Gwiezdne rozmyślania
„Poszli w ciemno za światłem” – cudowna, wesoła piosenka Arki Noego zawsze wprawia mnie w dobry nastrój i sprawia, że zaczynam myśleć o święcie Trzech Króli. A właściwie powinnam napisać Uroczystości Objawienia Pańskiego, bo to Maleńki Jezus, który objawił się światu, stoi w centrum wydarzeń, jakie przeżywamy 6 stycznia.
I choć Jezus w swym człowieczeństwie jeszcze nie umiał przemówić słowami przepełnionymi mądrością, to niemowlęcym płaczem z pewnością dawał światu znać o sobie. Objawił się nam Pan, Król królów, w sposób tak bardzo ludzki, że myśląc o wydarzeniach świętej nocy, jakby niechcący, zaczynam też myśleć o naszym człowieczeństwie. Cudowna noc rozbłysła światłem betlejemskiej gwiazdy. Znak na niebie widoczny dla wielu, skupił szczególną uwagę trzech Mędrców. Gdy wyobrażam sobie zamyślonych Monarchów wpatrujących się w niebo, dochodzę do wniosku, że są oni doskonałym przykładem, jak natura ludzka może współpracować z łaską. Tak racjonalnie zadumani ze swymi księgami, narzędziami do pomiarów, majętni, nasyceni dobrami tego świata, a zarazem spragnieni spotkania z Królem królów, z tęsknotą wypatrujący znaku spełnionej obietnicy. Gdy ukazała się gwiazda, z odwagą podążyli za jej blaskiem. Postawa Mędrców przypomina mi, że szczytem ludzkiej mądrości jest podążanie za Bożym światłem, by oddać Chrystusowi hołd, by uznać Go Panem i Zbawcą.
Tak prywatnie, ta uroczystość to również nasze osobiste święto, ponieważ właśnie 6 stycznia zawarliśmy sakramentalne małżeństwo. Wpatrzeni w światło betlejemskiej gwiazdy, czasem potykając się o własne słabości, staramy się kroczyć za trzema Mędrcami. Małżeńska droga też może się wydawać takim pójściem w „ciemno za światłem…”.
Dziękuję Bogu za to, że połączeni małżeńskim węzłem możemy iść razem.
Maria Pikuła