w traktacie “O miłowaniu Boga” mocno podkreślił, że Stwórca zasługuje na miłość, ponieważ wydał za nas swojego jedynego Syna w akcie bezinteresownej zbawczej ofiary. Oto jest miłość pełna godności, która nie oczekuje korzyści (por. 1 Kor 13, 4-5). I komuż to owa bezinteresowna miłość została okazana? Apostoł powiada: „Będąc nieprzyjaciółmi zostaliśmy pojednani z Bogiem” (Rz 5, 10). Bóg ukochał swoich nieprzyjaciół i to z czystej łaskawości! Jak bardzo ukochał? Odpowiedź daje nam Jan ewangelista: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał” (J 3, 16) (…).
Stając wobec zabitego na krzyżu Pana Jezusa, powinniśmy zadać sobie pytanie o naszą miłość. Św. Bernard wyraził przekonanie, że w zrozumieniu miłości Boga natrafiamy na przeszkodę ignorancji, która przybiera dwojaką formę. Albo poniżamy swoją ludzką godność, zachowując się jak zwierzęta, albo popadamy w pychę właściwą demonom. W pierwszym przypadku nie korzystamy z daru rozumu i wolnej woli, podążając za cielesnymi instynktami, w drugim przeceniamy swoje zdolności, zapominając o Stwórcy, który nam ich udzielił. W obu przypadkach ujawniamy niezdolność do udzielenia adekwatnej odpowiedzi na Bożą miłość.
Sytuacja nie jest jednak beznadziejna. Opat z Czystej Doliny pisze z nieukrywaną radością: Na szczęście wierni zdają sobie sprawę, w jakim stopniu winni kochać Jezusa, Jezusa ukrzyżowanego. Ogarniając i podziwiając ogrom Jego miłości, przechodzący wszelką miarę, czuliby się zawstydzeni, nie umiejąc choć w części wynagrodzić tę bezprzykładną miłość.
Człowiek wierzący widzi jednorodzonego Syna dźwigającego krzyż; widzi Pana chwały ubiczowanego i oplwanego; widzi Dawcę życia i zbawienia przybitego gwoździami, przeszytego włócznią, obrzucanego obelgami; w końcu — oddającego pełną dobroci duszę za przyjaciół swoich. Ogląda to wszystko i strzała uczucia przenika serce coraz głębiej.
Kontemplacja męki Zbawiciela sprawia, że wierzący pragnie spożywać owoce męki Pańskiej z drzewa krzyża i oddychać wonią kwiatów zmartwychwstania, pociągających Oblubieńca do częstych odwiedzin Oblubienicy.
Odwołując się do motywów zaczerpniętych z Pieśni nad pieśniami, św. Bernard uświadamia nam, że refleksja nad niezawinionym cierpieniem poniesionym przez Pana Jezusa zdolna jest zrodzić w sercach wiernych oblubieńczą miłość.
Na widok ludzkiego cierpienia reagujemy współczuciem. Gdy zaś zdamy sobie sprawę, że to właśnie nas powinna spotkać zasłużona kara, którą ktoś przyjął na siebie, by nas uchronić przed bólem, pobudza to nas do wdzięczności. Pan Jezus został w brutalny sposób zamordowany, choć sam był bez winy. To my swoim złym postępowaniem zasłużyliśmy na wyrok śmierci. Jego ciało przebiły ciernie, gwoździe i ostrze oszczepu, zaś nasze serca na widok takiego poświęcenia przebija strzała miłości. Takie poświęcenie zasługuje na największy szacunek. Takie poświęcenie zasługuje na miłość.
Piotr Pikuła