Broń św. Szczepana

„Wczoraj święciliśmy doczesne Narodzenie naszego wiecznego Króla, dziś obchodzimy chwalebną mękę bojownika. Wczoraj bowiem nasz Król, przybrany we wspaniała szatę ciała, wyszedłszy z dziewiczego łona, raczył nawiedzić świat, dziś bojownik wyszedłszy z namiotu ciała, z triumfem dostał się do nieba”. W taki sposób rozpoczyna się homilia św. Fulgencjusza z Ruspe poświęcona św. Szczepanowi. W homilii tej Fulgencjusz opisał niezwykłą broń, dzięki której pierwszy męczennik chrześcijaństwa odniósł zwycięstwo nad wrogami. Poznanie jej może pomóc także nam w skutecznym pokonywaniu wrogów.

Fulgencjusz Klaudiusz Gordian urodził się w 467 r. w miejscowości Telepte położonej w środkowej Tunezji. Otrzymał staranne wykształcenie, a po zrzeczeniu się majątku, poświęcił się ascezie i studiom teologicznym. Później jako biskup Ruspe we wschodniej Tunezji był prześladowany przez ariańskich Wandalów. Nie rezygnował jednak z obrony katolickiej wykładni dogmatu trynitarnego. Był też autorem wielu pism, dzięki którym zajął ważne miejsce w historii teologii. Zmarł w Ruspe 1 stycznia 532 r.

Wśród pism Fulgencjusza znajduje się homilia „O św. Szczepanie pierwszym męczenniku i nawróceniu św. Pawła” (Bober A., Światła ekumeny. Antologia patrystyczna, Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Kraków 1965, s. 455-458). Biskup Ruspe ukazał w niej zarówno ścisłą więź Szczepana z Jezusem, jak i wpływ Szczepana na św. Pawła. Jak widać w cytowanych już słowach homilii, Szczepan ukazany został w niej jako żołnierz Chrystusa Króla. Wcielenie Syna Bożego jest Jego zstąpieniem na plac bojowy tego świata w celu podjęcia walki, natomiast Szczepan, dzięki odniesionemu zwycięstwu, wstąpił do niebiańskiego pałacu, aby tam królować na wieki. „Sam Pan zstąpił, aby wyniósł wielu; upokorzył się nasz Król, aby wynieść swych żołnierzy. Kto bowiem swemu ciału przygotował łono dziewicy, ten też swemu męczennikowi raczył przygotować niebo”.

Zanim jednak jednak Szczepan osiągnął niebo, musiał zmierzyć się z rozjątrzonymi i dyszącymi wściekłością Żydami. Co sprawiło, że się nie ugiął pod presją wrogów, że nie zaparł się swej wiary pod gradem kamieni, że modlił się za oprawców? Fulgencjusz udzielił na to pytanie następującej odpowiedzi: „Niewątpliwie zabezpieczony królewska opieką, przez nieprzyjaciół nie był pokonany, ponieważ nasz Król, będąc najwyższym, przyszedł dla nas pokorny, ale nie mógł przybyć bezbronny. Wielkiego mianowicie daru swym żołnierzom udzielił, którym ich nie tylko hojnie wyposażył, lecz też umocnił do niezwyciężonej walki. Przyniósł im bowiem dar miłości, aby przezeń doprowadzić ludzi do wspólnoty z Bóstwem”.

Skoro miłość jest tą potężną bronią żołnierzy Chrystusa Króla, Fulgencjusz poświęcił jej prezentacji wiele miejsca w dalszej części swej homilii. Najpierw więc podkreślił, że to miłość sprowadziła Chrystusa z nieba na ziemię, a Szczepanowi pozwoliła osiągnąć niebo. „Miłość, co najpierw objawiła się w Królu, zajaśniała następnie w żołnierzu”. Szczepan używał jej więc jako swego oręża i dzięki niej zwyciężał nieprzyjaciół. Zwycięstwo nie polegało jedynie na wytrwaniu przy wierze w obliczu niebezpieczeństwa, lecz także na modlitwie za prześladowców. „Z miłości ku Bogu nie uległ srożącym się Żydom, z miłości dla bliźniego orędował za tych, którzy go kamienowali. Z miłości ganił błądzących, aby się poprawili, z miłości modlił się za obrzucających go kamieniami, aby nie byli ukarani. Wzmocniony cnotą miłości, zwyciężył okrutną złość Szawła i tego, którego miał na ziemi za prześladowcę, zasłużył sobie mieć w niebie za towarzysza. Jego święta i niezmordowana miłość pragnęła modlitwą otrzymać tych, których upomnieniami nie zdołała nawrócić”.

Fulgencjusz wyraził przekonanie, że nie tylko modlitwa, ale i karcenie było ze strony Szczepana wyrazem miłości bliźnich, których chciał doprowadzić do zbawiania. Z jednej strony był łagodny, gdyż nie podjął walki z oprawcami, z drugiej jednak był surowy, gdyż stanowczo ich upominał. Taką postawę Fulgencjusz uznał za przykład właściwej postawy włodarzy Kościoła. „Dla poprawienia błędu jakiegoś grzesznika nie powinno brakować ustnej nagany, a za niego winna się wznosić do Boga błagalna modlitwa, aby ten, kto źle uczynił, zawstydził się swymi złymi czynami, a modlitwą został wsparty od Boga. A tak miłość i w ustach okaże sprawiedliwość dla poprawy błądzącego, a i w sercu zachowa cierpliwość, aby z uczuciem czystej miłości modlić się za tego, kto błądzi. Kto bowiem błądzącego nie upomina, będzie sadzony za niedbalstwo, kto zaś za niego się nie modli, będzie potępiony za jego zgubę”.

Homilię poświęconą św. Szczepanowi i nawróceniu św. Pawła Fulgencjusz zakończył dłuższym wywodem na temat miłości. „Miłość więc jest źródłem i początkiem wszelkich dóbr, znakomitą obroną, jest drogą, która wiedzie do nieba. Kto idzie drogą miłości, nie może ani błądzić, ani się lękać. Ona kieruje, ona chroni, ona prowadzi. Toteż, bracia, ponieważ Chrystus ustanowił drabinę miłości, po której każdy chrześcijanin wstępować może do nieba, z całą mocą zachowujcie czystą miłość, wzajemnie ją sobie okazujcie, i czyniąc w niej postępy, wstępujcie coraz wyżej. Spełniajcie gorliwie dobre uczynki, abyście mogli osiągnąć nagrodę wieczną, wsparci łaską Zbawiciela, który żyje i króluje na wieki wieczne. Amen”.

Św. Fulgencjusz z takim zapałem poruszył w swej homilii ponadczasowe zagadnienia wiary chrześcijańskiej, że nie sposób przejść wobec niej obojętnie. Przebija z niej żarliwość zahartowanego obrońcy wiary, który sam w pewnym sensie doświadczył sytuacji św. Szczepana. Biskup Ruspe też był prześladowany za wiarę, choć w stosunku do niego Wandalowie ograniczyli się jedynie do kary zesłania. Możemy jednak wyobrazić sobie, że w myślach Fulgencjusza pojawiało się pytanie, jaki finał osiągnie jego sprawa. Ktoś, kto ma za sobą takie przeżycia, jest świadom, że stawanie po stronie Chrystusa ma w sobie coś z żołnierskiej służby jedynemu i prawdziwemu Królowi. Chrystus Król nie każe nam jednak uzbroić się w broń z tego świata, ale w oręż duchowy i niezniszczalny, zdolny przezwyciężyć ziemskie niebezpieczeństwa i zapewnić zwycięzcy tryumf w królestwie niebieskim.

Tak zarysowana perspektywa powinna towarzyszyć także nam, zwłaszcza w realizacji zobowiązań wynikających z proklamowanego 19 listopada 2016 roku Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Niech słowa homilii św. Fulgencjusza pozostaną w naszej pamięci i umacniają nas w codziennych zmaganiach, by i do nas mogli odnieść je kiedyś ci, wobec których świadczymy o wierze: „Miłość, co najpierw objawiła się w Królu, zajaśniała następnie w żołnierzu”.

Piotr Pikuła